Chciałbym odwołać się do artykułu prof. Jana Hartmana „Żyletki i stokrotki” (POLITYKA 31) i fragmentu traktującego o wpływie polskiego hip-hopu na młode pokolenie. Jestem dziewiętnastoletnim miłośnikiem i recenzentem tej muzyki, dlatego opinia autora mocno mnie poruszyła. Treść akapitu jest krzywdząca zarówno dla gatunku, jak i rzeszy słuchaczy. Prof. Hartman (...) w celu poparcia swojej tezy cytuje dwóch wykonawców: Gang Albanii i Owala. Ich teksty są wąskich horyzontów, przepełnione negatywnymi konotacjami, niewarte słuchania. Na szczęście obaj wykonawcy nie należą do głównego nurtu. (...) Gang Albanii może być słuchany, trawestując Mesa, przez prostaków i margines społeczny, ale nie przez obcujących z rapem, natomiast Owal to autor niszowy. To tak, jakby za przykład typowego rock’n’rolla podawać zespół One Direction. Tymczasem gros rapowych artystów (np. Łona, Bisz, Eldo, Ten Typ Mes) odznacza się humorem, elokwencją i mnóstwem trafnych spostrzeżeń. Tzw. piątym filarem subkultury hip-hopowej jest wiedza. Teksty są bogate w rozmaite środki językowe (...), a złożonością przewyższają wszystkie pozostałe gatunki. Oczywiście zauważalny procent tej muzyki może zawierać prymitywną treść i wątpliwe przesłanie, ale nie można popadać w paranoję i przypisywać ogółowi cech mniejszości. (...)
Zgadzam się z autorem, że spory procent społeczeństwa minął się z życiowymi i politycznymi priorytetami, natomiast warto znaleźć prawdziwe podłoże tego problemu. (...) Prof. Hartman kojarzył mi się dotychczas z wnikliwą obserwacją i logiką wywodu, więc mam nadzieję, że ten nieudany fragment artykułu to zwykły wypadek przy pracy.
Polityka
33.2015
(3022) z dnia 11.08.2015;
Do i od redakcji;
s. 97