Świat

To była kwestia czasu. AI w służbie administracji Trumpa. Urzędnicy czują się jak w ruchu oporu

6 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Protesty przeciw rządom Donalda Trumpa i jego administracji odbyły się 5 kwietnia 2025 r. w największych amerykańskich miastach, m.in. w Los Angeles. Protesty przeciw rządom Donalda Trumpa i jego administracji odbyły się 5 kwietnia 2025 r. w największych amerykańskich miastach, m.in. w Los Angeles. Daniel Cole / Forum
Reuters poinformował, że stworzona przez Elona Muska jednostka mająca optymalizować działania rządu federalnego, tzw. DOGE, używa sztucznej inteligencji do analizowania wewnętrznej komunikacji urzędników. Wcześniej podobne rozwiązania zastosował Departament Stanu.

Taki obrót spraw był oczywiście łatwy do przewidzenia. W końcu administracja Donalda Trumpa jest praktycznie zespolona z największymi amerykańskimi firmami technologicznymi, spośród których większość bierze aktywny udział w wyścigu związanym z rozwojem sztucznej inteligencji.

Kwestią czasu było więc, kiedy dojdzie do połączenia światów nowej technologii i sektora publicznego. Według ustaleń dziennikarzy Reutersa, powołujących się na źródła wewnątrz administracji, przynajmniej jedna instytucja federalna jest już monitorowana za pomocą AI. Chodzi o komunikację pomiędzy jej pracownikami, która analizowana jest pod kątem stwierdzeń krytycznych pod adresem Elona Muska i Donalda Trumpa.

Jak wynika z informacji zdobytych przez Reutersa, najpewniej chodzi o EPA – Environmental Protection Agency, instytucję zajmującą się wdrażaniem regulacji klimatycznych i ochroną środowiska.

Czytaj także: „Pompuj i uciekaj”. Trump zakończył kryptozimę. I zarobił. Kryptobracia są zadowoleni

Jak w ruchu oporu

Nie byłoby to zaskakujące, bo EPA jest jedną z agend federalnych najbardziej krytykowanych przez Trumpa i jego wyborców, była celem jego ataków propagandowych. Od początku drugiej kadencji Trumpa zawieszonych w swoich obowiązkach zostało ponad 600 pracowników tej jednostki, a DOGE otrzymało zadanie zredukowania jej budżetu o 65 proc. O cenzurze zastosowanej przez ludzi Muska wiedzą już wszyscy, którzy w EPA jeszcze pracują.

Źródła cytowane przez Reutersa mówią wprost o rozmowach z managerami średniego szczebla i dyrektorami, którzy ostrzegają podwładnych przed używaniem „języka antyrządowego”. Wśród pracowników krążą rady brzmiące jak instrukcje funkcjonowania ruchu oporu w państwie niedemokratycznym. Nie korzystaj ze służbowych narzędzi, kiedy piszesz na tematy polityczne. Szyfruj komunikację. Pomyśl dwa razy, zanim napiszesz coś kontrowersyjnego. Nie przechowuj na służbowych komputerach plików – nawet żartobliwych memów – które w przyszłości mogą ci zaszkodzić. W dobie sztucznej inteligencji wszystko jest dostępne w mgnieniu oka.

W dodatku, jak wynika z tekstu Reutersa, do własnej komunikacji pracownicy DOGE masowo używają Signala. To z kolei stanowi jawne naruszenie nie tylko rządowych zasad bezpieczeństwa, ale też ustaw nakazujących archiwizowanie wiadomości pracowników federalnych.

Czaty grupowe – podobnie jak słynny już czat w sprawie bombardowania Hutich, założony przez Mike’a Waltza – mają bowiem ustawiony mechanizm autodestrukcyjny. Aplikacja kasuje zawartość konwersacji po tygodniu, a po zniknięciu rozmowa staje się niedostępna. Oznacza to, że nie zostanie po niej żaden ślad, choć prawo federalne nakazuje archiwizowanie zawartości skrzynek mailowych i telefonów komórkowych osób, które pracują w administracji publicznej.

To nie pierwszy przykład zastosowania sztucznej inteligencji przez administrację Trumpa. Co więcej, kolejne instytucje przyznają się do włączania tej technologii w proces „optymalizacji działań sektora publicznego”. Dokładnie to zrobiła sama EPA w komentarzu do artykułu Reutersa, chociaż nie sprecyzowano, w jakim stopniu i na jakiej zasadzie AI jest stosowane. Pracownicy mówią także o szerokim użyciu modelu Grok AI, należącym do Elona Muska, choć i tu na razie brakuje szczegółów.

Warto jednak przypomnieć, że wcześniej podobne informacje pojawiły się w kontekście Departamentu Stanu. Już na początku marca portal Axios informował, że podlegająca Marco Rubio instytucja prowadzi „analizę ze wsparciem sztucznej inteligencji”, w ramach której poddane ocenie są wpisy w mediach społecznościowych zagranicznych studentów amerykańskich uczelni. Axios pisał wówczas o „dziesiątkach tysięcy” kont, które były analizowane przez Departament Stanu (pod kątem „postaw wspierających Hamas”). To gigantyczne nadużycie, bo wpisów otwarcie popierających palestyńską organizację było relatywnie niewiele – zdecydowanie więcej pojawiało się komentarzy wzywających do zaprzestania wsparcia Izraela czy wycofania uniwersyteckich inwestycji w firmy działające w tym kraju.

Czytaj także: Hołd PiSki. Trump zahipnotyzował polską prawicę. Pobudka może być bolesna

Tak umiera demokracja

Dla Departamentu Stanu to jedno i to samo. Dowodzi tego przykład Rumeysy Ozturk, tureckiej doktorantki z Tufts University, aresztowanej przez nieoznakowanych agentów przed domem w Somerville w stanie Massachusetts. Nieznane publicznie są nawet zarzuty pod jej adresem – wiadomo natomiast, że była współautorką felietonu w uczelnianej gazecie nawołującego do pokoju w Palestynie i przyjęcia przez senat uczelni rezolucji potępiającej działania Sił Obrony Izraela (IDF).

To najwyraźniej wystarczyło, żeby 28-latkę przewieźć do centrum osadzania nielegalnych imigrantów w Luizjanie, anulować jej wizę – o której Rubio mówi publicznie, że jest „prezentem od amerykańskiego narodu” – oraz odmówić wypuszczenia jej za kaucją. Cofanie zgody na pobyt i naukę w USA jest elementem szerszego ataku na uniwersytety, które Trump i jego ludzie niszczą w sposób brutalny i ostateczny. Jak wynika z informacji CNN, anulowanych zostało już ponad 300 wiz studenckich, w zdecydowanej większości przypadków bez podania przyczyny. Prof. Adam Przeworski, legenda amerykańskiej politologii i jeden z najważniejszych na świecie teoretyków demokracji, napisał w swoim internetowym pamiętniku, że „każdy może stać się celem tej administracji i niemożliwe jest przewidzenie, kto będzie następny”.

Podobnych doniesień z USA należy w następnych tygodniach spodziewać się więcej – nie tylko z powodu postępu technologicznego. Za oceanem rośnie liczba zwolenników teorii, według której to właśnie rozwój AI był głównym powodem powołania DOGE i wejścia Muska do administracji. Nie jest przypadkiem, że mówi się teraz o jego odejściu – już po skutecznie przeprowadzonych atakach m.in. na instytucje odpowiedzialne za podatki (IRS) czy badania i zdrowie publiczne (NIH, CDC). IRS to nic innego jak największa w Stanach Zjednoczonych baza danych. Dostęp do danych chorób zakaźnych, monitorowania wskaźników żywieniowych czy ruchu przez granicę z krajów zagrożonych epidemiami (to ostatnie robiło też CDC) to gigantyczny, z niczym nieporównywalny zastrzyk danych do trenowania sztucznej inteligencji Muska. I to w czasach, gdy inni rywale, zwłaszcza OpenAI, mają ogromne problemy ze skokową poprawą swoich modeli, bo zwyczajnie brakuje im właśnie danych (są chronione w ramach ochrony prywatności użytkowników internetu).

Jeśli by się to potwierdziło, mielibyśmy dowód, że w Stanach Zjednoczonych mamy do czynienia z czymś na wzór cyfrowej kleptokracji. Gdzie władza używa nowych technologii do zdławienia oporu społecznego, cenzury, walki z politycznymi rywalami, a jednocześnie członkowie administracji wykorzystują swoją pozycję w celu zwiększenia majątku i polepszenia pozycji na rynku. Tak umiera demokracja – tylko że tym razem nie w ciemnościach, ale na widoku.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Diabeł i raj Katarzyny Gärtner. Jak słynna autorka „Małgośki” straciła dorobek życia

83-letnia dziś Katarzyna Gärtner, słynna kompozytorka „Małgośki” i wielu innych przebojów, tuła się po domach przyjaciół i stara odzyskać dom, studio oraz swój dorobek artystyczny.

Violetta Krasnowska
06.04.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną