„Lobby” to angielskie słowo oznaczające hall, korytarz, kuluary. Dla naszych potrzeb możemy je definiować jako „przedpokoje władzy”. Lobby hotelu dla amerykańskich kongresmenów czy kuluary brytyjskiej Izby Gmin były jedynym miejscem, gdzie mogli przebywać zwykli obywatele i biznesmeni. Tam też wyczekiwali na polityków, aby przedstawić im swoje problemy do załatwienia. Z czasem wpływanie na procesy decyzyjne w państwie, w tym na działalność legislacyjną parlamentu, zwykło się określać pochodnym terminem „lobbing”, a amatorstwo zastąpił profesjonalizm. Lobbing w państwach stabilnej demokracji jest znaczącym elementem życia politycznego. Wkroczył też na polskie przedpokoje władzy. I natychmiast rodzi się pytanie, gdzie jest granica między jawnym wspieraniem pewnych rozwiązań, prowadzonym zgodnie z prawem – na przykład na rzecz koncernów tytoniowych, producentów piwa, firm ubezpieczeniowych i dziesiątków innych podmiotów – a gdzie zaczyna się bezprawie i prywata. Takie podejrzenia są tym bardziej uzasadnione, że polskie życie polityczne i gospodarcze przesiąknięte jest podejrzeniami o korupcję. Umacnia się społeczne przekonanie, że styk polityki i biznesu to szara strefa interesów, w której działają praktycznie wszystkie ugrupowania, przedsiębiorcy wielcy i mniejsi, najprzeróżniejsze grupy nacisku. I gdzie gra idzie o wielkie pieniądze.
Ks. prof. Jan Andrzej Kłoczowski op, z Papieskiej Akademii Teologicznej
Cztery spółki należące do najbogatszych w Polsce, w części lub całości będące własnością Skarbu Państwa, oraz jedna firma prywatna – Prokom zrzuciły się na powstanie prywatnej katolickiej Telewizji Familijnej SA. Za państwowe pieniądze powstaje stacja z założenia służąca propagowaniu jednego światopoglądu i jednej opcji politycznej.
Śmierć weterynarza Ryszarda Karczewskiego podczas obławy na zbiegłego z cyrku tygrysa prowokuje pytania nie tylko o sprawność policji. Każe także zastanowić się nad sensem obecności niebezpiecznych zwierząt w miastach. Zwłaszcza że, jak się okazuje, nad cyrkami nie sprawuje kontroli praktycznie nikt.
Skandalem nazwano telewizyjny wywiad z Grzegorzem Piotrowskim, byłym kapitanem SB, zabójcą księdza Jerzego Popiełuszki. Kierownictwo i dziennikarze łódzkiego ośrodka TVP zostali zwolnieni z pracy. Rozgorzała dyskusja, co i jak powinny pokazywać publiczne media. Równie ważne wydaje się pytanie, jaką grę prowadzi dziś Piotrowski i czy świadectwo zabójcy może zaważyć na procesie beatyfikacyjnym księdza Jerzego.
Aleksander Kwaśniewski, prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Tydzień w skrócie: pedofil brutalnie gwałci dwóch chłopców; zabójca księdza Popiełuszki obraża pamięć swojej ofiary i sędziów, nazywając ich klownami, bandyci rzucają granaty w jeleniogórskim sądzie. Sprawy pozornie dość od siebie odległe, ale łączy je wspólny element – liberalizm Temidy. Pedofil za dobre sprawowanie wyszedł przedterminowo z więzienia. Zabójca księdza skorzystał z rutynowej przepustki do wolnego świata. Herszt jeleniogórskiej bandy był sądzony za czyny popełnione podczas przerwy (udzielonej przez sąd) w odbywaniu kary.
Podczas pierwszej rozprawy pani sędzia pokazała Jarosławowi D. podwórko-spacerniak aresztu. Kiedyś pewnie wziąłby to za żart. Ale nie teraz, kiedy jego i kolegę ze świadków przemieniono w oskarżonych. Mieli bowiem pecha i widzieli wypadek z udziałem policji.
Stronnictwo Demokratyczne ma niecałe pół procenta miejsc w Sejmie. Partię reprezentuje dwóch posłów, a i to połowicznie, bo w ramach klubu Unii Wolności. Obaj demokraci złożyli dotąd 13 interpelacji oraz jedno zapytanie poselskie. I to jest całe oblicze polityczne stronnictwa, które kiedyś współtworzyło PRL, a potem, pod rękę z Lechem Wałęsą, brało udział w jej demontażu. Po tamtych latach pozostały gmachy i aparat partii, który nimi zarządza. Stronnictwo Demokratyczne to dzisiaj – rzec można – prężna i zasobna spółka z branży „handel i wynajem nieruchomości”.
Na koncertach charytatywnych, wbrew ich nazwie, wszyscy muszą zarobić. Dla niepełnosprawnych, chorych na białaczkę, dzieci z zespołem Downa, Albańczyków albo Czeczeńców przeznaczane jest to, co zostaje. Gorzej, że nie zawsze zostaje.
Czy w Jemenie musi być polska ambasada? Nie, na to pytanie nie odpowiem – dyrektor generalny Ministerstwa Spraw Zagranicznych Michał Radlicki, od dziesięciu lat w służbie, rozkłada szeroko ręce – urząd państwowy musi być całkowicie apolityczny. A kwestia istnienia tej czy innej ambasady nie jest sprawą urzędników. Możemy się za to zastanowić, do czego służy dziś polska dyplomacja. Jaką prowadzi „akcję zagraniczną”?
George W. Bush, republikanin i zapewne przyszły prezydent, zapytany, jaki myśliciel polityczny wywarł na niego największy wpływ, odpowiedział po chwili namysłu – Jezus Chrystus. Europejczykowi taka odpowiedź wydać się może w najlepszym razie nie na miejscu, a w najgorszym – cynicznym schlebianiem konserwatywnym fundamentalistom chrześcijańskim. Jednak w Ameryce komentatorzy uznali, że gubernator Teksasu tak zapewne uważa i po prostu powiedział to, co myśli.
Mówią chórem: jesteśmy partią protestu. Protestują nawet ściany oblepione Leninem, który miotłą oczyszcza kulę ziemską z popów i kapitalistów. Siedziba Partii Demokratycznych Socjalistów mówi sama za siebie. Złośliwi twierdzą, że PDS to „Partei der Spitzel” – Partia Szpicli. Ale czego to nie wygadują złośliwi.
[dla każdego]
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
Indyjskie kino nie chce udawać życia. To czysta rozrywka z czytelnym dla każdego przesłaniem moralnym. Ma zaczarować na trzy godziny, pomóc zapomnieć o tym, co poza kinem, oszołomić. I bardzo dobrze z tego zadania się wywiązuje.
Dawno, dawno temu żyli sobie szczęśliwie król, królowa i cały ich dwór. Aż pewnego razu pojawił się, nie wiadomo skąd, zwykły pastuch i zaczął głosić wiarę w nowego boga. Zamieszał w głowach, urzekł królową, uwiódł poddanych i tylko dzielny król pozostał samotny i nieczuły na uroki wichrzyciela, którym okazał się bóg Dionizos. Tak w największym skrócie streścić by można libretto opery Karola Szymanowskiego „Król Roger”, której premiera odbyła się właśnie na deskach Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie.
Paweł Kukiz po raz kolejny udowadnia, że najlepiej czuje się w roli ironisty i prześmiewcy. Piosenki z najnowszej płyty Kukiza i zespołu Piersi „Pieśni ojczyźniane”, która ukaże się w kwietniu, szydzą i piętnują. Tropią głupotę i kicz, chamstwo i hipokryzję, a przy okazji malują obraz dzisiejszej Polski w barwach głęboko ponurych.
Literacka giełda, na której przyznaje się rangi i zasługi, zapewne nieprędko przypomni sobie o dorobku Kazimierza Brandysa. Jego najlepsze utwory – „Wariacje pocztowe” czy opowiadania ze zbioru „Romantyczność” są dziś niedoceniane. Zapewne wszyscy się godzą, że był Brandys wybitną postacią polskiej inteligencji, ale samo pojęcie „inteligencji” jako grupy, na której ciąży szczególna odpowiedzialność, wydaje się lekko przebrzmiałe.
Amerykanie oszaleli na punkcie teleturniejów, w których można wygrać milion dolarów. Pytanie zadawane przez jednego z prowadzących: „Czy jest to twoja ostateczna odpowiedź?”, stało się ulubioną frazą w prywatnych rozmowach i politycznych dyskusjach.
[warto mieć w biblioteczce]
[tylko dla znawców]
W najbliższą niedzielę późną nocą Andrzej Wajda odbierze w Los Angeles Oscara, która to nagroda słusznie napawa rodaków dumą. Tłumiąc nieco wzruszenie możemy zauważyć także symboliczną wymowę zdarzenia: oto wybitny polski twórca, cały z naszej wielkiej literatury, z Romantyzmu, staje się bohaterem jednego z globalnych przedsięwzięć kultury masowej. I do twarzy mu z tym.
Pranie brudów staje się coraz bardziej widowiskowe. Najpierw Dosia obrzuciła błotem droższych konkurentów, w wyniku czego Ariel w publicznej przepierce udowodnił, że jest od niej bardziej skuteczny. Spranej Dosi w sukurs przyszła świeża Bryza w tabletkach. Wywabianiu plam na honorze producentów towarzyszy pranie mózgów konsumentów.
Niech polskie znaczy doskonałe – namawiał Gierek, usiłując eksportem doskonałych wyrobów zrównoważyć zadłużenie kraju. Niestety, nasi wierzyciele mieli doskonalsze i naszych nie chcieli. Ćwierć wieku później historia się powtarza: niech polskie przedsiębiorstwa będą bardziej konkurencyjne – wzywa rząd, zatrwożony narastającą nierównowagą w handlu. Czy i finał będzie podobny?
Z momentem fuzji AOL - Time Warner, która wprowadziła Internet do głównego nurtu gospodarki światowej, wzrosło zaniepokojenie przepaścią dzielącą biednych i bogatych w informatyce.
Ci chłopcy to właściwie nie jest patologia ze społecznego dna. A nawet zupełny brak patologii.
Minął rok od wejścia w życie ustawy o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, którzy w latach 1944–89 sprzeniewierzyli się swej niezawisłości. Wydanie ustawy poprzedziła burzliwa dyskusja, bo osoby znające nieco mechanizmy wymiaru sprawiedliwości przywitały ten krok z daleko idącym sceptycyzmem. Mieli rację. Okazało się bowiem, że góra urodziła mysz.
Mało kto kwestionuje dzisiaj, że telekomunikacja i informatyka, symbolizowane przez wszechobecny Internet, są motorem rozwoju gospodarki. Co jednak napędza teleinformatykę? Ludzie. A tych brakuje. W 2002 r. w Europie Zachodniej będzie ponad milion wolnych miejsc pracy dla informatyków. W Stanach Zjednoczonych pojawi się o 850 tys. więcej stanowisk niż chętnych do ich objęcia. Już w tej chwili w Europie czeka 350 tys. wolnych informatycznych miejsc pracy, z czego 75 tys. w najbliższych nam Niemczech.
Dzięki tej kuchni świat poznał pomidory i kukurydzę, fasolę i dynię, avocado, orzeszki ziemne i piniowe, indyka, wanilię i czekoladę. Ta kuchnia łączy w sobie najlepsze cechy hiszpańskie, francuskie, arabskie, żydowskie, włoskie, austro-węgierskie, chińskie, filipińskie, tureckie i wreszcie afrykańskie. Mimo to nie dała się zdominować obcym wpływom, tylko anektowała najlepsze przysmaki. W każdym calu nadal jest narodowa. To kuchnia meksykańska.
Tadeusz Olszański poruszył nieznane szerzej dzieje współpracy polskiej i węgierskiej arystokracji w czasie II wojny światowej (POLITYKA 51/99). Węgierski historyk dopisuje glossę.
Rozmowa ze Stefanem Ballem, immunotoksykologiem, profesorem Uniwersytetu Québec w Kanadzie
„Wojny tytoniowe”, TVP 2
Każdy Żyd przywozi Elimelechowi swój kłopot, prosi o protekcję u Boga i wierzy, że ją uzyska.