Świat

1140. dzień wojny. Co może zdziałać lotnictwo europejskich państw NATO na misji w Ukrainie?

9 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
MiG-29 MiG-29 Michał Adamowski / Reporter / East News
Jeżeli w Ukrainie doszłoby do misji bojowej, zamiast pokojowej, a o takiej mówią Francuzi, to lotnictwo europejskich państw NATO będzie w niej odgrywało kluczową rolę.

Od kilku dni nocne niebo nad Ukrainą pozostaje względnie spokojne, nie licząc rejonu linii frontu. Od połowy grudnia rosyjskie bezpilotowce i pociski kierowane co noc niszczyły ukraińskie miasta, zaprzestały nagle kilka dni temu, najwyraźniej z powodu wyczyszczenia rosyjskich magazynów. Jedynie w sobotnią noc iskandery spadły na Krzywy Róg, gdzie zniszczyły m.in. plac zabaw.

Wraz z nadejściem wiosny robi się coraz goręcej, również na froncie. Dla Rosjan będzie to czas na otwarcie nowych „kleszczy”, w których zamknięci obrońcy będą ponosić duże straty, stopniowo tracąc chęć do dalszej walki. Kierunek Pokrowski nie będzie już dla Rosjan najważniejszy, ale póki co – to właśnie na nim dzieje się najwięcej. W ostatnich dniach wieś Łysiwka ponownie stała się areną zaciekłych walk. Wojska ukraińskiej 25. Brygady Powietrznodesantowej zostały na dobre wypchnięte ze wsi, a raczej z jej ruin.

Wieś nie została jednak od razu zajęta przez Rosjan, bo obrońcy wcale nie cofnęli się daleko, a jedynie do sąsiedniego Suchego Jaru, czyli ostatniej wioski przed Myrhogradem. Obrońcy cofnęli się również z miejscowości Szewczenko, którą ponownie zaczęli zajmować dawni donieccy separatyści. Gorąco było także w Nadijiwce. Rosyjskie źródła donosiły o sukcesach w tym rejonie, ale okazały się one wręcz mikroskopijne.

Czytaj też: Czy NATO jest gotowe na misję bojową w Ukrainie? Są dwa scenariusze, jeden to wojna w Polsce

Miasto zmienione w stos ruin

Nieopodal powstaje zalążek rosyjskich „kleszczy” domykających się na dwóch kierunkach pomiędzy rzekami Wowcza a Mokry Jały, wzdłuż których atakują rosyjskie wojska. Mogą się one pochwalić sukcesem jedynie przy rzece Mokry Jały, gdzie 5. Brygada Pancerna zajęła Wesełe i atakuje dalej na północ. Broniąca się 141. Brygada Zmechanizowana musiała zająć pozycje w sąsiedniej Fedoriwce.

Drugie, wschodnie ramię kleszczy już takie szczęśliwe nie jest. Po zdobyciu Rozływu Rosjanie spróbowali w kuriozalny sposób szturmu w kierunku Oleksijiwki, atakując zwartą kolumną wprost po głównej drodze. Skończyło się to absolutną klapą, eksdonieckie wojska poniosły spore straty. Do powstania niedomkniętego kotła jest jeszcze daleko.

Podobny półkocioł zarysował się w pasie Grodiwka – Baraniwka – Konstantyniwka – Czasiw Jar. Z rosyjskiej perspektywy to ten kierunek wygląda najbardziej obiecująco, toteż właśnie tam agresor gromadzi swoje rezerwy. W rejon Czasiw Jaru przybywają wojska 150. Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych, a z drugiej strony w okolice Wozdwiżenki przybył 255. Pułk Strzelców Zmotoryzowanych.

Wygląda więc, że pierwsze skrzypce w przyszłej ofensywie będzie grać 8. Armia Ogólnowojskowa, od sierpnia nosząca wyróżniający tytuł Gwardyjskiej. Obecnie po obu stronach rozpoczęła się pauza operacyjna, Rosjanie nie próbują atakować ani od strony Baraniwki, ani Czasiw Jaru. Wykorzystują ten czas na stopniowe niszczenie leżącej po środku Konstantyniwki, która od dłuższego czasu jest regularnie ostrzeliwana i bombardowana bombami kierowanymi. Rosjanie zamieniają miasto w stos ruin, zanim w ogóle rozpoczną na nie szturm.

Pośrodku całego wybrzuszenia walki jak najbardziej trwają. Mowa tu przede wszystkim o Torećku, który w wyniku starć zdążył zamienić się już w morze ruin. Nadal broni się tam zbieranina wojsk i specjalnych oddziałów policji, które utrzymują agresora w obszarze miasta. Niestety poza miastem Rosjanie zaliczają sukcesy. Po stronie zachodniej zajęli Oleksandropil, skąd musiała wycofać się 109. Brygada Obrony Terytorialnej. Na wschód od Torećka Rosjanie sforsowali kanał Doniec–Donbas w Ozarianiwce, nie wyrwali się jednak zbyt daleko. W nieodległej Drużbie wojska agresora stworzyły niewielki wyłom w obronie, wypuszczając się na zaledwie kilometr w stronę Dyliwki. Oprócz rosyjskich i byłych donieckich wojsk działają w tym rejonie jeszcze oddziały PMC „Redut”, firmy prowadzonej przez rosyjski wywiad.

Czytaj też: Zniszczyć ukraińskiego ducha. Rosjanie mają na to skuteczne metody

Ukraińcom udało się odzyskać kilka pozycji

Po serii krwawych potyczek front na pograniczu obwodu kurskiego został w zasadzie ustabilizowany. Rosjanie wprawdzie kontynuowali atak z Basiwki w kierunku Łokni, ale bez powodzenia. Po drugiej stronie granicy udało im się odzyskać większą część Gujewa, w czym pomogli ochotnicy z Armenii. Pod ukraińską kontrolą pozostają jedynie przygraniczne Olesznia i Gornal. Na terenie obwodu biełgorodzkiego to Rosjanie przeszli do kontrataku, wypychając ukraińskie wojska z Popowki. Najważniejszy cel tego wtargnięcia został jednak w zasadzie osiągnięty: droga z Hłubnego do Myropilii pozostała relatywnie bezpieczna. Rosjanie nie posiadali dogodnych pozycji do ataków dronami na tej drodze.

Sytuacja obrońców we wschodniej części obwodu charkowskiego zaczęła się pogarszać. Kilka dni temu Rosjanie, po przebiciu się przez Iwaniwkę, dotarli do Kateriniwki, skutecznie przecinając obrońcom drogę Łymań – Borowa. Utrata kontroli nad tą drogą zdecydowanie utrudni zaopatrzenie broniącym się kilkunastu ukraińskim brygadom. Tym samym rejon Kateriniwka – Stepowe stał się bardziej zagrożony, pozostał bowiem tylko jeden kierunek zaopatrzenia: od zachodu przez Borową i częściowo zniszczony most na Oskilu.

Niewesoło mają również obrońcy Kupiańska, niedawno Rosjanie zajęli Zapadne oraz podeszli pod Kindrasziwkę na północ od miasta. Sam Kupiańsk nie ma już jednak takiego znaczenia jako węzeł logistyczny, od kiedy rosyjskie wojska zbliżyły się na tyle, aby móc skutecznie ostrzeliwać miasto. W północnej części obwodu charkowskiego panuje względy spokój, choć Ukraińcom udało się odzyskać kilka pozycji pomiędzy miejscowościami Lipcy i Łukańcy.

Południowy odcinek frontu pozostaje w większości nieaktywny. Wyjątkiem jest jego zachodni kraniec, nieopodal dawnego brzegu Zbiornika Kachowskiego, który zniknął po wysadzeniu zapory w Nowej Kachowce. Niedługo po tym, jak rosyjskie wojska zajęły Szczerbaki oraz Małe Szczerbaki, wyłom zaczęto poszerzać również i na zachód. Wojska 429. Pułku Strzelców Zmotoryzowanych ruszyły z Piatichatek na Łobkowe i zdobyły je w całości. Przed Kamjańskiem zostały jednak zatrzymane, więc sytuacja obrońców nie uległa pogorszeniu. Dalej na zachód trwa już tylko wymiana wzajemnych uprzejmości w postaci pocisków artyleryjskich i dronów, które spadają także na tereny zamieszkałe. Regularnie w ten sposób obrywa Chersoń.

Czytaj też: Jak Rosjanie wypracowują decyzje strategiczne? Zachód musi to zrozumieć

Lotnictwo państw europejskich

Jeśli dojdzie do misji bojowej w Ukrainie, jedną z głównych sił NATO będzie lotnictwo bojowe – i to europejskie, bez amerykańskiego. USA, które nałożyły cła na cały świat, łącznie z zaatakowaną Ukrainą, a nie nałożyły ich na Rosję, najwyraźniej starają się ją pozyskać do rozprawy z Chinami. Rosjanie, niszcząc Ukrainę i wyciągając rękę po kolejne kraje europejskie, uważają, że odbierają Amerykanom ich strefę wpływów, więc w ogóle tych umizgów nie rozumieją. Uważają je za podstęp, który ma uśpić ich czujność, zanim nastąpi bolesny cios.

W każdym razie na udział Amerykanów w lotniczych działaniach w Ukrainie nie ma co liczyć. Pozostaje pytanie, czy administracja Trumpa nie wyda zakazu udziału w takiej operacji samolotów produkcji amerykańskiej, czyli wszystkich F-35A i F-35B, którymi dysponują Brytyjczycy, Włosi, a także Belgia, Holandia, Norwegia i Dania. Kraje te nie mogłyby wówczas brać udziału w operacji. Nie wiadomo, co z samolotami F-16, które posiadają Polska, Rumunia, Grecja i co najważniejsze Turcja. Taki zakaz pogrążyłby firmę Lockheed, która mogłaby stracić zagraniczne zamówienia na miliardy dolarów, więc miejmy nadzieję, że nie zostanie wydany.

Należy przyjąć, że w misji bojowej na Ukrainie używane będą przede wszystkim samoloty produkcji europejskiej. Francja w Siłach Powietrznych ma 95 samolotów Rafale i jeszcze 41 w Siłach Morskich, dodatkowo ma także 91 starszych Mirage 2000. Wielka Brytania z europejskich samolotów ma 137 Eurofighterów Typhoon. Niemcy– 143 Eurofightery i jeszcze 89 starszych Tornado. Nie wiadomo jednak, czy Niemcy wydzieliliby lotnictwo do takiej misji. Czesi mają jedynie 14 samolotów Gripen, więc za granicę nic nie wyślą. Za to Szwedzi mają 204 gripeny i mogą wysłać kontyngent lotniczy. Francuzi mogą spokojnie wystawić ze 40 rafali, Brytyjczycy podobną liczbę eurofighterów. To już jest ponad setka samolotów bojowych, które z pewnością stanowią poważniejszą siłę niż 20 ukraińskich F-16 starszej generacji i pięć samolotów Mirage 2000.

Czytaj też: Mści się błąd z pierwszych miesięcy starcia. Nieśmiałość Zachodu to jedno

Gdy NATO było fajną zabawą

Europejskie samoloty są nowocześniejsze, mają większe możliwości poszukiwania i niszczenia celów nawet z własnego terytorium, co jest ważne, bo rosyjska obrona przeciwlotnicza jest dość silna. Jej pokonanie bez udziału Amerykanów będzie znacznie trudniejsze, ale nie niemożliwe. Amerykanie skupili w swoich rękach różne środki, które do tego służą, w tym samoloty rozpoznania radioelektronicznego, samoloty uzbrojone w specjalne rakiety przeciwradiolokacyjne AGM-88 Harm z układami poszukiwania i wskazywania celów itd.

Kiedy NATO było fajną zabawą w program Partnerstwo dla Pokoju, założono, że członkowie sojuszu nie muszą dysponować wszystkimi możliwościami, lecz każde państwo będzie się w czymś specjalizować, a w razie wojny wesprze sojuszników na tym polu. W przełamywaniu obrony powietrznej, czyli w niszczeniu radarów kierowania ogniem systemów przeciwlotniczych, wyspecjalizowali się Niemcy i częściowo Włosi. Ale tak się nieszczęśliwie złożyło, że żadne z tych państw nie wyraziło na razie chęci udziału w misji wojskowej w Ukrainie, więc nie można liczyć na ich udział wraz z ich samolotami Tornado ECR z system wskazywania celów i rakietami AGM-88 Harm. Polska kupiła wreszcie 200 amerykańskich pocisków przeciwradarowych najnowszej generacji AGM-88G AARGM-ER, ale plan ich dostaw na lata 2029–35 zgodnie z kontraktem podpisanym w 2023 r. woła o pomstę do nieba. Jesteśmy krajem frontowym, a wrzucono nas bezlitośnie w długą kolejkę chętnych.

Poza wymienionymi państwami przeciwradarowe pociski AGM-88 Harm, spełniające kluczową rolę w zwalczaniu wrogich systemów rakietowych, kupiły też Hiszpania, Grecja i Turcja, choć tego od nich nie wymagano. Szkoda, że żadne z nich nic nie mówi o udziale w misji wojskowej w Ukrainie. Choć jest jeden wyjątek. Turcja oświadczyła, że rozważa udział w operacji. To takie dyplomatyczne posunięcie, które tak naprawdę mówi: wyślemy wojska, ale co nam macie do zaoferowania?

Jakiś układ handlowy z UE? Warto wiedzieć, że Turcja ma jedno z najsilniejszych lotnictw państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Składa się z 240 samolotów F-16C i F-16D oraz 80 starszych oraz głęboko zmodernizowany F-4 Phantom. Piloci tureccy są nie tylko doskonale wyszkoleni, ale i doświadczeni bojowo. Tureckie lotnictwo byłoby więc w takiej misji bardzo pożądane.

Europie brakuje dobrego komponentu rozpoznawczego. Występuje on w formie szczątkowej: Francuzi mają kilka własnych samolotów rozpoznania radioelektronicznego, Szwedzi kilka samolotów dozoru radiolokacyjnego, które pozwalają na dowodzenie lotnictwem. W porównaniu do możliwości amerykańskich to bardzo mało. Lotnictwo Europy ma zatem solidny komponent uderzeniowy, ale w pewnych obszarach – np. w rozpoznaniu – jest dość ułomne.

W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu administracja Trumpa zezwoli na udział w misji wszystkich samolotów produkcji amerykańskiej, choć F-35A tylko do obrony powietrznej na terenie Ukrainy. Wykorzystane zostaną F-16, ale co ważniejsze – będzie można użyć także samolotów rozpoznawczych, prowadzących rozpoznanie zdalnie, znad własnego terytorium. Posiadają je Wielka Brytania i Francja.

Najnowsze samoloty bojowe z silnym i precyzyjnym uzbrojeniem wsparte komponentem rozpoznawczym mogą stanowić realną siłę w Ukrainie. Pozostaje pytanie, czy ktoś odważy się tej siły użyć, czy będziemy czekać do czasy, gdy trzeba będzie bronić państw bałtyckich, a następnie Polski.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Diabeł i raj Katarzyny Gärtner. Jak słynna autorka „Małgośki” straciła dorobek życia

83-letnia dziś Katarzyna Gärtner, słynna kompozytorka „Małgośki” i wielu innych przebojów, tuła się po domach przyjaciół i stara odzyskać dom, studio oraz swój dorobek artystyczny.

Violetta Krasnowska
06.04.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną