Rynek

Ministerstwo Przemysłu wróci do Warszawy? Słychać narzekania, ten ruch Tuskowi nie wyszedł

4 minuty czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Inauguracja działania Ministerstwa Przemysłu w Katowicach Inauguracja działania Ministerstwa Przemysłu w Katowicach Dominik Gajda / Agencja Wyborcza.pl
Minął rok od zagnieżdżenia się w Katowicach Ministerstwa Przemysłu, jedynego w kraju resortu, który funkcjonuje poza Warszawą. Powstanie tej instytucji na Śląsku było jedną z obietnic wyborczych Donalda Tuska. Czy zdała egzamin?

Katowickie ministerstwo miało z założenia być odpowiedzialne za górnictwo, hutnictwo, przemysł jądrowy oraz ropę i gaz, a w przyszłości za wodór. Wszystkie te działy zostały wyłuskane z Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP) do codziennego zarządzania, ale już nie do nadzoru właścicielskiego.

Czego po roku dowiódł ten eksperyment? Owoce pracy nowego resortu można oceniać różnie. Ministerstwo Przemysłu nie skupiło w jednym ręku całości zarządzania gospodarką. Wiele kompetencji pozostało w MAP, a ostatnie słowo nadal należy do resortu finansów. Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, ocenił, że obecny rząd jest źle zorganizowany.

Z kolei ekspert górniczy i były wiceminister gospodarki Jerzy Markowski powiedział „Dziennikowi Zachodniemu”: „Mieliśmy się ucieszyć, że mamy kawałek stolicy na Śląsku, że tu jest władza. Po roku rzeczywistość dowodzi, że tak nie jest. Powstał resort tytularnie odpowiedzialny za przemysł, ale bez kompetencji i narzędzi prawnych do kreowania polityki przemysłowej”. Posługując się szkolną skalą ocen, Markowski wystawia dwóję. „W tym ministerstwie nie ma ministra od górnictwa, a to jest podstawowe zajęcie dla tego urzędu” – uważa.

Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, pracę ministerstwa ocenia jeszcze gorzej: „Był rok i minął. Tyle”. Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia ′80, stopni nie stawia, ale zauważa w „DZ”: „Minister przemysłu Marzena Czarnecka jest osobą całkowicie osamotnioną w walce o śląskie interesy, o interesy górnictwa i energetyki. Śląscy posłowie, pomimo deklaracji o walce o górnictwo, nie wsparli minister Czarneckiej w sporach z Ministerstwem Środowiska i Klimatu dotyczących m.in. norm jakości węgla i polityki energetycznej – kierując się kalkulacjami politycznymi”.

Kilka dobrych wiadomości

Raczkujące ciągle ministerstwo za jeden z największych swoich sukcesów uznaje przyjęcie przez Sejm w lutym tego roku ustawy o przekazaniu na budowę pierwszej elektrowni atomowej w Choczewie ponad 60 mld zł. Pierwszy „beton jądrowy” ma być wylany w 2028 r., a pierwszy blok jądrowy zostanie puszczony w ruch siedem lat później, w roku 2035. Kolejne w dwóch następnych latach.
Ustawa o zapewnieniu finansowania projektu jądrowego to na pewno rzecz wielkiej wagi.

Zanim jednak od węgla przejdziemy do atomu, trzeba rozsądnie poprowadzić do korzystnego finału górnictwo – wszak ostatnia kopalnia (węgla energetycznego) ma zostać zamknięta w 2049 r. Resort przemysłu ma zapewnić stabilność wygaszanej branży. A to oznacza, że na ćwierć wieku węglowe spółki muszą przejść na garnuszek państwa. Już płyną do nich dopłaty do redukcji zdolności wydobywczych, choć wciąż nie ma na to zgody Komisji Europejskiej. Wprawdzie ministerstwo złożyło wniosek notyfikacyjny o zatwierdzenie pomocy publicznej dla likwidowanych kopalń węglowych jesienią minionego roku, ale w Brukseli ten zamysł ma pod górkę.

Resort przemysłu wpisał na listę swoich sukcesów uratowanie przed likwidacją Huty Częstochowa. W dzierżawę od ostatniego właściciela Liberty Poland (część Grupy Polsat Plus) przejął ją państwowy Węglokoks. Częstochowska huta jest doskonałym przykładem trwonienia państwowego majątku przez całe lata, żeby w końcu wrócić na państwowy garnuszek. W styczniu, po ponad rocznym przestoju, wznowiła produkcję i daje pracę tysiącu osób.

Władza w rękach jednego ministra

Niedawno premier zapowiedział, że po wyborach prezydenckich przedstawi projekt rekonstrukcji rządu: „To będzie zmiana systemowa. Będziemy mieli nie jeden z największych rządów w Europie, tylko jeden z najmniejszych rządów w Europie, jeśli chodzi o strukturę”.

Szczegółów wielkiego odchudzania nie zdradził, ale zaczęto spekulować, że pod nóż pójdzie najmłodszy z resortów, ten na Śląsku, a po kilkunastu miesiącach Katowice stracą namiastkę stołeczności. Tym bardziej że słychać powszechne narzekanie na rozdrobnienie punktów decyzyjnych w zarządzaniu gospodarką.

Wydaje się, że właśnie w tym kierunku będzie szła reorganizacja i minimalizacja rządowej struktury. I że w finale wyłoni się z tego wszystkiego jeden silny superresort gospodarczy.

Niby wszystko jasne. Jest tylko jeden problem. Wybory.

Każdy ruch może mieć znaczenie. Wierność złożonym obietnicom to atut, który bardzo się przyda w czasie, kiedy każdy gada, co popadnie. A obietnica resortu przemysłu na Śląsku padła. Nawet została przekuta w czyn. Czy może okazać się jaskółką, która zrobiła wiosnę i... odleciała?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Nauka

Patologie psychobiznesu, czyli jak celebryci z sieci „kształcą” terapeutów. Tu chodzi o kasę

Od dziesięcioleci trwają znojne prace nad ustawą dotyczącą usług psychoterapeutycznych w Polsce. Dlaczego się nie udaje? Bo chodzi o pieniądze.

Wojciech Kulesza
05.04.2025
Reklama