Wybory prezydenckie w Rumunii rozstrzygną się najprawdopodobniej między George Simionem, przywódcą skrajnie prawicowego Sojuszu na rzecz Jedności Rumunów (AUR), i Nicuşorem Danem, liberalnym burmistrzem Bukaresztu, startującym bez afiliacji partyjnej. Sondaże z połowy marca wskazywały, że 4 maja w pierwszej turze wygra Simion, a dwa tygodnie później sytuacja się odwróci i prezydenturę weźmie Dan.
Simion liczy jednak, że to on uzyska przewagę jako lider obozu tzw. suwerenistów, łowiącego głosy wyborców niechętnych Unii Europejskiej, wspieraniu Ukrainy i dających wiarę w teorie spiskowe. Czyli tych, którzy najchętniej zagłosowaliby na antysystemowego Călina Georgescu. Ten szerzej nieznany prorosyjski doktor gleboznawstwa w listopadzie niespodziewanie wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich. W grudniu unieważnił ją jednak Trybunał Konstytucyjny. Stwierdził, że „jeden z kandydatów” odnotował spektakularny wzrost, wprowadzając wyborców w błąd, do czego wykorzystał platformy mediów społecznościowych. Kandydat ów nie podał też źródeł finansowania swojej kampanii (a z danych wywiadu wynika, że fundusze mogły pochodzić z Rosji).
Trybunał nie wymienił w orzeczeniu Georgescu z nazwiska, ale teraz Centralne Biuro Wyborcze wywnioskowało, że może chodzić tylko o niego. Powołało się na wymienione w grudniowym wyroku przesłanki formalne i podsumowało, że Georgescu „ujawnił postawę wyraźnie sprzeczną z podstawowymi wartościami praworządności”. Tym samym nie daje rękojmi wypełniania prezydenckiego ślubowania i nie może zostać zarejestrowany. Z podobnych przyczyn rejestracji nie uzyskała także inna prorosyjska suwerenistka i była europosłanka Diana Iovanovici-Șoșoacă.
Skoro o wyniku wyścigu w znacznej mierze zdecydują gwałtownie protestujące sieroty po Georgescu, to Simion upomina się o ich idola i dotychczasowego faworyta.
Polityka
12.2025
(3507) z dnia 18.03.2025;
Ludzie i wydarzenia. Świat;
s. 9