Mógł być game changer wyborów, jest niespodzianka: TVN zostaje po staremu
„Jedną z możliwości branych pod uwagę była sprzedaż spółki. Taki proces nie jest niczym wyjątkowym w przypadku spółek giełdowych, takich jak Warner Bros. Discovery”, stwierdziła stacja w liście do pracowników. „Dzisiaj chcielibyśmy Was poinformować, że zakończyliśmy ten etap. Podjęliśmy decyzję, że optymalną opcją jest pozostanie TVN w strukturach WBD i rozwijanie naszego biznesu w ramach jednej grupy”. Czyli odwalono kawał solidnej, nikomu niepotrzebnej roboty.
Obajtek by kupił
Kiedy po raz pierwszy pojawiła się informacja, że Warner Bros. zamierza wycofać się z Polski, sprzedając telewizję TVN, w tym także TVN24, w świecie medialno-politycznym zawrzało. To była bomba, która jednych przerażała, a innym robiła nadzieję. Za czasów pierwszej kadencji rządów PiS krążyły informacje, że władza chce za wszelka cenę zamknąć usta stacji. Stąd nakładane na nią kary, które trzeba było wycofywać po interwencji pani ambasador USA Georgette Mosbacher, stąd próby pozbawienia TVN24 koncesji na nadawanie i rozmaite inne szykany.
Nie w smak politykom prawicy była „cała prawda, całą dobę”, bo TVN24 uparcie tropił wszystkie szwindle władzy. Dlatego też politycy PiS jeździli do USA, by się skarżyć i próbować namówić amerykańskich właścicieli do sprzedania TVN24. Cena nie grała roli, Obajtek z kasy Orlenu zapłaciłby bez problemu. Ale się nie udało.
Tajemnicze wątki, dziwni biznesmeni
Amerykanie doszli do wniosku, że sprzedadzą stację po wyborach, kiedy ani Fundusz Sprawiedliwości, ani Orlen nie były już w rękach dawnych właścicieli. Wtedy to znaleźli się inni chętni – tajemniczy biznesmeni, w tym węgierski oligarcha z nadania Victora Orbána czy czeska multimilionerka. Pojawiły się tajemnicze wątki i powiązania z Kremlem oraz politykami PiS. Wtedy to nawet Donald Tusk się przestraszył, że TVN i TVN24, kluczowe stacje dla jego elektoratu, wpadną w dziwne ręce. Aby tego uniknąć, stacja z Wiertniczej została dopisana do listy spółek strategicznych, których sprzedaż wymaga zgody rządu. Przy okazji na listę wpisany został też Polsat, jako że wokół tej stacji też zrobiło się gorąco.
Przymiarki, kto kupi od Amerykanów ich telewizyjne imperium, trwały wiele miesięcy. Pojawiły się obawy, czy ktoś nie pójdzie ze skargą do Trumpa, że Amerykanom utrudnia się sprzedaż, i prezydent USA nie zaszantażuje nas, że nie dostaniemy abramsów albo czymś w tym rodzaju. Na liście potencjalnych kandydatów pojawiali się różni inwestorzy, z których najgłośniej mówiono o jednym z najbogatszych Polaków Michale Sołowowie. Co znów rodziło lęki, bo to biznesmen z rozmaitymi politycznymi koneksjami. Było też konsorcjum 30 polskich inwestorów skupionych wokół Wirtualnej Polski oraz Ringier Axel Springer Polska (RASP), właściciel Onetu, wydawca Newsweek Polska.
Czytaj także: Czesi marzą o zakupie TVN. Kim są, jak działają?
Game changer wyborów?
Temat sprzedaży TVN uznany został za jeden z game changerów zbliżających się wyborów prezydenckich. Bo gdyby stację sprzedano przed wyborami, być może nowy właściciel wymieniłby ekipę dziennikarską TVN24 na bardziej polsatowską, żeby się tak nie czepiali PiS i Karola Nawrockiego – marzyli politycy partii Jarosława Kaczyńskiego. Po drugiej stronie barykady pojawiały się lęki, że jeśli Amerykanie wybiorą Ringier Axel Springer Polska, to zaraz padnie hasło, że Tusk sprzedał stację Niemcom na polecenie z Berlina. I Trzaskowski by się z tego nie wytłumaczył. A tu taka niespodzianka. W sumie więc dobrze się stało, że jest jak jest. Oby jak najdłużej.