37.2000
09.09.2000
Raport

Plamy na języku

Ustawa o języku polskim obowiązuje już na dobre, ale shopy, fast foody i markety nie zniknęły ani z naszych ulic, ani tym bardziej z codziennych rozmów. Należało się zresztą tego spodziewać. Wielu wyrazów obcych używamy z leniwego przyzwyczajenia i braku pod ręką czegoś bardziej atrakcyjnego. Czasem oczywiście z bezradności – język nie zawsze nadąża za eksportową pomysłowością i nie wytwarza rodzimych nazw dla nowych produktów. A przecież według obowiązującego od niedawna prawa producent czy importer towaru, dla którego w polszczyźnie nie ma odpowiedniej nazwy, powinien się z tym problemem zwrócić do specjalnej instytucji – Rady Języka Polskiego. Wyrazów obcych jest coraz więcej, postanowiliśmy więc z udziałem naszych czytelników dopomóc specjalistom. W dziesięciu odcinkach wakacyjnego konkursu „Spolszcz to sam!” szukaliśmy odpowiedników stu zagranicznych słów. Zabawa językowa „Polityki” ujawniła chyba wszystkie trudności spolszczania: od charakterystycznych dla naszego języka chrzęszczących połączeń po różnice kulturowe dzielące Polskę od świata anglo-amerykańskiego. Inicjatywa ta pozwoliła jednak zaistnieć wielu błyskotliwym pomysłom językowym, które – także zdaniem fachowców – mogłyby wejść do polszczyzny. A na początek wprowadzimy kilka najlepszych (i nagrodzonych) spolszczeń wprowadzimy do języka używanego na naszych łamach. Ale nawał anglicyzmów to daleko nie jedyna choroba tocząca język polski – na co dzień coraz bardziej niechlujny, wulgarny, pospieszny, rezygnujący z ambicji literackiej polszczyzny. Język polski degraduje się tak jak środowisko.

kraj

Świat

Kultura

Społeczeństwo

Reklama