Operacja zatrzymania 80-letniego Rodriga Duterte na lotnisku w Manili zaskoczyła niezwykłą sprawnością. Po trzech dobach były prezydent Filipin uczestniczył już w pierwszym wideoprzesłuchaniu z aresztu Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. Ciąży na nim zarzut zbrodni przeciw ludzkości, a konkretnie pozasądowych egzekucji w ramach walki z handlem narkotykami. Dotyczą głównie okresu, kiedy był burmistrzem Davao bijącego rekordy przestępczości. Obiecał wyborcom, że się z nią rozprawi, i w dużej mierze dotrzymał słowa. Powołał w mieście policyjne szwadrony śmierci, które z ukrycia mordowały dilerów i ich klientów. Duterte wykorzystał sławę „szeryfa z Davao”, obiecał, że podobne porządki zrobi w całym kraju, i w 2016 r. z łatwością został populistycznym prezydentem. Kiedy MTK zaczął się interesować rosnącą falą ulicznych zabójstw, Filipiny w 2019 r. wycofały się spod jurysdykcji Trybunału. A politycy i dziennikarze krytykujący głowę państwa zostali przykładnie ukarani.