W Ukrainie lotnictwo w atakach na cele w głębi terytorium wroga zastępują rakiety balistyczne, odrzutowe, rakietowe pociski skrzydlate i drony uderzeniowe. Czyli pociski skrzydlate dla ubogich.
Ukraińcy zadają Rosjanom znaczące straty, dziennie ubywa z szeregów, na stałe lub czasowo, średnio 1350 żołnierzy, miesięcznie ponad 40 tys. Czy jest jakaś nadzieja na wykruszenie się stanów osobowych rosyjskiej armii?
Jest niemal pewne, że po objęciu urzędu Donald Trump wstrzyma dostawy broni i sprzętu dla Ukrainy, zmuszając w ten sposób Zełenskiego do rozmów z Putinem. Plan, sprowadzający się do umowy o Ukrainie bez Ukrainy, w Waszyngtonie nie napotka na silniejszą opozycję.
Plan Donalda Trumpa zawiera interesujące punkty. Najciekawsza jest pokojowa misja europejska w strefie zdemilitaryzowanej. Może ktoś by zapytał jakiegoś wojskowego, choćby doświadczonego sierżanta, co z tego wyniknie?
Dlaczego sojusz Niemiec i Polski jest kluczowy dla bezpieczeństwa Europy? Rozmowa z Martinem Schulzem Wesselem, historykiem i doradcą niemieckich chadeków ds. wschodnich.
Od lat 70. wiadomo, że podstawą wywalczenia przewagi w powietrzu są działania SEAD, czyli obezwładnianie obrony powietrznej nieprzyjaciela. Dlaczego w Ukrainie trudno mówić o powodzeniu w tej sferze?
Sztuka wojenna ma trzy poziomy: taktyczny, operacyjny i strategiczny. Wygranie wojny oznacza zwycięstwo na szczeblu strategicznym. A Rosjanie odnoszą sukcesy wyłącznie na poziomie taktycznym.
Dla Europy to naprawdę ostatni dzwonek. Może się zdarzyć, że Amerykanie nie będą chcieli inwestować w nasze bezpieczeństwo i nas w tym wyręczać. Niby dlaczego mieliby to robić?
Kreml ze zwycięstwa Donalda Trumpa się cieszy, ale klaskać nie będzie, poczeka na konkrety. Prezydent elekt zapowiadał między innymi wielokrotnie, że zakończy wojnę w Ukrainie „w 24 godziny”.
Jeśli przyjąć, że to nie zwycięstwo Trumpa zmieniło Amerykę, a zmiany w Ameryce przyniosły zwycięstwo Trumpa, powrotu do starych dobrych czasów już nie ma. W jego wizji nie ma sojuszników – wszyscy w mniejszym czy większym stopniu wykorzystują USA. Na tych, którzy „płacą”, przynajmniej da się zarobić.