1143. dzień wojny. Dyskretna pomoc. Skąd na ukraińskim froncie chińszczyzna i Chińczycy?
Donald Trump chyba nieco przejrzał na oczy. Na X napisał: „Rosja musi się ruszyć. Zbyt wielu ludzi ginie, tysiące tygodniowo w okropnej i bezsensownej wojnie – wojnie, która nie powinna wybuchnąć i do której by nie doszło, gdybym to ja był prezydentem”. Czy to oznacza usztywnienie stanowiska USA wobec Rosji? A kto wie, w dziedzinie bezpieczeństwa Donald Trump podejmuje racjonalne decyzje.
Kilka krajów obiecało Ukrainie znaczną pomoc wojskową, w tym Holandia, która ma dla Ukrainy zakupić system przeciwlotniczy Hawk starszej nieco generacji, ale wciąż skuteczny, i Norwegia, która ma w znacznym stopniu wyposażyć szkoloną w tym kraju ukraińską brygadę zmechanizowaną. Największy pakiet przygotowały jednak Niemcy, które mają dostarczyć kolejny system przeciwlotniczy Iris-T, bardzo nowoczesny i skuteczny. Ale są tam pakiety zapasowych rakiet do Iris-T i do Patriota, są kolejne wyremontowane starsze czołgi Leopard 1A5 i transportery opancerzone Marder, jest amunicja artyleryjska i strzelecka oraz inne towary.
Były rosyjski dowódca 58. Armii gen. mjr Iwan Popow, który został zdjęty ze stanowiska jakiś rok temu, wrócił do Ukrainy jako dowódca karnego batalionu Sztorm Z, z zawieszonym prawem do używania stopnia generalskiego. Rusza wraz ze swoimi żołnierzami do szturmów na ukraińskie pozycje. Jak krwią odkupi swoje winy, ma szansę powrócić do oryginalnego stopnia.
Kreml używa wobec Estonii takiej samej narracji jak wobec Ukrainy przed agresją na ten kraj w latach 2020–22. Obawy, że Rosjanie zaatakują państwa bałtyckie zgrupowaniem wojsk „Północ” przed całkowitym upadkiem Ukrainy, są w NATO coraz bardziej poważne i ma to, jak widać, swoje realne podstawy.
Na frontach większych zmian nie ma. Dlatego szczegółowo o sytuacji na jutro.
Żołnierze chińsko-rosyjscy
Wspomniani na wstępie Chińczycy zostali wzięci do niewoli przez ukraińską 81. Brygadę Aeromobilną walczącą w rejonie Biłohoriwki, czyli tuż na południe od rzeki Doniec, na północny wschód od Bachmutu. Wiadomo, że wielu Rosjan mieszkających na Dalekim Wschodzie ma podobne rysy. Ale schwytani nie dość, że nie mówili po rosyjsku, to jeszcze mieli przy sobie chińskie dokumenty. Jeńcy zostali przekazani GUR, czyli ukraińskiemu wywiadowi, który ściągnął zaufanego tłumacza języka mandaryńskiego. Poza tym, że potwierdził on ich chińskie obywatelstwo i pochodzenie, GUR niczego nie ujawnia, czemu trudno się dziwić. W każdym razie do siedziby ukraińskiego MSZ wezwano chińskiego chargé d’affaires, który jest w Ukrainie szefem placówki dyplomatycznej, i poproszono go o wyjaśnienia. Chiński dyplomata pełniący obowiązki ambasadora niewiele wyjaśnił poza oświadczeniem, że władze ChRL nikogo na wojnę w Ukrainie nie wysyłają. Protest Ukrainy nie zrobił na nim wielkiego wrażenia.
Czytaj także: Kłamstwa i kasa. Skąd Putin bierze żołnierzy?
Skąd biorą się chińscy obywatele w szeregach wojsk rosyjskich? Rosja oficjalnie nie prowadzi rekrutacji na terenie Chin, a Chiny oficjalnie jej zakazują, więc Rosja nie ma tam biur rekrutacyjnych. Ale rosyjscy rekruterzy działają nieoficjalnie. W internecie w Chinach można znaleźć stosowne ogłoszenia. Chińscy obywatele do rosyjskiego wojska są kuszeni zarobkami, ale bez wielkich sukcesów. A przecież są kraje, które stanowczo zakazują werbowania swoich obywateli do rosyjskiego wojska, i zakaz ten jest stanowczo egzekwowany. To wszystkie kraje Unii Europejskiej, ale także np. Indie, najliczniejszy obecnie kraj świata. W Ukrainie jesienią 2024 r. znaleziono jednak ciała dwóch zabitych Hindusów. Z kolei rok wcześniej trafiono na dwóch Nepalczyków w rosyjskich mundurach. Łącznie potwierdzono śmierć 16 Nepalczyków i 12 Hindusów. Skąd się tam wzięli?
Okazuje się, że Rosjanie rekrutują obywateli obcych państw spośród tych, którzy pracują w Rosji – zarówno oficjalnie, jak i „na czarno”. Tych drugich oczywiście rekrutować łatwiej, bo można im grozić więzieniem. Chińczycy, Nepalczycy, Hindusi, a już szczególnie mieszkańcy postradzieckich republik Azji Środkowej są nakłaniani do podpisania kontraktów na służbę wojskową w strefie Specjalnej Operacji Wojskowej i takim to sposobem w rosyjskim wojsku służy wielu obcokrajowców. Osobom z republik azjatyckich często zabiera się dokumenty – kto odróżni mieszkańca Kirgistanu mówiącego dobrze po rosyjsku od mieszkańca Tuwy albo Buriata? Ale Hindusów, Nepalczyków, Kenijczyków, Etiopczyków czy innych mieszkańców Afryki zdradza nie tylko brak znajomości rosyjskiego, ale wyraźnie inny wygląd. Ci ostatni na wojnie w Ukrainie także się pojawiają – są to głównie studenci, którzy przyjechali do Rosji, ale potrzebują w niej źródeł utrzymania. Takim osobom z pomocą przychodzi rekruter… Dlatego wśród walczących w Ukrainie w rosyjskich mundurach można spotkać ludzi, których rosyjskie pochodzenie jest wątpliwe już nawet na pierwszy rzut oka.
Ale są też tacy, którzy się specjalnie niczym nie wyróżniają. W Ukrainie zginął serbski nacjonalista, szef organizacji Czetników Bratislav Živković. Zresztą Serbów po stronie Rosji walczy więcej, a są też Osetyńcy, Ormianie, mieszkańcy Abchazji itp.
Powstaje pytanie: dlaczego Rosjanie tak chętnie korzystają z zagranicznych ochotników? Przede wszystkim oszczędzają swoich ludzi, po co mają ginąć, skoro ci zza granicy są tak naiwni? Giną za Rosję za marne ruble. Czy rosyjskie władze nagle zaczęły tak dbać o swoich obywateli? Nie, Rosjanie są „oszczędzani” na ważniejszą operację, na kolejną wojnę. Na którą też tworzy się system rekrutacyjny, by uzupełniać stany osobowe dodatkowymi rekrutami.
Pekin pomaga dyskretnie
Chiny teoretycznie się do tej wojny nie wtrącają. Przygotowały swego czasu nawet plan pokojowy, o którym było z góry wiadomo, że Ukraina go odrzuci, bo był bardzo dla niej niekorzystny – musiałaby uznać okupowane przez Rosjan ziemie za rosyjskie. Rosja ten plan zignorowała milcząco, więc nikt Moskwy nie oskarżył o to, że nie chce pokoju. A przecież, gdyby chciała, to by „weszła” w tę propozycję. Przy okazji warto wspomnieć, że oficjalnie chińskie władze „szanują niepodległość Ukrainy”.
Tymczasem państwowe media w Chinach przedstawiają toczącą się wojnę bardzo jednostronnie, bardzo prorosyjsko. Słuchając tego przekazu, można odnieść wrażenie, że wszystkiemu jest winna Ukraina, a Rosja walczy jedynie o swoje prawa. Czy nie ma w tym sprzeczności? Jak sojusznik Rosji może „szanować niepodległość Ukrainy”, gdy Rosja walczy o pokonanie jej całej? Może, bo Rosja nie zamierza pozbawiać Ukrainy niepodległości. Czy Białoruś jest niepodległym państwem? Jest, i tak samo będzie z Ukrainą. Jedynie w Kijowie prezydentem zostanie człowiek popierany przez Moskwę i od Kremla zależny. Ukraina stanie się sojusznikiem Rosji i być może wspólnie wyruszy do walki o nowy, lepszy świat bez zepsutych państw zachodnich. Dlatego właśnie Pekin „szanuje niepodległość Ukrainy”, podobnie jak i Moskwa. A świat daje się nabierać, że Rosja napadła na Ukrainę, a Chiny to potępiają. Nic bardziej błędnego! Oba państwa dogadują się dość dobrze. Już w styczniu 2023 r. Bloomberg pisał o dostarczaniu Rosji przez Chiny różnych dóbr podwójnego zastosowania, w lutym wtórował mu the „Wall Street Journal”, a w marcu Politico. Rosyjscy żołnierze na Telegramie narzekali, że chińskie opony do ich urali i kamazów pękają i zużywają się znacznie szybciej niż oryginalne rosyjskie, których ciągle brakuje. Potem na froncie pojawiły się lekkie chińskie samochody terenowe Desertcross 1000-3, które zyskały sobie sławę jako „golfowe wozy bojowe”, wzbudzając wesołość w Ukrainie i nie tylko. Rosjanie używali ich do szturmów na samej linii frontu i oczywiście szybko wytracili. A według oficjalnego komunikatu producenta rosyjska „gospodarka narodowa” zakupiła ich wówczas tysiąc sztuk.
Czytaj także: Czemu Chiny nie docisną Putina? Wpływowy chiński ekonomista dla „Polityki”
Chiny zaopatrują Rosję także w wiele innych ważnych rzeczy, teoretycznie o przeznaczeniu cywilnym, ale faktycznie przeznaczonych dla wojska. Są to np. różne odbiorniki nawigacji satelitarnej, które można montować też na pojazdy wojskowe. Części do aparatów bezpilotowych – oczywiście cywilnych… Na front z Chin trafiają – to już bardziej jednoznaczne – także środki łączności i zakłóceń radioelektronicznych. Ale najważniejsze są dostarczane z Chin wszelkiego rodzaju mikroprocesory i cała elektroniczna baza elementowa, bez której nie ma możliwości wytwarzania systemów kierowania uzbrojeniem i wielu innych rzeczy. Tego Rosji brakowało najbardziej: kupując przez pośredników, Rosjanie przepłacali, a w Chinach jest taniej.
Chińska pomoc dla Rosji jest oczywiście dyskretna. Na jednym z wysłanych do Rosji urządzeń elektronicznych znaleziono podrobione oznaczenia jednej z firm tajwańskich, co Chińczykom jest zrobić najłatwiej. Nie dostarczają Rosji żadnego uzbrojenia ani części do broni, choć mogliby uruchomić produkcję np. brakujących luf armatnich. Ale nie chcą oberwać sankcjami, więc do dostaw amunicji wyznaczyli przykładowo Koreę Północną. Wyznaczyli, bo KRLD nie robi nic bez ich przyzwolenia. Jakby Pekin powiedział „nie”, to żadnej amunicji by nie było. Ale same Chiny są czyste, choć pomagają jak mogą. Ślą mikroprocesory tonami – kto wie, może Rosjanie zwiększyli produkcję pralek albo szykują się do masowej produkcji samochodów? Nigdy nie wiadomo, prawda?