Świat

Trump wprowadza karne cła na import. W tej wojnie nie ma zwycięzców

4 minuty czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Prezydent USA Donald Trump podpisuje rozporządzenie wykonawcze w Gabinecie Owalnym w Białym Domu. 31 stycznia 2025 r. Prezydent USA Donald Trump podpisuje rozporządzenie wykonawcze w Gabinecie Owalnym w Białym Domu. 31 stycznia 2025 r. Carlos Barria / Reuters / Forum
Protekcjonizm ekonomiczny to gwóźdź programu Trumpa i jego ekipy pod sztandarem America First, ale ekonomiści ostrzegają, że grozi wzrostem inflacji i wojnami celnymi, które hamują wzrost globalnej gospodarki, co odbije się także na USA.

Donald Trump, jak wielokrotnie zapowiadał, ogłosił podwyższenie taryf celnych na import z krajów będących największymi partnerami handlowymi USA. Towary z Meksyku i Kanady zostaną obłożone cłem w wysokości 25 proc., a z Chin – 10 proc. Prezydent zapowiedział również podwyżkę ceł na import z krajów Unii Europejskiej, która – jak oświadczył – „traktuje nas strasznie”. Protekcjonizm ekonomiczny to gwóźdź programu Trumpa i jego ekipy pod sztandarem America First.

Taryfy, jak wyjaśnił prezydent, mają zmusić Meksyk, Kanadę i Chiny do energiczniejszej walki z nielegalną imigracją i przewozem do USA narkotyków, z fentanylem na czele. Przyniosą, jak powiedział, „mnóstwo pieniędzy” do amerykańskiego skarbca. Wcześniej napomknął nawet o możliwości stworzenia nowego urzędu – External Revenue Service, czyli urzędu „dochodów zewnętrznych” państwa, który byłby odpowiednikiem od dawna istniejącego urzędu podatkowego, czyli Internal Revenue Service (IRS).

Adam Grzeszak: Trump ma obsesję. Ale jeśli wywoła wojnę handlową, to jej nie wygra

Karne cła. Kanada i Meksyk na celowniku Trumpa

Ogłoszone przez Trumpa karne taryfy celne oznaczają perspektywę podwyżki cen towarów w USA, gdyż importerzy przerzucą ciężar zwiększonych kosztów na konsumenta. Wzrośnie inflacja, której stłumienie Trump obiecywał w swej kampanii wyborczej. Obecnie wynosi ona 2,9 proc., ale przewiduje się wzrost do co najmniej 3,3 proc. Ogłoszona w piątek decyzja prezydenta wywołała natychmiastowy spadek akcji na giełdzie, która do tego momentu zwyżkowała. Rynki finansowe przewidują bowiem zaburzenia gospodarki na globalną skalę.

Krok Trumpa stawia w najtrudniejszej sytuacji Kanadę i Meksyk, gdzie może spowodować recesję. Kurs walut obu krajów: kanadyjskiego dolara i meksykańskiego peso, gwałtownie spadł. Premier Kanady Justin Trudeau zapowiedział wprowadzenie odwetowych taryf na towary z USA. Prezydent Meksyku Claudia Sheinbaum dała do zrozumienia, że chce negocjować. Reakcja Chin była, jak zwykle, trudniejsza do jednoznacznego zinterpretowania, ale Pekin sugeruje, że jest gotowy do wojny handlowej z USA, w której – jak stwierdziła chińska ambasada w Waszyngtonie – „nie ma zwycięzców”.

Niewykluczone, że zanim nowe taryfy zostaną wprowadzone w życie, co ma nastąpić za kilka tygodni, dojdzie do negocjacji USA z Kanadą i Meksykiem i zmian, w zależności od ich ewentualnych ustępstw w sprawie uszczelnienia granic. Możliwe, że zapowiadane taryfy będą obowiązywać tylko do chwili osiągnięcia porozumień z rządami w Otawie i Mexico City. Trump traktuje cła jako instrument politycznego nacisku, a dla obu krajów USA są najważniejszym handlowym partnerem.

Groźny protekcjonizm

Trump podwyższał już cła importowe w swej pierwszej kadencji, wprowadzając 25-procentowe taryfy na import stali i 10-procentowe na import aluminium z Kanady, Meksyku i krajów Unii Europejskiej. UE zrewanżowała się cłami na takie amerykańskie artykuły jak whiskey, motocykle czy płótno żaglowe na dżinsy. Komisja Europejska zapowiedziała już, że w razie realizacji przez Trumpa tej samej polityki, także podejmie kroki odwetowe.

Trump powtarza, że w drugiej kadencji taryfy będą jeszcze wyższe. Powołuje się na przykład prezydenta Williama McKinley’a, który rządził w latach 1897–1901 i też zasłynął wprowadzaniem protekcjonistycznych ceł. Według sondaży podwyżki taryf importowych cieszą się poparciem blisko połowy Amerykanów. Przeważająca większość ekonomistów ostrzega jednak, że protekcjonizm w polityce gospodarczej grozi wzrostem inflacji i wojnami celnymi, które w efekcie hamują wzrost globalnej gospodarki, co odbije się także na USA.

Czytaj także: Gwoździe do trumny? Handlowe wojny Trumpa

Komentatorzy zwracają też uwagę na polityczne konsekwencje ewentualnej wojny handlowej Ameryki z Europą w sytuacji, gdy wobec wojny w Ukrainie i innych przejawów agresji Rosji potrzebna jest jedność Zachodu, a nie podziały i konflikty.

Podwyżka taryf importowych jest jednak Trumpowi potrzebna jako przygotowanie do planowanych obniżek podatków. Dochody z ceł mają powetować straty z tytułu mniejszych dochodów podatkowych. Cięcia podatków i deregulacja, przewidywane w opracowywanych obecnie projektach ustaw Kongresu, to najważniejsza część programu Trumpa, z którą łączy on nadzieję na szybszy wzrost gospodarki.

Ekonomiści ostrzegają go jednak, że przewidywany w wyniku podwyżek taryf wzrost inflacji może stłumić gotowość biznesu do inwestowania i ekspansji.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Trump: instrukcja obsługi. To narcyz. Kary nie działają, trzeba mu przystawić lustro

Donald Trump jest narcyzem i jak każdy narcyz potrzebuje lustra, żeby się w nim przeglądać. To rodzaj uzależnienia, które można wykorzystać, żeby na niego wpływać.

Mariusz Zawadzki
06.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną