Społeczeństwo

Człowiek, który obraża zwierzęta, opowiada, jak je obserwować (najlepiej wcale)

7 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Żubr Żubr Mrs Airwolfhound / Flickr CC by 2.0
Idąc przez las, najlepiej nie dotykać losowych kawałków przyrody – przestrzega Marek Maruszczak, autor książki „Głupie zwierzęta Polski i jak je znaleźć. Przewodnik świadomego obserwatora” i humorystycznego profilu „Zwierzęta są głupie i rośliny też”.

NORBERT FRĄTCZAK: Niespełna dziewięć miesięcy od premiery przewodnika po „Głupich ptakach Polski” publikujesz kolejny: „Głupie zwierzęta Polski i jak je znaleźć”. Zapytam w twoim stylu: po co w ogóle szukać?
MAREK MARUSZCZAK: Najlepiej nie szukać, wiadomo, że kanapa jest przyjemniejsza w dotyku niż kawał mokrego krzaka w lesie. ALE jeżeli już to robimy, to warto znać parę zasad, żeby zwierzaki nie dostały przez nas PTSD, czyli Post Tszłowiek Stress Disorder.

Tak przerzedzając na chwilę opary absurdu, to obserwacja zwierząt, jeżeli jest prowadzona z głową, może pomóc i ludziom (oderwać się od znacznie głupszych rzeczy w telewizji), i zwierzętom. Kiedy poznajemy coś lepiej, to zwykle zaczynamy to rozumieć. A od rozumienia jest już tylko krok do szacunku.

To opowiedz, jak dobrze podglądać zwierzęta.
Przede wszystkim z odległości, która nie zakłóca spokoju zwierzęcia. Dość uniwersalną zasadą jest trzymanie się od obiektu obserwacji na 100 m, ale wiadomo, że w przypadku ropuchy szarej to będzie nieco mniej, bobyśmy niewiele zobaczyli. Swoją drogą, już za chwilę zaczynają się ich gody, co jest całkiem spektakularnym widokiem.

To są zasady uniwersalne, jak zachowanie ciszy, nieprzestawianie krajobrazu, bo nam jakiś kamień zasłania, no i w miarę możliwości najlepiej nie śmierdzieć człowiekiem. Jeżeli chodzi o to przestawianie kamieni i innych zasłaniaczy zwierząt, to może się nam wydawać, że to tylko jeden kamień, ale na ten sam pomysł prawdopodobnie wpadnie tysiąc innych osób. Nie róbmy niczego, co pomnożone przez tę liczbę mogłoby szkodzić faunie i florze.

Warto też dowiedzieć się czegoś więcej o obiekcie obserwacji, zanim zaczaimy się na niego z lornetką pod drzewem. Czy jest drapieżnikiem, czy gatunkiem inwazyjnym, czyli obcym (wtedy warto zgłosić, że dokonaliśmy obserwacji). Poznać zwyczaje i tryb życia. Nie powinniśmy też szukać zwierząt z młodymi ani podchodzić do ich legowisk.

Jak nie śmierdzieć człowiekiem?
Zwierzęta zazwyczaj mają znacznie lepszy węch niż ludzie i z łatwością wyczują wszystkie obce zapachy. Przez obce zapachy rozumiem np. pół flakonu Sauvage, który ktoś na siebie wylał. W sumie tego akurat lepiej nie robić i w mieście. W każdym razie należy unikać perfum, dezodorantów, mydła o silnym zapachu, płynów do płukania tkanin. Najlepiej też nie stosować repelentów z DEET i zdecydować się na takie z pikarydyną, która nie szkodzi obserwowanemu środowisku.

Idąc przez las, najlepiej byłoby nie dotykać losowych kawałków przyrody. I to nie tylko dlatego, że można się pobrudzić, ale i dlatego, że pobrudzić można sobą samym i zostawić zapachowe strzałki wskazujące, gdzie się czai ten dziwny gość z lornetką.

Coś się zmieniło w twoim życiu od czasu literackiego debiutu? Jakieś zamachy na twoją osobę ze strony zwierząt?
Zacząłem pisać do polityka.pl, co jest naturalnym następstwem tego, że ktoś się interesuje głupimi zwierzętami. Moje dziwne teksty pojawiły się też w „Świecie Wiedzy” i paru innych zaskakujących dla mnie miejscach. Napisałem dwie kolejne książki, w tym pierwszą powieść, jestem w trakcie pisania dwóch następnych rzeczy. Jakiś czas temu kot mi narobił na sufit, co można rozpatrywać w kategoriach zamachu albo przynajmniej odrąbanego końskiego łba na pościeli. Skubany musiał w tym celu wejść na lodówkę.

Czytaj też: Bazyliszek i niezadowoleni warszawscy deweloperzy. Kto go załatwił?

Niemal podwoiło się też twoje grono obserwujących na Facebooku. Fanpejdż „Zwierzęta są głupie i rośliny też” śledzi 118 tys. osób. Gdyby zwierzęta rozumiały ironię, byłyby zachwycone – bo teraz to ty musisz znosić na sobie czyjś wścibski wzrok.
Myślę, że zwierzęta doskonale rozumieją ironię, jak inaczej wytłumaczyć istnienie dziobaka? W każdym razie faktycznie jest nas na Facebooku nieco więcej, co cieszy mnie, ale nie zaskakuje jakoś szczególnie. Zawsze uważałem, że Polacy są dziwni.

Porozmawiajmy o nowej książce. Opisujesz w niej kilkadziesiąt gatunków zwierząt, które można spotkać w naszym kraju. Któregoś z nich nie widziałeś na własne oczy?
Kilku na pewno. Na przykład morświna albo kurka czerwonego. Parę widziałem w warunkach nienaturalnych, np. rysia w zoo i makrelę w supermarkecie. Nie jestem też do końca pewny, którą dokładnie ryjówkę miałem okazję oglądać, bo wszystkie wyglądają jak coś, co zdechło za szafą dwa tygodnie temu, że pozwolę sobie na autoplagiat. Większość faktycznie miałem okazję zobaczyć. O dziwo odsetek jest większy niż w przypadku ptaków. Pewnie dlatego, że nielatające zwierzęta mają dość przyzwoitości, żeby się bardziej różnić jedno od drugiego kształtem.

Książkę dedykujesz zwierzętom: „Nie przestawajcie być głupie. Obiecuję, że ja nie przestanę”.
Rzeczywiście, wolałbym, żeby zwierzęta się nie zmieniały. Na przykład w wymarłe. W zamian nadal będę je obrażał. Uważam, że to uczciwy układ.

Co to znaczy, że jakieś zwierzę jest głupie?
Pytasz o tytuł mojej książki czy bardziej poważnie? Jeżeli to drugie, to trudno oceniać bez jakiegoś punktu odniesienia. Nie ma uniwersalnego sposobu na stwierdzenie, że jakieś zwierzę jest mniej lub bardziej inteligentne. Naukowcy stosują kilka metod, np. pomiar współczynnika encefalizacji (EQ), który zależy od stosunku wielkości ciała do mózgu. Ludzie i delfiny mają wysokie EQ, a owady niskie. Jest też test lustra, który pozwala stwierdzić, czy zwierzę jest samoświadome. Jeżeli bada siebie, a nie odbicie, to znaczy, że jest w stanie się rozpoznać. Większość małp człekokształtnych go przeszło, ale warto zaznaczyć, że nie jest znany nawet jeden przypadek polityka, który dobrowolnie by się mu poddał. Są też testy uczenia się i pamięci, testy rozwiązywania problemów, komunikacji i języka. Metod jest dużo, ale dla mnie i tak zwierzęta są głupie i rośliny też – bez antropomorficznych wyjątków.

Wydaje mi się, że od ostatniego przewodnika nieco wyostrzył ci się dowcip. „Charakter danieli doceniają niektórzy biskupi. Jeden z nich zaczął hodować te zwierzęta w parku, który kupił od miasta na wyprzedaży. Po jakimś czasie kilka osób zaczęło przebąkiwać, że w sumie trochę przypał, bo na działce mieli modlić się wierni, a s*ają daniele. Kuria jednak odpowiedziała, że wszystko jest okej, bo działalność sakralna to z definicji hodowla jeleni”.
Łaciny kuchennej jest mniej, więc musiałem uzupełnić ciekawostkami przyrodniczymi. To w ogóle jest jeden z moich ulubionych fragmentów, więc oczywiście była propozycja od redakcji, żeby go usunąć, tak jak pozostałe nawiązania do religii i polityków zjednoczonej prawicy o nazwisku zaczynającym się na „Z”, a kończącym na „iobro”. Ale nie wiem, czy nazwałbym to wyostrzeniem dowcipu. Ludzie się po prostu zmieniają. Może im dłużej piszę, tym większe głupoty wymyślam.

Czy liczysz się z ryzykiem, że Donald Trump dowie się z twojej książki, że wiewiórka pospolita przybyła do Europy z Ameryki Północnej, i zechce zmienić jej nazwę na wiewiórkę amerykańską?
Czyli jednak zakładamy, że gość potrafi czytać?

Na potrzeby tej rozmowy – tak.
No tak, papier wszystko przyjmie (patrz: moja książka). Nie sądzę, żeby groziły nam konsekwencje, o których wspomniałeś. Trump wydaje się trzymać z gatunkami inwazyjnymi, więc raczej zainteresuje się wiewiórką szarą. Jak dla mnie może ją sobie zabierać.

W ramach odwetu możemy wydalić z kraju wszystkie norki amerykańskie, nutrie albo piżmaki, które do nas wyemigrowały.
Faktycznie mamy trochę tych gatunków inwazyjnych ze Stanów. Poza tymi, które wymieniłeś, są np. żółwie czerwonolice i raki pręgowane, szopy pracze. To dosyć trudny temat, bo nie można zostawiać tych zwierząt ot tak. Zagrażają rodzimym gatunkom. Z kolei opieka nad nimi wymaga zezwoleń i kończymy z ręką w nocniku pełnym nutrii, jak ostatnio. Na Facebooku jest ciekawy profil, który zajmuje się tymi tematami: „Łowca obcych”.

Czytaj też: Krasnale, kwadrans wrocławski i kto tak naprawdę brał udział w libacji na skwerku

W „Głupich zwierzętach Polski” zajmujesz się rybami, gadami, płazami... O czym będzie kolejna książka: głupie owady Polski? A może głupi ludzie?
Chronologicznie następną moją książką (premiera w maju) będzie powieść. Dla wielu czytelników od dawna było jasne, że jestem fanem Pratchetta, i w końcu ulało mi się na papier również fantastycznymi stworzeniami i żartami w tej konwencji. Książka „Sally, trudno być wiedźmą” jest wstępem do nowego uniwersum, które traktuję z tą samą powagą co zwierzęta. Będzie w niej też sporo dziwnych stworzeń. Na przykład demoniczna kukułka, która w zasadzie jest dwumetrowym krukiem, i prawdopodobnie najbardziej żarłoczny kot na świecie.

Jeżeli zaś chodzi o „normalne” zwierzęta, to kolejny poradnik będzie dotyczył owadów, pajęczaków i wszystkiego, przy czym człowiek ma gęsią skórkę na prawej łydce. Postaram się w niej m.in. odpowiedzieć na jedno z najważniejszych pytań, czyli: „Czy mogą mnie użreć?”.

Czy zamierzasz badać to organoleptycznie?
Dopiero w wersji telewizyjnej. Na niektóre rzeczy przyjemniej się patrzy, niż o nich czyta.

Książka „Głupie zwierzęta Polski i jak je znaleźć. Przewodnik świadomego obserwatora” ukaże się 26 marca, ale to nie jest wywiad sponsorowany.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Jan Englert dla „Polityki”: Już nie ma Polski. Przynajmniej takiej, o jakiej myśli PiS

Już nie ma Polski. Przynajmniej takiej, o jakiej myśli PiS. Nie robimy wszystkiego dla ojczyzny – mówi Jan Englert, aktor i reżyser, wieloletni dyrektor artystyczny Teatru Narodowego.

Janusz Wróblewski
29.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną