Rosjanie gromadzą wojska między Białorusią a Petersburgiem. Mimo że istnieje Leningradzki Okręg Wojskowy, wydzielili z niego „wojenne” dowództwo wojsk „Siewier” (Północ), które wraz ze swoimi wojskami nie jest przeznaczone do walk w Ukrainie.
Stało się dokładnie tak, jak przewidywaliśmy: Rosjanie wysunęli żądania nie do spełnienia. Dlaczego są nie do spełnienia? Bo to warunki kapitulacji.
Rosyjscy oficerowie na wiele mogą sobie pozwolić. Dopuszczają się zbrodni wojennych, są okrutni nawet dla podwładnych, całkiem powszechna jest korupcja. Ale jest granica, której przekroczyć nie mogą.
Armia rosyjska podczas tej wojny rozrosła się z 1 mln do 1,5 mln ludzi. A na maj spodziewana jest ofensywa, która miałaby się zacząć, gdy przeschnie grunt.
Fakt, że Rosjanom nie udało się wkroczyć do Kijowa w lutym 2022 r., nie oznacza, że porzucili ten cel. Wręcz przeciwnie. Atakowanie miast to ważny element machiny terroru.
Rosyjska aktywność odradza się wiosną. Także w tym roku – rosyjskie wojska właśnie zintensyfikowały działania bojowe. Robią tak, by zadać Ukraińcom jak najwięcej strat, a ponieść ich jak najmniej.
Jednym głównych celów Rosjan jest zadawanie ukraińskim wojskom maksymalnych strat osobowych. Stają się w tym mistrzami. Ale ważne jest jeszcze co innego: zniszczenie w ukraińskiej armii resztek tzw. willpower.
Mówi się, że pomoc dla Ukrainy nadeszła za późno. Naszym zdaniem dotyczy to tylko samolotów bojowych i pocisków ATACMS. Można dyskutować o ilości, ale nie czasie dostaw.
W prasie wybuchły spekulacje na temat możliwej śmiertelnej choroby Władimira Putina. Wołodymyr Zełenski zareagował: „on wkrótce umrze”. Co by to zmieniło na froncie?
Ważne źródła w ukraińskiej armii donoszą o usztywnieniu się Rosjan i relacjonują wizytę Steve’a Witkoffa w Moskwie. Tymczasem z Brukseli coraz głośniej dociera krytyka pod adresem byłej premier Estonii.