Grabienie działek
Grabią działki! Dla złodziei sezon właśnie się zaczął. „Brali jak leci: agregat, szpadel, siekierę”
W niedzielny poranek zadzwonił sąsiad z działki. – Nie śpij, bo cię okradli! – zaskoczył czarnym żartem. Pół godziny później na miejscu ogródkowe konsylium zdawało relację: rozpruli siatkę za altaną, wyłamali drzwi, w środku znaleźli piwo i tak sobie popijali, łupiąc kolejne altany. Brali, jak leci: agregat i wiertarkę (u jednego sąsiada), kosiarkę (u drugiego), szpadel, siekierę, czajnik (u kolejnego), spalinową kosę, turystyczną lodówkę (u mnie). Ze mnie działkowiec nieopierzony, za to członkowie założyciele ogrodu radzili jak profesjonalne ofiary kradzieży: nie dotykaj łomu, wyceń straty i zniszczenia, podlicz, zapisz. Wierzyli, że policja tylko czeka, żeby przeprowadzić czynności, dokonać oględzin, zdjąć odciski, wszcząć, namierzyć, dopaść, postawić przed sądem.
– Dla zapalonych działkowców działki są przestrzenią intymną, swoistym sanktuarium prywatności, dlatego każde wtargnięcie obcej osoby odbierają jak profanację – tłumaczy dr Magdalena Zych, antropolożka kultury, kustoszka w Muzeum Etnograficznym w Krakowie.