Rijad: Trump nie chce sprawiać Putinowi przykrości. Ukraina obrała nową strategię
Z Białego Domu popłynęła informacja, że w Rijadzie, po dwóch dniach rozmów amerykańsko-rosyjskich i ukraińskich, udało się wypracować porozumienie w sprawie zawieszenia broni. Dotyczy – jak chciała Rosja – tylko niewielkiego wycinka, zobowiązania do powstrzymania ataków na obiekty energetyczne. Miałoby gwarantować, że przez 30 dni żadna ze stron nie zaatakuje celów drugiej strony. Tylko tyle. Jak mówi prezydent Zełenski, Ukraina przedstawiła swoją listę obiektów, które nie mogą stać się celem bombardowań. Czy Rosjanie zechcą uwzględnić te propozycje w całości, tego nie wiadomo. Ale listę przedłożono w Rijadzie dla jasności sytuacji.
Czytaj też: Pokój à la Trump, czyli gra o atomowe skarby, porty i surowce Ukrainy
Putin wie, jak manipulować
Ukraina rozumie, mówił Zełenski, że porozumienie wchodzi w życie natychmiast po ogłoszeniu komunikatu przez Biały Dom. Ale czy rzeczywiście? W oświadczeniu nie ma o tym słowa. Więc może jednak nie natychmiast...
Czy zawężenie porozumienia do energetyki oznacza, że pozostała infrastruktura, cywilna, szkoły, szpitale, domy mieszkalne, wszystko to może być celem rakiet, tak jak dotychczas? Że nadal będą ginąć ludzie daleko za linią frontu, w Kijowie, Krzywym Rogu, Sumach? To, co nastąpi dzisiejszej nocy, będzie dowodem, czy Putin traktuje uzgodnienia poważnie. Wiadomo, że jego ideą jest przeciąganie rozmów i z całą pewnością nie dąży do osiągnięcia jakiegokolwiek pokoju, trwałego zwłaszcza. Dał zresztą tego dowód w ostatnich dniach, mimo że rozmowy „pokojowe” już się rozpoczęły.
Teraz, kiedy na froncie ma przewagę, kiedy Trump na każdym kroku zdaje się przymuszać do ustępstw Ukrainę, choć to Moskwa jest agresorem, Putin ani myśli o pokoju. On wie, jak manipulować przy stole negocjacji.
Kijów przyjmuje tę sytuację ze spokojem. To prawda, nie ma wyjścia. Ale też, jak tłumaczy Zełenski, taką obrał strategię. Wyraża zgodę na propozycje. Bo Putin zawsze kłamał i kłamie nadal. Kijów spodziewa się, że Ameryka wkrótce się o tym przekona.
Czytaj też: Jest tak, jakby USA i Rosja siedziały po jednej stronie stołu
Moskwa wróci na światowe rynki
Natychmiast też ma zacząć obowiązywać cisza na Morzu Czarnym. „W celu zapewnienia bezpieczeństwa żeglugi, wykluczenia użycia siły i zapobieżenia użyciu statków handlowych do celów wojskowych na Morzu Czarnym” – zapisano w komunikacie.
Zawieszenie broni dotyczy żeglugi handlowej, która powinna działać swobodnie. I realizować cywilne cele.
Kijów uważa, że porozumienie obejmuje też ochronę cywilnych urządzeń portowych, magazynów, elewatorów zbożowych. Tę właśnie infrastrukturę Rosjanie atakowali ostatnio ze wzmożoną zaciekłością. Zwłaszcza w Odessie. Ale to założenie, żeby nie powiedzieć: poboczne życzenie. Bo w komunikacie nie ma o tym ani słowa.
Dotychczas, dzięki przewadze Ukrainy na Morzu Czarnym i sankcjom nałożonym na Rosję przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską, rosyjska flota handlowa była unieruchomiona, a okręty wojenne musiały opuścić port w Sewastopolu. Teraz Amerykanie zobowiązują się pomóc Rosji w handlu zbożem i nawozami sztucznymi. To oznacza powrót Moskwy na światowe rynki.
Czytaj też: Jurij Andruchowycz dla „Polityki”: Dajmy sobie spokój z nadzieją na pomoc Ameryki
Trump nie chce sprawiać przykrości
Czy oznacza to również zniesienie amerykańskich sankcji na handel zbożem i nawozami sztucznymi? Zełenski zapowiada, że Ukraina nie wyrazi na to zgody. A gdzie gwarancje bezpieczeństwa, jakich nieustająco się domagał, nie wierząc ani przez chwilę, że Putin dotrzyma jakiejkolwiek umowy?
Otóż o gwarancjach też nie ma ani słowa. Ale, zapowiada Zełenski, jeśli Rosja naruszy uzgodnienia, natychmiast zwróci się do USA o nową broń i nowe sankcje.
Ważną obietnicą zapisaną w tekście opublikowanego przez Biały Dom komunikatu jest wreszcie to, czego Kijów mocno domagał się od początku: uwolnienie jeńców i cywilów przetrzymywanych w Rosji, zwrot porwanych dzieci. Biały Dom zobowiązuje się do pomocy w ich odzyskaniu.
Nie pada jednak słowo „porwanie”. Mówi się o przymusowej deportacji. Wiadomo dlaczego – to z powodu porwania tysięcy ukraińskich dzieci Putin został uznany przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodniarza wojennego i jest ścigany listem gończym. Użycie adekwatnego do sytuacji określenia byłoby przyznaniem, że MTK ma rację. Trump najwyraźniej nie chce robić takiej przykrości Putinowi, woli oszczędzić swego – jak mówi – przyjaciela z Kremla.
Czy to porozumienie można uznać za krok ku pokojowi? Może na razie, ostrożniej, za kroczek w dobrą stronę. Bo może Rosja złamie zawieszenie broni i Trump zacznie tracić cierpliwość. Z pewnością nie dlatego, że przybliża Rosję do powrotu na światowe salony i rynki gospodarcze, tym bardziej że zboże, jakim handluje, to w dużej części zboże ukradzione Ukraińcom.
Na razie nie było mowy ani o umowie dotyczącej minerałów, ani o zwrocie terytoriów okupowanych. Będzie to trudna rozmowa.
Trump już wyraził zadowolenie z uzgodnień. Negocjacje mają być kontynuowane, cokolwiek miałoby to oznaczać.