Go, Aussie, go – ten okrzyk towarzyszy nam od wylądowania na lotnisku w Sydney. Jest na plakatach reklamowych, na transparentach kibiców czy wreszcie na ogromnym dźwigu usytuowanym w Parku Olimpijskim. Australio do boju, a może bardziej Australio do przodu, bo przecież nie chodzi tu wyłącznie o zagrzewanie do walki australijskich sportowców. Oni zresztą radzą sobie doskonale i po pierwszych dniach igrzysk zajmują drugie miejsce w klasyfikacji medalowej, tuż za reprezentacją USA. Po tygodniu spędzonym w Sydney nie mamy żadnej wątpliwości, że 18-milionowy naród mieszkający na terytorium wielkością zbliżonym do Stanów Zjednoczonych chce pokazać się światu z nowej, nieznanej dotychczas strony. Czy może być lepsza ku temu okazja niż igrzyska?
Tomasz Gorazdowski, Michał Olszański
23.09.2000