Piłkarska reprezentacja znów gra poniżej krytyki, ale niespodziewanie w ćwierćfinale Ligi Konferencji wystąpią Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa. Polski futbol klubowy zyska, ale narodowa drużyna nie ma z tego żadnego pożytku.
Wiosna w latach nieparzystych to w polskiej rzeczywistości futbolowej okres nowych złudzeń. Zaczynają się kolejne eliminacje wielkiego turnieju, a wraz z nimi wzbiera wśród ekspertów i kibiców podniecenie podszyte nadziejami, że w narodowej reprezentacji zaczyna się nowy rozdział, ostatnie klęski odcięto grubą kreską, selekcjoner wyciągnął wnioski. Ale trener Michał Probierz specjalizujący się w personalnych eksperymentach i odkurzaniu piłkarzy z trzeciej ligi włoskiej wygląda ostatnio na pogodzonego z tym, że prochu nie wymyśli. Ambitne zadanie pokonania słabiutkich Litwy i Malty powierzył tym, którzy już na niejednym turnieju zawiedli. Udało się, choć z trudem, a niewiele brakowało, by to Litwa (142. pozycja w rankingu FIFA) wyjechała z Warszawy z kompletem punktów. W końcówce jej napastnik zmarnował świetną okazję, a chwilę potem Robert Lewandowski (bo któżby inny) strzelił gola tylko dzięki temu, że po drodze do bramki piłka odbiła się od rywala.
Gdyby do tej wstydliwej porażki doszło, selekcjonera Probierza nie uratowałby zapewne nawet jego wielki protektor, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza. Zwłaszcza że za trzy miesiące wybory na prezesa piłkarskiej centrali i ubiegający się o reelekcję Kulesza (niemający się czym pochwalić po czterech latach „na urzędzie”) prawdopodobnie uznałby, że jego osobisty wizerunek twardego szeryfa wymaga, by Probierza zrzucić z sań. No ale punkty udało się zdobyć, trener Probierz wzorem wielu swoich poprzedników stwierdził, że tylko to się liczy, a niebawem kurz wzniecany przez malkontentów opadnie. Selekcjoner nerwowo reaguje na głosy krytyki, że reprezentacja pod jego wodzą stoi w miejscu. O części swoich niedawnych faworytów do gry szybko zapomniał, innych co prawda powołuje, ale nie pozwala podnieść się z ławki rezerwowych; jeszcze innych ustawia na boisku nie tam, gdzie trzeba.
Polityka
14.2025
(3509) z dnia 01.04.2025;
Sport;
s. 93
Oryginalny tytuł tekstu: "Futbol boli"