Społeczeństwo

Taka kolej rzeczy

1 minuta czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Polityka

Każda śmierć na przejazdach kolejowo-drogowych to tragedia także dla pracowników kolei. Również ta opisana w artykule Edyty Gietki „Taka kolej rzeczy” (POLITYKA 32). Wciąż czekamy na ustalenie przyczyn tego wypadku przez powołane do tego niezależne instytucje.

Niestety autorka artykułu, pisząc o PKP Polskich Liniach Kolejowych SA, powtórzyła za jednym z tabloidów nieprawdziwą informację, jakoby „następnego dnia pedantycznie ostrzyżono trawę na poboczach torowiska”. Czynność tę wykonano dopiero po uzyskaniu zgody komisji, która pracowała na miejscu wypadku – 5 dni po zdarzeniu. Informuję także, że na terenie tej – opisywanej w przywołanym artykule – gminy, podobnie jak w innych miejscach, przed każdym przejazdem, zgodnie z przepisami, maszyniści używają sygnałów dźwiękowych i tak też było przed tym tragicznym zdarzeniem.

O rodzaju i sposobach zabezpieczeń stosowanych na przejazdach nie decydują sami kolejarze, ale jest to ustalane przez komisję złożoną z przedstawiciela zarządcy drogi, policji oraz kolei. Tak też odbyło się w przypadku opisywanej gminy. Za utrzymanie drogi dojazdowej do przejazdu, w tym kąt jej nachylenia, odpowiada zarządca drogi (gmina Lisewo), a nie kolej. Przed zakończeniem modernizacji gmina Lisewo zaakceptowała warunki i przebieg linii kolejowej.

Jednak statystyki pokazują, że za 98 proc. wypadków na przejazdach odpowiadają kierowcy, którzy łamią zasady bezpieczeństwa – do najczęstszych przyczyn tragicznych zdarzeń należy ignorowanie znaków stop, a nawet sygnalizacji świetlnej.

Polityka 33.2015 (3022) z dnia 11.08.2015; Do i od redakcji; s. 97

Maksimum treści, minimum reklam

Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!

Kup dostęp
Reklama