Po mękach z Litwą na Stadionie Narodowym trzy dni temu i solennych obietnicach poprawy chyba jednak nie liczyliśmy na zbyt wiele. I w sumie nie myliliśmy się zbytnio. Na boisko nie wybiegł Robert Lewandowski. Zastąpił go Krzysztof Piątek, który w lidze tureckiej pakował gol za golem, ale wiele tygodni temu przestał. I tym razem po ponad godzinie musiał ustąpić miejsca naszemu kapitanowi.
Bez emocji
Przez pierwsze 45 minut gra Polaków wyglądała trochę lepiej niż w piątek, ale też Maltańczycy nie postawili się tak jak Litwini. Było więcej strzałów i przede wszystkim był gol. Podanie Krzysztofa Piątka wzdłuż bramki trafiło do Karola Świderskiego, który przyłożył nogę do piłki – bez przeszkód wpadła do siatki (w 27. minucie).
Poza tym Jakub Kamiński kilka razy pokazał się na prawym skrzydle. Najefektowniej na samym początku, kiedy przefrunął między kilkoma Maltańczykami i nawet strzelił, ale obok bramki. Tak czy owak, o wielkich emocjach trudno było mówić.
Trochę zmieniło się to po przerwie. Maltańczycy rozluźnili szyki, być może zaczęło im brakować sił. Wtedy na ich tle znacznie lepiej wyglądała kadra Michała Probierza. W 51. minucie Jakub Moder cofnął piłkę stopą do Karola Świderskiego, a ten kolejny raz pokonał bramkarza Malty. Moder znacznie swobodniej czuł się na boisku. Sporo ożywienia wnieśli też rezerwowi Lewandowski i Cash. Potem już co chwila polscy piłkarze zagrażali bramce przeciwników, ale wynik się nie zmienił.
Probierz spokojny
Po piątkowym beznadziejnym 1:0 z Litwą w niedzielę dowiedzieliśmy się, kto dołączy do naszej grupy G mundialowych eliminacji. Będzie to Holandia, która dopiero w rzutach karnych okazała się nieco gorsza od Hiszpanii. A więc wiemy już, że w potyczkach o awans do przyszłorocznych mistrzostw świata przegrywać możemy z „pomarańczowymi”. Chyba że stanie się jakiś cud.
Nie zaprzątajmy sobie jednak głów myśleniem o jakimkolwiek sukcesie w starciach z Holendrami, gdy musimy drżeć o szanse na zajęcie drugiego miejsca w tabeli i szukanie szczęścia w barażach. Nawet najcierpliwszym komentatorom skoczyło ciśnienie po tym, co widzieliśmy na Narodowym. Tymczasem trener Probierz zachowywał spokój i jako jedyny widział dobre strony szarpaniny na boisku. A gdy na konferencji prasowej ktoś zacytował krytyczną analizę przeprowadzoną przez Roberta Lewandowskiego, trener sięgnął po żałosny argument „wyrwania z kontekstu” wypowiedzi kapitana. Po sukcesie w poniedziałek pewność siebie selekcjonera (przynajmniej w wypowiedziach) raczej wzrośnie. Optymizm kibiców chyba nie.
Ale jest kolejne zwycięstwo i jest w sumie 6 pkt, niejako obowiązkowych, bo zdobytych w starciach z najsłabszymi rywalami. Kolejny mecz Polacy rozegrają w czerwcu z Finlandią, która dzisiaj zremisowała na Litwie 2:2.