Sztuka równowagi
Nie tylko Paryż i Wiedeń. Polskie instytucje też zaczynają zieloną transformację
Ten wpływ jest znaczny. W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje 35 tys. instytucji artystycznych. W Unii Europejskiej działa 15 tys. muzeów. Rok w rok ich progi przekracza pół miliarda odwiedzających. Tylko w Niemczech stały repertuar operowy grany jest w ok. 80 miejscach. W Polsce (to dane GUS) w 2023 r. 207 teatrów i instytucji muzycznych, prowadzących 369 scen, dało 59 tys. przedstawień i koncertów, w tym przygotowało 798 premier. Spektakle oklaskiwało w sumie 12,3 mln widzów i słuchaczy. Dubaj twierdzi, że tamtejsze podmioty mające coś wspólnego z kulturą lub sztuką zatrudniają ponad 100 tys. osób, tworząc 4 proc. gospodarki emiratu.
Wampiry energetyczne
Odpowiedzialność branży bierze się ze skali. Dysponuje dużymi budynkami, nierzadko zabytkowymi. Także gmaszyskami i wampirami energetycznymi, w które życie tłoczone jest wysokoenergetycznymi kroplówkami. Potrzebnymi do zimowej walki z niedocieplonymi ścianami, z podszytymi wiatrem oknami i do chłodzenia w czasie upałów. Nie ma innej rady, skoro głównie dla dobra przechowywanych zbiorów trzeba utrzymywać ściśle określone warunki – za złoty standard przyjęto 18 st. C i 55 proc. wilgotności, z zachowaniem jedynie kilkuprocentowej tolerancji. Takie bywają m.in. wymagania ubezpieczycieli i właścicieli (eksponatom zdarza się być w depozycie i są wypożyczane z innych placówek).
Przez ten przymus jednymi z najbardziej energochłonnych budynków w miastach okazują się muzea. Ale i tu coś się zmienia. Grupa Bizota, skupiająca dyrektorów największych muzeów na świecie, zazieleniła swoje wytyczne. Powołuje się na potrzeby wpędzonego w głęboki kryzys środowiska naturalnego oraz na aktualną wiedzę o bezpiecznych metodach przechowywania dzieł sztuki. Na czele z artefaktami wykonanymi z materiałów higroskopijnych, w tym obrazów malowanych na płótnach, tekstyliów czy przedmiotów zawierających kleje pochodzenia zwierzęcego. Najnowsze badania podpowiadają, że zdecydowana większość dzieł przetrzyma w szerszych widełkach. Nie ucierpi w przedziale wilgotności 40–60 proc. i przy 16–25 st. C oraz z dobową zmianą temperatur sięgającą 10 proc. Poluzowanie wyśrubowanych wymagań przełoży się na oszczędność pieniędzy i zasobów, pozwoli m.in. w porach bez odwiedzających przykręcić ogrzewanie lub klimatyzację.
Atmosfera i biosfera
Wśród rad kierowanych do placówek, również tych najmniejszych, prowadzonych przez samorządy bądź stowarzyszenia, płyną i te o konieczności przejścia na mniej energochłonne źródła światła. Zręczne oświetlenie jest kluczowe, wpływa na odbiór sztuki, także tej granej na scenie. A jeszcze wyłączanie iluminacji fasad – robi to m.in. np. paryski Luwr, tu decydujący jest rachunek ekonomiczny – przysłuży się zmniejszeniu zanieczyszczenia światłem w nocy. Wdzięczni będą ludzcy i zwierzęcy sąsiedzi, w tym dzicy i też obecni w miastach zapylacze, którym najlepiej pracuje się w ciemnościach. Rewizji wymaga produkcja odpadów, zużycie środków czystości i papieru. Jeśli drukować (np. katalogi czy biografie), to na papierze z recyklingu lub wytworzonym z drzew z certyfikowanych lasów. Kto sprosta podobnym wymaganiom, może postarać się o świadectwo powodzenia swoich wysiłków – np. w Austrii państwowo certyfikowany znak ekologiczny ma kilkadziesiąt placówek muzealnych.
Z kolei Nevada Museum of Art w Reno stara się w cnotę obrócić smutny fakt, że miejscowość należy do najszybciej ocieplających się w Stanach Zjednoczonych. W marcu 2026 r. otworzy poświęconą środowisku wystawę. Wielu odbiorców sztuki zdaje sobie sprawę z jego stanu i miewa w związku z tym wyrzuty sumienia. Ekologiczne wątki w ekspozycjach lub inscenizacjach zabrzmią niewiarygodnie, jeśli same instytucje nie poprą własnych manifestów twórczych rzeczywistymi działaniami. I się nimi nie pochwalą.
Muzeum w Reno chce przyszłej wiosny pokazać ćwierć tysiąca eksponatów. Zapowiada, że połowę z nich wyciągnie ze swojego magazynu (a to w nich placówki przechowują większość posiadanych obiektów). Taka rezygnacja z masowych wypożyczeń oraz rozciągnięcie w czasie innego muzealnego standardu, podpowiadającego, by wystawy czasowe trwały góra trzy miesiące, pociągałoby kolejne oszczędności: na pakowaniu, wożeniu i budowaniu nowych dekoracji. Można współpracować w pierwszej kolejności z lokalnymi artystami i namawiać ich, by nie szli w gigantomanię i korzystali z materiałów możliwie neutralnych dla atmo- i biosfery.
Bliskość sztuki, jakość życia
Intencje nie będą autentyczne, jeśli myśli o środowisku nie będzie towarzyszyła troska o ludzi i ich potrzeby. Lokalni mieszkańcy może korzystają na obecności popularnych atrakcji kulturalnych, ale jednocześnie nie chcą być zadeptani przez przyciągane przez nie tłumy. Tak samo sztuka ostrzy zmysły, ale są odbiorcy, którzy potrzebują wytchnienia – dlatego coraz częściej powstają sale do odpoczynku dla zmęczonych hałasem, obecnością innych widzów czy intensywnymi bodźcami świetlnymi.
To także potrzeba bardziej dopasowanego trybu zwiedzania. Narodowe Muzeum Informatyki w Bletchley Park (podczas drugiej wojny światowej były tam siedziba brytyjskiego wywiadu i miejsce łamania niemieckich kodów) za pomocą narzędzi sztucznej inteligencji optymalizuje swoje audioprzewodniki tak, by ekspozycja stała się bardziej przystępna dla osób neuroatypowych lub nieznających angielskiego. Coraz więcej placówek (także w Polsce) zaprasza razem z psami. 290 muzeów z 59 włoskich miast deklaruje, że na czas zwiedzania zajmie się czworonogami, które z opiekunami pójdą na spacer po okolicznych terenach zielonych. Usługa jest niestety płatna, choć niektóre muzea proponują także dni darmowego dogsittingu.
Bliskość sztuki wpływa na jakość życia. W rankingu Economist Inteligence Unit (ośrodka analitycznego wyrosłego przy brytyjskim tygodniku „The Economist”) za miasto najbardziej przyjazne na świecie trzy lata z rzędu uznawany był Wiedeń. Zestawienie bierze pod uwagę pięć kategorii: bezpieczeństwo, ochronę zdrowia, edukację i infrastrukturę, kulturę i środowisko. Komentując zeszłoroczne rezultaty, zwracano uwagę, że stolica Austrii uzyskała wyniki bliskie maksymalnym w czterech z pięciu kategorii, a nieznacznie niżej wypadła jedynie w obszarze kultury i środowiska. Stało się to dlatego, że w 2024 r. w Wiedniu nie organizowano wielkich wydarzeń sportowych.
Dać pożyć
Co nie znaczy, jak objaśniało m.in. BBC, że miastu czegoś brakuje. Przeciwnie, mieszkańcy cenią je właśnie za stan środowiska i rozwiniętą scenę kulturalną. Wśród wiedeńskich przewag wymienia się m.in. dostępność instytucji kultury, w tym względnie niskie – co prawda na odległych balkonach – ceny biletów do miejskiej opery. Przykładem tego podejścia jest KunstHausWien (Wiedeński Dom Sztuki), założony przez artystę Friedensreicha Hundertwassera. Muzeum chwali się swoją siedzibą, tonącym w roślinach „manifestem ekologii”: z zielonym dachem, odzyskiwaną wodą deszczową, naturalną wentylacją i misją koncentrującą się m.in. na miejskiej ekologii.
A im więcej wiemy o potrzebach środowiska, także miejskiego, tym częściej padają pytania o zasadność inwestycji w nowe przestrzenie spotkań ze sztuką. Władze miejskie i państwowe dalej je stawiają. Zdają się wierzyć, że pozytywnie przeobrażą miasto, dodadzą mu prestiżu, przyciągną turystów. Do nowo otwartego Muzeum Sztuki Nowoczesnej (MSN) w Warszawie trafiać będzie ciepło z biegnącego dołem metra. Przeszklone elewacje mają wprowadzać do wnętrza dzienne światło i „tworzyć dialog z otoczeniem”. MSN deklaruje, że ściany wykończono materiałami wysokiej jakości, co pozwoli oszczędzić na ich konserwacji. Jest system odzyskiwania wody deszczowej. Muzeum uczyni też otoczenie dystopijnego pl. Defilad nieco bardziej ludzkim i zepnie je z otaczającą go resztą Śródmieścia. Krytycy architektury zastanawiają się jednak nad bilansem, czy potencjalnie dobroczynne skutki społeczne zrównoważą koszt środowiskowy góry betonu. Pewnie trzeba będzie dać budynkowi trochę pożyć, by poznać odpowiedź.
To pewnie nie jest przypadek, że właśnie galerie i muzea na arenę protestów wybrali aktywiści Ostatniego Pokolenia. Przyklejali się do obrazów lub rzeźb, oblewali je farbą lub zupą. Profanacja sztuki spotykała się z rytualnym oburzeniem, ale im było ono mocniejsze, tym większego rezonansu nabierał przekaz grupy o konieczności pilnego rozbratu z paliwami kopalnymi. Z najnowszych sondaży Eurobarometru wynika, że 26 proc. najmłodszych dorosłych mieszkańców Unii Europejskiej wśród trzech najpilniejszych obaw dotyczących swej przyszłości uznaje zmianę klimatu i przeobrażenia środowiska. Na takie sygnały obojętne nie mogą pozostawać instytucje kultury. Mogłyby oczywiście nic nie robić, ale starają się sygnalizować, że się z lepszym lub gorszym skutkiem starają.