Kubły na śmieci, gdzie wrzuca się plastik do recyklingu, wypełniają się w domu najszybciej półprzezroczystym, błyszczącym, szeleszczącym odpadem – foliową siatką po zakupach. A foliowy worek doskonale wpisuje się w ideę proponowanej kolejności postępowania: najpierw minimalizować odpady, używać przedmiotu przez dłuższy czas, a dopiero potem zagospodarowywać surowce wtórne. Słowem: teraz należy się foliówce nieco więcej szacunku.
Mocne uszy
Plastikowe torby wiszące na haku obok kasy w supermarkecie, a potem zalegające w szafce obok kubła na śmieci są wzgardzonym elementem codziennego życia. Rzadko doceniamy w drodze do domu, że ich lekkość i wytrzymałość (są w stanie utrzymać tysiąckrotność swojej wagi) to prawdziwy cud inżynierii materiałowej. Inne właściwości – wodoodporność, przepuszczalność powietrza czy odporność na dziurawienie odbierane były jeszcze kilkadziesiąt lat temu jako cechy wręcz magiczne. Gdy w latach 80. w Stanach Zjednoczonych (ale też w Polsce kilka lat później) pojawiały się w sklepach pierwsze takie jednorazowe torebki, ludzie nie ufali przy kasie, że udźwigną one kupione przez nich puszki i pudełka z żywnością.
Jednorazówki się sprawdziły i nadal produkowane są w niezmienionej formie. Są jednocześnie elastyczne i bardzo wytrzymałe dzięki mieszaninie surowca – dwóch rodzajów roztopionych plastikowych grudek: tych z polietylenu dużej gęstości z tymi z polietylenu niskiej gęstości. Polietylen dużej gęstości sprawia, że siatki stają się wytrzymałe, ale kruche, a mieszany z nim polietylen niskiej gęstości czyni je elastycznymi, ale też zbyt rozciągliwymi. Dopiero ich kombinacja daje materiał, z którego powstaje dobra jednorazówka.