Świat

Wszyscy, tylko nie my

Holendrzy kolaborowali z nazistami. Jak daleko się posunęli? Ujawniono dokumenty hańby

7 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Pomnik ofiar Holokaustu w Amsterdamie zaprojektowany przez Daniela Libeskinda 2 Pomnik ofiar Holokaustu w Amsterdamie zaprojektowany przez Daniela Libeskinda Francois Lochon/Gamma-Rapho / Getty Images
Jak dalece Holendrzy posunęli się w kolaboracji z nazistami, pokazał w zeszłym roku film dokumentalny „Verdwenen Stad” (Znikające miasto). Jego twórca Willy Lindwer ukazał splamiony kolaboracją obraz amsterdamskiego przedsiębiorstwa tramwajowego GVB, które z zapałem przetransportowało do obozu przejściowego 48 tys. Żydów.
Anna FrankEast News Anna Frank

Prawda o okupacji, która wstrząsa dziś niejednym holenderskim domem, wypływa z ujawnionych niedawno zasobów Narodowego Archiwum. Jego baza danych zawiera akta ponad 425 tys. kolaborantów z czasów wojny – to 5 proc. ówczesnej ludności kraju. To nowa dla Holendrów faza rozliczania się z ich własną przeszłością. Po ośmiu dekadach nie tylko historycy i dziennikarze mogą zajrzeć do dokumentów hańby, ale i potomkowie kolaborantów, donosicieli, sprawców zbrodni, a także ich ofiar. I co tam znajdą?

To swoiste archiwum moralnego upadku Holendrów. A w wielu przypadkach świadectwo bezgranicznej współpracy z nazistami. Już w 1941 r. przebywająca w Londynie królowa Wilhelmina w radiowym przesłaniu do narodu określiła kolaborantów „zdrajcami, dla których w wolnej Holandii nie będzie miejsca”. Zaraz po wyzwoleniu, w atmosferze euforii, podjęto pierwszą próbę rozliczenia. I wówczas setki tysięcy osób obwiniono o zdradę, donosicielstwo, wysługiwanie się okupantowi, współpracę w eksterminacji żydowskiej ludności. Kolejne tysiące zaś o aktywny udział w wojnie i budowie faszystowskiego porządku, jak członków powstałej już w 1931 r. partii NSB (odpowiednika niemieckiej NSDAP) albo ochotników w hitlerowskiej armii czy członków formacji SS.

Zostali oni wówczas – na polecenie emigracyjnego rządu w Londynie – objęci postępowaniem karnym w ramach sądów specjalnych (przywrócono też karę śmierci, zniesioną w 1866 r.). Ale tylko nieliczni zostali skazani. W 90 tys. przypadków odstąpiono w ogóle od ścigania, tylko 15 proc. kolaborantów usłyszało wyroki, 10 proc. obłożono symbolicznymi karami. Dlaczego? Już wtedy było oczywiste, że skala współpracy z niemieckim okupantem była tak powszechna, że zajęto się po prostu tylko najbardziej drastycznymi przypadkami.

Polityka 14.2025 (3509) z dnia 01.04.2025; Świat; s. 58
Oryginalny tytuł tekstu: "Wszyscy, tylko nie my"

Oferta powitalna

4 zł za tydzień
przez miesiąc rok

Płatność 16 zł co 4 tygodnie przez pierwszy rok.
Później 24 zł co 4 tygodnie.

Kup dostęp
Rezygnujesz, kiedy chcesz
Oferta dla nowych subskrybentów
Zobacz inne oferty
Reklama