W naszej drużynie grają klasowi piłkarze. Chodzi o to, by Michał Probierz stworzył z nich dobrą drużynę. To przedmeczowa opinia Zbigniewa Bońka. Tyle że Probierz drużyny nie stworzył.
Najlepszą okazję mieli Litwini
To miał być pierwszy mecz po zakończeniu budowy drużyny przez tego selekcjonera. Ale jeśli tak ma wyglądać gra Polaków, to trudno marzyć o jakichkolwiek sukcesach. Na gola (przy pomocy rykoszetu) Roberta Lewandowskiego trzeba było czekać w piątek do 81. minuty. Chaos, szarpanina to pierwsze określenia, które przychodzą na myśl. I to dotyczyło prawie całej drużyny, naszego wielkiego lidera nie wykluczając.
Kto wierzył w metamorfozę po zimowej przerwie, musiał przeżyć olbrzymi zawód. Litwa nie przestraszyła się pełnych trybun Stadionu Narodowego, wcale nie miała ochoty odgrywać roli ubogiego krewnego i prosić o niski wymiar kary. 142. drużyna rankingu FIFA przez większość pierwszych 45 minut była równorzędnym rywalem. Polacy wprawdzie kilka razy składnie rozegrali piłkę, ale groźnej sytuacji nie oglądaliśmy.
Po powrocie z szatni niewiele się zmieniło. Nawet jeśli Polacy próbowali strzelać, to piłka trafiała w nogi litewskich obrońców. Tymczasem najlepszą okazję do zdobycia gola miał napastnik gości w 71. minucie. Uratował nas Łukasz Skorupski. Trzeba było czekać jeszcze dziesięć minut, żeby wreszcie cieszyć się z bramki Lewandowskiego (który potem w geście radości znacząco otarł pot z czoła).
Możemy pomarzyć
To był mecz z gatunku: niewiele można zyskać, za to dużo stracić. Bez względu na osłabienie brakiem Piotra Zielińskiego i Nicoli Zalewskiego powszechne i w pełni usprawiedliwione było oczekiwanie wysokiego zwycięstwa. Okazało się, że nie było na nie szans.
Są pierwsze punkty w eliminacjach do przyszłorocznego mundialu w Kanadzie, Meksyku i USA, ale te punkty nikogo w euforię nie wprawią. Bo Litwa nie jest potęgą futbolową. Zwycięstwo zostało wyszarpane w beznadziejnym stylu, brakowało w grze Polaków właściwie wszystkiego.
Droga do awansu jest długa i rozłożona na etapy. Ostatecznie na mistrzostwach wystąpi aż 48 drużyn, ale chętnych też jest sporo. Europejskie reprezentacje podzielono na 12 grup po cztery lub pięć zespołów w każdej. Polska trafiła na Litwę, Maltę, Finlandię i zwycięzcę dwumeczu w Lidze Narodów między Holandią a Hiszpanią (ich pierwsze spotkanie zakończyło się remisem 2:2). Zwycięzcy grup mają bezpośredni awans, ale z taką grą możemy o tym tylko sobie pomarzyć. Chyba że trener Probierz natchnie nagle naszych futbolistów jakąś cudowną mocą. Realnie pozostaje do osiągnięcia druga lokata, która da prawo do dwustopniowych baraży.
Kolejnymi przeciwnikami Polaków będą Maltańczycy. Mecz odbędzie się w najbliższy poniedziałek na warszawskim Stadionie Narodowym.