Społeczeństwo

Przemoc na UW. To nie koniec sprawy dziekana Przastka. Na uczelni wciąż huczy

11 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Protest studentów UW w sprawie odwołania dziekana Daniela Przastka Protest studentów UW w sprawie odwołania dziekana Daniela Przastka Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl
Daniel Przastek, dziekan UW, został zwolniony dyscyplinarnie. Oficjalny powód: opisane przez dziennikarzy portalu Gazeta.pl i „Gazety Wyborczej” nadużycia, jakich miał się dopuszczać. Nieoficjalnie można usłyszeć, że decyzję podjęto pod naciskiem MSZ i Radosława Sikorskiego.

Sprawa dziekana Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW Daniela Przastka wybuchła kilka tygodni temu po publikacji reportażu na portalu Gazeta.pl, zawierającego szokujące historie opowiedziane przez bohaterów tych zdarzeń pod nazwiskami. To m.in. zgłaszane przez studentów i pracowników seksistowskie uwagi, ale też mobbing i molestowanie, których miał doświadczyć były już pracownik wydziału.

Presja i łamanie kręgosłupów

Po raz pierwszy jednak dr hab. Daniel Przastek stał się bohaterem doniesień medialnych wiosną 2024 r. Ubiegał się wtedy o reelekcję w wyborach dziekańskich. Media opisały zarzuty, jakie mu postawiono – plagiatu i przemocowego zachowania wobec współpracowników. Ten pierwszy komisja powołana przez rektora Alozjego Nowaka odrzuciła, do oceny tych drugich wyznaczono ombudsman UW dr Annę Cybulko. Efektem był wniosek do rektora o „podjęcie natychmiastowych działań, w szczególności wszczęcie postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego wobec dziekana”. Alarmowała też uniwersytecka „Solidarność”.

Kiedy sprawa stała się głośna, na wydziale zorganizowano swoistą akcję lojalnościową, rozsyłając list otwarty w obronie dziekana Przastka i zachęcając do jego podpisania. Część osób, która dostała ten list, dzisiaj mówi wprost o presji i łamaniu kręgosłupów – wszyscy adresaci widzieli, kto list podpisał, a kto nie. W piśmie do rektora Nowaka znalazły się słowa: „Wyrażamy swój głęboki sprzeciw wobec sytuacji, w której anonimowe donosy, jak również medialna nagonka, wpływają na decyzje podejmowane przez organa uniwersyteckie. Jest dla nas głęboko oburzające, że sprawcy takich działań mienią się ofiarami atmosfery, którą sami stworzyli i tworzą swoimi pomówieniami. W naszej ocenie godność ludzka, fundamentalne wartości społeczności akademickiej i transparentność procedur na Uniwersytecie Warszawskim zostały naruszone przez decyzje podejmowane pod wpływem manipulacji, hejtu i mowy nienawiści”.

Apel poparli prof. Roman Kuźniar, dr Anna Materska-Sosnowska, prof. Maciej Raś, ówczesny prodziekan ds. studenckich, do którego – jak ustaliła „Polityka” – miały trafiać skargi studentów na zachowanie dziekana Przastka, prof. Katarzyna Kołodziejczyk, której rektor Nowak aktualnie powierzył obowiązki dziekan wydziału, prof. Łukasz Zamęcki, przewodniczący zespołu doradczego ministra nauki do spraw działań na rzecz promocji polskiej nauki za granicą, oraz minister Maciej Duszczyk, współpracujący z Ośrodkiem Badań nad Migracjami. Również dzisiaj, po nagłośnieniu przez media szokujących zachowań, o których pracownicy wydziału mówią pod nazwiskami, nieoficjalnie można usłyszeć, że większość chce zamieść sprawę pod dywan.

Na uczelni wciąż huczy

Na zebraniach podnosi się, że studenci nie zgłaszali żadnych uwag w ankietach ewaluacyjnych, oceniających wykładowców. To nieprawda, bo screeny ankiet krążą obecnie nie tylko wśród studentów. A na uwagę, by je upublicznić, bo przecież i tak są anonimowe, stwierdzono, że nie można tego zrobić, bo przepisy na to nie pozwalają – mówi jedna z osób obecnych na zebraniach, jakie odbywają się aktualnie na wydziale. Inna zaś dodaje, że wszyscy wiedzieli, jak zachowuje się dziekan.

Jest w świetnych relacjach z politykami. Na inauguracji roku akademickiego 2024/2025 był wiceminister nauki Andrzej Szeptycki, pracownik WNPiSM UW, do którego słano apele w obronie Przastka i który musiał znać oskarżenia wobec niego. Wiceministra kultury Marta Cienkowska, która na tej inauguracji wygłosiła mowę, była prezeską Studenckiego Koła Naukowego „Teatr i Polityka”, prowadzonego przez Daniela Przastka, gdzie miało dochodzić do wielu nadużyć – mówi jeden z pracowników wydziału i – zastrzegając anonimowość – dodaje, że na tydzień przed ukazaniem się artykułu Jana Rybickiego na portalu Gazeta.pl, w którym opisano dziekana Przastka, na WNPiSM odbył się finał Olimpiady Wiedzy o Bezpieczeństwie i Obronności. Gościem był minister Krzysztof Gawkowski.

Kiedy granat wybuchł, uniwersytet najpierw wydał zachowawcze oświadczenie. A potem nagle się okazało, że Przastka zwalniają dyscyplinarnie. Na uczelni huczy, że to skutek interwencji z MSZ, bo Sikorski wprost powiedział, że nie zgadza się, by dziekan otwierał spotkanie z nim. A wszyscy wiemy, że rektor Nowak z politykami stara się żyć w zgodzie – mówi jeden z pracowników wydziału.

Kalendarium wydarzeń

W sieci – na platformie X – można znaleźć kalendarium wydarzeń. Spisał je na swoim profilu dr Seweryn Dmowski, który aktualnej sytuacji komentować nie chce.

W przeciwieństwie do wielu koleżanek i kolegów z wydziału nie ukrywam, że znam Daniela Przastka od lat, byłem jego studentem. Zapamiętałem go jako niezwykle wymagającego, ale świetnego wykładowcę. Wydaje mi się, że z biegiem lat osuwał się w jakieś mroczne miejsce, w czym pomagały coraz większa władza i brak jakiejkolwiek realnej kontroli społecznej. Ja z grona współpracowników zostałem skreślony w 2020 r., a gdy w 2023 r. zacząłem pod nazwiskiem mówić o zbudowanej na naszym wydziale kulturze mobbingu i przyzwolenia na jego zamiatanie pod dywan, z miejsca stałem się wrogiem numer jeden – mówi dr Dmowski i dodaje, że po nim o jeszcze poważniejszych nadużyciach zaczęły mówić pod nazwiskiem kolejne osoby. – To one, podobnie jak studenci i studentki, są prawdziwymi bohaterami tej historii i doprowadziły do realnej zmiany. Część z nich przypłaciła to zdrowiem psychicznym. Była jedna próba samobójcza.

Kalendarium wstydu, bo tak je na X nazwał Dmowski, to daty, działania i wydarzenia pokazujące, że władze Uniwersytetu Warszawskiego długo nie były zainteresowane wyjaśnieniem sprawy. 20 maja 2024 r. ukazuje się pierwszy artykuł dotyczący prof. Przastka. Trzy dni później anonimowym mailem wysłanym z adresu dziekanatu przekazano pracownikom WNPiSM niepodpisaną przez nikogo prośbę o wsparcie apelu w obronie dziekana, który ostatecznie podpisała ponad połowa pracowników. 27 maja jedna z osób pokrzywdzonych poinformowała mailowo rektora Nowaka o gotowości do złożenia wyjaśnień w sprawie opisanej w prasie. Tego samego dnia na spotkaniu z pracownikami wydziału rektor powiedział, że otrzymuje mailowo różne skargi, ale nie będzie ich rozsądzał.

7 czerwca uniwersytecka „Solidarność” upubliczniła pismo ombudsman dr Cybulko do rektora, w którym apelowała o natychmiastowe wszczęcie postępowania wobec dziekana Przastka w związku z zarzutami stosowania przez niego „mobbingu, a także przemocy psychicznej i fizycznej”. 1 czerwca Kolegium Elektorów WNPiSM wybrało nowego dziekana – został nim prof. Przastek. Zagłosowało za nim 100 elektorów, 24 było przeciw, 12 się wstrzymało. 52 uprawnione do głosu osoby nie pojawiły się na wyborach. 26 czerwca Maciej Pietrasiak przed Rzecznikiem Dyscyplinarnym UW potwierdził swoje wcześniejsze zarzuty o stosowaniu wobec niego przemocy psychicznej i fizycznej. Pierwszy raz został przesłuchany 37 dni po artykule i 22 dni po apelu dr Cybulko. 4 lipca inna z ofiar potwierdziła przed rzecznikiem, że była świadkiem przemocy psychicznej i fizycznej dziekana. Zeznania zostały złożone pod nazwiskiem i ze świadomością odpowiedzialności karnej za zatajenie prawdy i kłamanie. 2 września rektor Nowak powołał prof. Daniela Przastka na dziekana WNPiSM, ignorując apel dr Cybulko i stanowiska związku zawodowego. 11 września ofiary spotkały się (zdalnie) z częścią zespołu rektorskiego. Miały wtedy usłyszeć, że zostanie powołania specjalna komisja, której zadaniem będzie wyjaśnienie sytuacji na wydziale.

Komisja powstała... 25 marca 2025 r., po publikacjach medialnych i 194 dni po tamtym spotkaniu. 24 marca na Gazeta.pl ukazał się „Reportaż o dziekanie”. Władze UW poinformowały w specjalnym oświadczeniu, że zawsze zależało im na rzetelnym i transparentnym wyjaśnieniu sprawy, ale trwa postępowanie i nie mogą w nie ingerować. Dzień później studenci zwołali wiec protestacyjny i domagali się natychmiastowego zawieszenia dziekana. 26 marca powołano komisję rektorską i zapowiedziano jej wizytę na wydziale. Dzień później prorektor Grucza na posiedzeniu Rady WNPiSM stwierdził, że władze uczelni wielokrotnie i bezskutecznie namawiały dziekana do rezygnacji ze stanowiska. Tego samego dnia jednak po godzinie 14:00 uczelnia poinformowała o dyscyplinarnym zwolnieniu prof. Przastka.

KRASP się przyjrzy

Prof. Bogumiła Kaniewska, rektorka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i przewodnicząca Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Publicznych, pytana o to, czy sprawa zwolnionego dyscyplinarnie dziekana Przastka „stanie” na posiedzeniu KRASP, przyznaje, że na pewno w gronie rektorów będzie omawiana nie tylko ta jedna historia.

 Powołaliśmy w tej kadencji Komitet Dobrych Praktyk i Wartości Akademickiej. Na jego czele stanął prof. Jacek Popiel, były rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Będę prosić zarówno jego, jak i całe to gremium, by przyjrzeli się tej sprawie, ale też sytuacji na uczelniach. I nakreślili strategię działania – zapowiada przewodnicząca KRASP i przypomina, że tak jak wydano rekomendacje dotyczące tzw. papierników, tak samo powinno się wydać rekomendacje dotyczące przeciwdziałania mobbingowi i molestowaniu seksualnemu na uczelniach.

UAM, którym prof. Kaniewska kieruje drugą kadencję, właśnie szykuje się do opublikowania raportu dotyczącego skali molestowania seksualnego na tej uczelni. I jak podkreśla rektorka, nie tylko jego autorzy będą chcieli, by stał się on punktem wyjścia do dyskusji o skali problemu i o tym, jak sobie z nim radzić. Jak przyznaje przewodnicząca KRASP, gros zgłoszeń jest anonimowa, a to praktycznie uniemożliwia ich weryfikację i rozpoczęcie jakichkolwiek procedur, np. dyscyplinarnych.

Powinniśmy dodać odwagi środowisku, żeby takie sytuacje ujawniać bez obaw o reperkusje dla zgłaszających nadużycia. Bo wszyscy wiemy, że się zdarzają. Jednocześnie wiemy też, że środowisko akademickie jest specyficzne ze względu na obecność studentek, studentów, dużą liczbę rozmaitych zależności i z tego względu podatne na tego typu zjawiska. Wspólnie musimy więc wymyślić, jak chronić pracowników i studentów – mówi przewodnicząca KRASP. Dodaje, że sama na swojej macierzystej uczelni musiała zmierzyć się z wieloletnią sytuacją, w której ofiary – każda osobno – opowiadały jej o tym, co przeżyły. I jednocześnie były tak zastraszone, że odmawiały ujawnienia i zgłoszenia tego, co je spotkało, z podaniem swoich danych.

I do tego jeszcze oczywiste jest, że osoby oskarżane się bronią, więc ktoś, kto mierzy się z taką sytuacją jako ombudsman czy rzecznik dyscyplinarny, naprawdę jest w trudnej sytuacji – przyznaje prof. Kaniewska. Jak mówi, procedury dyscyplinarne i wyjaśniające rzeczywiście często trwają bardzo długo. I równie długo trwają procesy sądowe w przypadku zwolnień dyscyplinarnych podyktowanych ujawnionymi nadużyciami.

Posłużę się tu własnym przykładem. Zwolniliśmy dyscyplinarnie pracownika. Proces trwał siedem lat, zanim sąd pracy uznał naszą rację. Ale znam też sytuację, kiedy zwolnienie obarczone było błędami proceduralnymi. Na jednej z uczelni w kraju mieliśmy niedawno taki przypadek, że z powodu właśnie takich błędów zwolniony dyscyplinarnie pracownik został przywrócony do pracy – podkreśla przewodnicząca KRASP.

Raporty o nadużyciach

Do tej pory opublikowano kilka raportów dotyczących molestowania seksualnego na uczelniach publicznych. Jeden z nich, opracowany pod szyldem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka przez wtedy studentkę prawa na Uniwersytecie Śląskim, a dziś adwokat Julię Gerlich, jest zamieszczony na stronie Uniwersytetu Warszawskiego. Przedstawione w nim badania i analizy były prowadzone w 2018 i 2019 r., a zaprezentowane wyniki ankiet uzyskano z 94 publicznych uczelni w Polsce. W tym samym czasie swój raport przedstawił Rzecznik Praw Obywatelskich. Na stronie UW można przeczytać wnioski z obu raportów: „niemal każda z uczelni wyższych wprowadziła procedury antymobbingowe i antydyskryminacyjne, natomiast ich adresatem są wyłącznie pracownicy pozostający w stosunku pracy z daną jednostką; nieliczne spośród badanych uczelni publicznych zdecydowały się na wprowadzenie regulacji kierowanych także do studentów, których celem jest zagwarantowanie przyjaznej i wolnej od dyskryminacji przestrzeni akademickiej; uzyskane dane pokazują, że przeważająca część polskich uczelni publicznych nie podejmuje działań o charakterze prewencyjnym, a wprowadzone procedury reagowania nie są skuteczne”.

Z raportu RPO wynikało, że od momentu rozpoczęcia studiów 40,7 proc. studentów i studentek doświadczyło molestowania. W podziale na płeć było to 31,10 proc. mężczyzn i 47 proc. kobiet. Z informacji pozyskanych przez Fundację wiadomo, że w latach 2010–18 doszło do zgłoszeń 50 przypadków sytuacji, w których prowadzono postępowania wyjaśniające lub dyscyplinarne w kontekście dyskryminacji bądź molestowania lub molestowania seksualnego. Oba badania jasno pokazały, że nadużycia nie są zgłaszane organom odpowiedzialnym na uczelniach za reagowanie na przypadki molestowania seksualnego.

Julia Gerlich nie kryje, że jej decyzja o zbadaniu przypadków molestowania na uczelniach publicznych miała źródło w różnych historiach, które wydarzyły się na polskich uniwersytetach, w tym również konkretnej sytuacji na jej uczelni – podczas wykładu na Wydziale Nauk Społecznych jedna ze studentek ziewnęła. Pracownik prowadzący wykład miał wtedy powiedzieć: „Mój by się nie zmieścił”.

W 2022 r. ukazał się kolejny raport. Badanie zostało zrealizowane w ramach projektu edukacyjnego „Akademia Równości”, współorganizowanego przez Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego oraz Europejskie Stowarzyszenie Studentów Prawa ELSA Poland. Można się z niego dowiedzieć, że „Uniwersytet Warszawski wskazał, że Komisja ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji, działając na podstawie Procedury antydyskryminacyjnej, prowadziła 2 postępowania dotyczące molestowania seksualnego, zgodnie z obowiązującą Procedurą Antydyskryminacyjną. W jednej sprawie postępowanie w Komisji ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji trwało 7 tygodni, w drugiej – ze względu na jej skomplikowanie, postępowanie trwało 4 miesiące. Oba postępowania zakończyły się zgodnie z wnioskami skarżących”. Żadna z tych spraw nie dotyczyła prof. Daniela Przaska.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Diabeł i raj Katarzyny Gärtner. Jak słynna autorka „Małgośki” straciła dorobek życia

83-letnia dziś Katarzyna Gärtner, słynna kompozytorka „Małgośki” i wielu innych przebojów, tuła się po domach przyjaciół i stara odzyskać dom, studio oraz swój dorobek artystyczny.

Violetta Krasnowska
06.04.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną