Świat

20. rocznica śmierci Jana Pawła II. Pył batalii o polskiego papieża jeszcze nie opadł

4 minuty czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Jan Paweł II, lata 90. Jan Paweł II, lata 90. Forum
Papież Jan Paweł II podzielił los wielu polskich przywódców narodowych: po śmierci został uprzedmiotowiony i wciągnięty w grę polityczną.

20. rocznica śmierci Jana Pawła II nie wywołuje wielkich emocji, raczej falę wspomnień i komentarzy. Kontekst tej rocznicy – ostry spór polityczny między obozem demokratycznym a obozem Kaczyńskiego i Konfederacji – utrudnia ważenie argumentów za lub przeciw bilansowi pontyfikatu Karola Wojtyły. Obecna polaryzacja w polityce i społeczeństwie dotyka także tego tematu. Z latami rośnie liczba tych, którzy „po papieżu nie płakali”, zwłaszcza w młodym pokoleniu. Niechęć do upolitycznionego po linii prawicowej instytucjonalnego Kościoła przenosi się na dyskusję o samym pontyfikacie.

Zmonopolizować papieża

W ten sposób papież Wojtyła podzielił los wielu polskich przywódców narodowych: po śmierci został uprzedmiotowiony i wciągnięty w grę polityczną. Symbolem może być scena z Sejmu, kiedy posłowie PiS wyciągają podobizny Jana Pawła niczym talizmany, mające im zapewnić poparcie biskupów i katolickich wyborców. Nie żeby w innych stronnictwach nie było takich ciągotek, z wyjątkiem lewicy, lecz w ciągu minionych 20 lat to PiS-owi udało się zmonopolizować papieża politycznie.

Pod wieloma względami jest to wrogie przejęcie. Papież mówił rzeczy, których dziś nie wykrztusiliby z siebie Jarosław Kaczyński czy Karol Nawrocki. Chciał dialogu i pojednania z Żydami i Ukraińcami, odwiedził, jako pierwszy w historii Kościoła łacińskiego, synagogę i meczet, zaprosił do Asyżu na wspólną modlitwę o pokój przedstawicieli chrześcijaństwa i innych religii.

Był papieżem II Soboru Watykańskiego, „otwarcia okien Kościoła na świat”, a dziedzictwo tego Soboru podważają od dawna ultrakatoliccy konserwatyści, których w szeregach PiS i Konfederacji nie brakuje. Lansują oni nagięty do swoich politycznych celów wizerunek Jana Pawła II jako rzecznika antyliberalnej kontrrewolucji w Polsce i na Zachodzie.

Papieski koncept „kultury śmierci” jako zagrożenia dla cywilizacji zachodniej uczynili zawołaniem bojowym swojej krucjaty przeciwko pluralistycznej nowożytności szanującej zarówno prawo do, jak i od religii. Tymczasem Wojtyła nie oczekiwał powrotu do średniowiecza, lecz starał się trafić ze swym przesłaniem do ludzi wyrosłych w naszych czasach, młodych i wykształconych, a także do tradycjonalistów. I odnosił sukcesy na tym polu. Na spotkanie z JPII w laickim Paryżu przyszło milion młodych. Papież z Polski nie mówił tylko o „cywilizacji śmierci”, ale też o cywilizacji życia, w której nie powinno być miejsca na karę śmierci i wojny takie jak w Jugosławii czy Iraku. Nigdy nie oczekiwał powrotu do państwa wyznaniowego.

Czytaj też: Kto ukradł Kościół? Boga tu nie widać. „Mam poważne wątpliwości, czy wszyscy biskupi są wierzący”

Nie za „pokolenia Jana Pawła II”

Papież popierał „Solidarność” w najtrudniejszych latach po stanie wojennym, manifestacyjnie spotykał się z Lechem Wałęsą, w wolnej Polsce wsparł nasz akces do Unii Europejskiej, mimo że część ówczesnej (i dzisiejszej) prawicy politycznej i kręgów kościelnych była przeciw. Ostrzegał przed wirusem totalitarnym ukrytym w demokracji (czyż nie potwierdza tego droga Orbána czy Trumpa?), ale odwoływał się do idei praw człowieka, fundamentu systemu demokratycznego. Nie było to wcale oczywiste w Kościele rzymskim.

Odrzucał jednak niektóre z nich, w tym prawo kobiet do legalnej i bezpiecznej aborcji. Nie złagodził doktryny kościelnej ani w tej, ani w innych ważnych dla katolików sprawach: wyświęcania kobiet na duchowne, zniesienia obowiązkowego celibatu księży i zakazu sztucznej antykoncepcji. Z biegiem lat te wątki zaczęły dominować. A dramatyczny zwrot nastąpił, gdy zaczęła się u nas dyskusja o roli papieża w kryzysie pedofilskim w Kościele.

Negatywny wizerunek Jana Pawła, który zaczął się formować na tym tle, zepchnął na margines rzeczywiste zasługi i osiągnięcia Karola Wojtyły jako przywódcy światowego katolicyzmu. Zwłaszcza z pierwszych lat jego pontyfikatu, kiedy był de facto także przywódcą narodowym i w takim charakterze zapisywał swoją kartę w naszej historii. Być może kiedyś opadnie pył batalii i przyjdzie pora na pełną i możliwie nieuprzedzoną prawicowo lub lewicowo ocenę. Tak jak się to dzieje w przypadku marszałka Piłsudskiego i jego antagonisty Romana Dmowskiego lub kardynała prymasa Stefana Wyszyńskiego. Ale nie dojdzie do tego raczej za życia „pokolenia Jana Pawła II”.

Czytaj też: Wanda Półtawska, przyjaciółka papieża. Dla jednych Santa subito, dla innych symbol piekła kobiet

21:37

Wiadomość o śmierci Jana Pawła II 2 kwietnia 2005 r. o godz. 21:37 otrzymałem w momencie, gdy siadłem do rozmowy o pontyfikacie z jedną z zachodnich telewizji. Zagraniczni dziennikarze byli wiadomością poruszeni, tak samo jak ich polscy koledzy. Nie musieli być religijni, by wyczuć powagę chwili: skończył się wyjątkowy pontyfikat pierwszego w historii papieża Polaka, przedstawiciela Kościoła za „żelazną kurtyną”, który wraz z nim doczekał upadku komunizmu, pełnej niepodległości i demokracji. To się zdarzyło tylko raz, a Jan Paweł II miał w tym udział.

To normalne, że w demokracji papieże, jak przywódcy polityczni, podlegają krytycznej ocenie opinii publicznej. Każdy zaliczał wpadki, stawiał złe diagnozy, podejmował błędne decyzje, w tym personalne. Lecz sprawiedliwa ocena nie może pomijać tego, co dobre, udane i korzystne w ich dorobku. A w przypadku Jana Pawła II moim zdaniem tego dobra było dużo. Kult i bałwochwalstwo w tym przeszkadzają i przynoszą szkodę. Podejście krytyczne, oparte na analizie faktów, pomaga wyważyć proporcje. W tym sensie projekt „Jan Paweł II” jest wciąż w budowie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Nauka

Patologie psychobiznesu, czyli jak celebryci z sieci „kształcą” terapeutów. Tu chodzi o kasę

Od dziesięcioleci trwają znojne prace nad ustawą dotyczącą usług psychoterapeutycznych w Polsce. Dlaczego się nie udaje? Bo chodzi o pieniądze.

Wojciech Kulesza
05.04.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną