Społeczeństwo

Rozebrani z intymności

Naga prawda o polskich szpitalach. Dotyk bez zgody, bezbronność w świetle jarzeniówek

9 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Polskie szpitale to nie tylko brak sprzętu i kolejki. To często brak szacunku, który boli bardziej niż cięcie skalpela. 2 Polskie szpitale to nie tylko brak sprzętu i kolejki. To często brak szacunku, który boli bardziej niż cięcie skalpela. Marta Frej
Dotyk bez zgody, naga bezbronność w świetle jarzeniówek. W ochronie zdrowia intymność to fikcja, a godność przegrywa z rutyną i systemem, który nie widzi problemu.
Dotykanie narządów intymnych bez zgody, niestosowne żarty, komentarze o otyłości… A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo większość skarg trafia do rzecznika przez infolinię.Bartosz Kalich/Gazeta Polska/Forum Dotykanie narządów intymnych bez zgody, niestosowne żarty, komentarze o otyłości… A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo większość skarg trafia do rzecznika przez infolinię.

W polskich szpitalach pacjent to nie człowiek: jest ciałem do zoperowania, guzkiem do wycięcia, macicą do opróżnienia. Oficjalnie – podmiotem świadczenia zdrowotnego, ale w praktyce staje się przypadkiem, obiektem, przedmiotem. Biernym, zależnym, wystawionym na cudze spojrzenia.

Intymność, godność, poufność? Te wartości często pozostają w sferze deklaracji – w regulaminach, kodeksach etyki i broszurach informacyjnych – a w praktyce placówki medyczne nagminnie je naruszają. W świątyniach współczesnej medycyny pełno jest takich przestrzeni, gdzie pacjenci obu płci doświadczają upokorzeń, przymusu nagości i naruszania prywatności: od onkologii po pediatrię, porodówki, SOR, sale operacyjne, a nawet toalety bez zamków. A system? Milczy. Biuro Rzecznika Praw Pacjenta przyznaje, że skarg jest mało, bo boimy się o tym mówić.

Serduszka i łapy

Zwłaszcza kobiety doświadczają upokorzeń, naruszeń ich granic i procedur prowadzonych w sposób, który nie uwzględnia ich komfortu psychicznego. Personel niekoniecznie nawet zdaje sobie sprawę z niestosowności swoich zachowań. Nieraz to ma być luz, który przełamuje lody, albo zabawny komplement. To, co dla lekarza lub ratownika w karetce jest niewinną formą rozluźnienia atmosfery, dla chorych bywa symbolem uprzedmiotowienia.

Monika Miszczyszyn, 47-letnia psychoterapeutka z Warszawy, mówi, jak podczas jednego z badań przed operacją raka piersi lekarz namalował na niej długopisem serduszko, bo najwyraźniej uznał, że chirurgia onkologiczna nadaje się na nową formę body artu. – Zaniemówiłam. Czułam, że moje ciało przestało należeć do mnie. Stało się kartką, na której ktoś coś bazgroli – wyznaje. – Stałam naga przed mężczyzną młodszym ode mnie, a on bawił się w Leonarda da Vinci – dodaje z sarkazmem, choć to nie był żart ani element terapii.

Polityka 12.2025 (3507) z dnia 18.03.2025; Społeczeństwo; s. 31
Oryginalny tytuł tekstu: "Rozebrani z intymności"

Oferta powitalna

4 zł za tydzień
przez miesiąc rok

Płatność 16 zł co 4 tygodnie przez pierwszy rok.
Później 24 zł co 4 tygodnie.

Kup dostęp
Rezygnujesz, kiedy chcesz
Oferta dla nowych subskrybentów
Zobacz inne oferty
Reklama