Rynek

Drogi spadek po PiS. Dlaczego Polska płaci Australii za kopalnie, których nie ma

5 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Nie ma intratnego eksportu węgla koksowego. Jest zysk. Nie ma intratnego eksportu węgla koksowego. Jest zysk. Dexter Fernandes / Unsplash
Złoty biznes, w którym nie ma kopalń, nie ma tysięcy miejsc pracy, nie ma podatków i tego całego zawracania głowy. Nie ma intratnego eksportu węgla koksowego. Jest zysk. I są groźby premiera Tuska, że ktoś z poprzedniej ekipy za to zapłaci.

Rząd PiS nie pozwolił australijskiej spółce GreenX Metals (poprzednio Prairie Mining) zbudować na Lubelszczyźnie kopalni węgla koksowego „Jan Karski”. W biznesie to było tak dalece nie fair, że decyzją Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego rząd Donalda Tuska musi teraz zapłacić 1,3 mld zł odszkodowania za tamtą czarną polewkę.

Na razie lecą odsetki. Rada dyrektorów GreenX poinformowała (podała „Rzeczpospolita”), że za drugie półrocze 2024 z tego tytułu spółka już zaksięgowała jako przychód ponad 33 mln dol. australijskich, czyli ok. 83 mln zł. Kopalni nie ma – a zyski kapią! Widział kto lepszy interes?

Australijczykom trzeba zapłacić

Nasz rząd, reprezentowany przez Prokuratorię Generalną, wystąpił do sądów w Londynie i Singapurze, czyli tych, którym kierownictwo MTK zleciło arbitraż, o uchylenie werdyktu „za brak sprawiedliwości proceduralnej”. Szanse są marne, bo wcześniej trybunał jednogłośnie orzekł, że Rzeczpospolita Polska naruszyła zobowiązania wynikające z podpisanych traktatów. Chodzi o złamanie Traktatu Karty Energetycznej (ECT) regulującej m.in. funkcjonowanie otwartych i konkurencyjnych rynków energii, a także złamanie umowy Australia–Polska o wsparciu i wzajemnej ochronie inwestycji (BIT). Wszystko wskazuje na to, że gramy na odsunięcie w czasie wypłaty podstawowego odszkodowania.

Budżet Polski wprawdzie nie przewróci się z powodu braku tak banalnej kwoty jak 1,3 mld zł, ale komuś trzeba będzie zabrać, żeby komuś dać. Komuś, czyli Australijczykom.

Wyrok zapadł na początku listopada minionego roku. To wówczas premier Tusk grzmiał, że znajdzie się winnych tej kompromitacji i ciosu po państwowej kieszeni. Ale póki co cisza. Widocznie szukają.

W spadku po rządach Zjednoczonej Prawicy toczy się jeszcze przeciwko Polsce osiem międzynarodowych postępowań arbitrażowych o odszkodowania na ponad 10 mld zł.

„Bogdanka” z koncesją

Co poszło nie tak z kopalnią „Jan Karski”, imienniczką legendarnego kuriera AK? Otóż australijska firma Prairie Mining (PM), specjalizująca się w poszukiwaniach złóż węgla koksowego i organizacji budowy kopalń, pojawiła się na Lubelszczyźnie 13 lat temu. Wiadomo było, że w sąsiedztwie Lubelskiego Węgla „Bogdanka”, kopalni wydobywającej węgiel energetyczny z dużym przytupem, zalegają pokłady węgla koksowego, niezbędnego do wytopu stali. Nie wiadomo tylko, ile tego cennego surowca jest.

Stąd PM dostała koncesję poszukiwawczą bez trudu. I po jakimś czasie poinformowała, że w okolicach Chełma udokumentowała złoża węgla koksowego liczące ponad 700 mln ton. Wynik rewelacyjny, zważywszy na to, że Jastrzębska Spółka Węglowa, największy producent tego węgla w Europie, wydobywa rocznie ok. 14 mln ton.

Australijczycy postanowili pójść za ciosem i wystąpili w 2016 r. do resortu środowiska o koncesję wydobywczą, przedkładając równocześnie gotowy projekt kopalni na 6 mln ton i z niespotykaną w Polsce wydajnością na jednego zatrudnionego. Budowę miał finansować jeden z wielkich chińskich banków.

Tymczasem zaraz po PM wniosek o wydobycie węgla z rozpoznanych już złóż zgłosiła... „Bogdanka”, należąca do państwowej spółki energetycznej Enea. Przeciwko koncesji dla PM wystąpiła Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Lublinie, argumentując, że budowa kopalni będzie miała negatywny wpływ na Poleski Park Narodowy.

Australijczycy koncesji nie dostali. Sprawa trafiła do sądu, który w pierwszej instancji przyznał im rację i potwierdził ich wyłączne uprawnienia do starania się o wydobycie węgla. W apelacji przegrali z kretesem.

W 2019 r. koncesję przyznano „Bogdance”. Pozostała na papierze. Sprawa interesów parku narodowego nie była już podnoszona.

Czytaj też: Tusku, pomożesz górnikom? Wydobycie spada, pensje rosną, nowy rząd będzie miał kłopot

Nie ma węgla, jest zysk

W tamtych latach spółka PM zainteresowała się także złożami węgla koksowego na Śląsku, pozostałymi po zamkniętej w 2000 r. kopalni „Dębieńsko” w Czerwionce-Leszczynach. W 2006 nieczynną kopalnię pierwszy rząd PiS sprzedał NWR Karbonia, należącej do międzynarodowej firmy czeskiego biznesmena Zdenka Bakala. Karbonia dostała bez przeszkód koncesję wydobywczą na pół wieku. Szacowano, że do wydobycia jest od kilkudziesięciu do kilkuset milionów ton świetnej klasy węgla.

Ale węglowe interesy NWR zaczęły podupadać, więc Bakala zdecydował się w 2016 r. sprzedać „Dębieńsko”. Zgadnijcie komu. Prairie Mining. Miała powstać nowa zautomatyzowana kopalnia, bo starej nie opłacało się odbudowywać.

Okazało się jednak, że koncesja wydobywcza nie przechodzi automatycznie na nowego właściciela. Starania o kolejną nic nie dały. Mówi się, że nogę podstawiła im państwowa jastrzębska spółka, która nie chciała mieć konkurencji po sąsiedzku. Australijczycy uznali, że są w Polsce traktowani z buta, a nawet wystawiani do wiatru – i się wkurzyli.

Swoje straty finansowe na Lubelszczyźnie i Śląsku wycenili (poniesione koszty i utracone korzyści) na 4,2 mld zł. Równocześnie próbowali dogadać się z rządem PiS polubownie. Kiedy nic z tego nie wyszło, poszli w 2021 r. do MTA. Werdykt znamy: 1,3 mld zł odszkodowania, z odsetkami 6 proc. rocznie, za „Jana Karskiego”; co do „Dębieńska” arbitraż nie uwzględnił roszczenia na podstawie przywołanych traktatów, prawdopodobnie sprawa wróci na arbitrażową wokandę na innej podstawie prawnej.

Z Polską wygrała już firma pod nazwą Green Metals, notowana na giełdach w Sydney, Londynie i Warszawie. W naszej części świata poszukuje złóż antymonu, miedzi i złota (w Niemczech i na Grenlandii). I zarabia w Polsce na kopalniach... które nie powstały.

Złoty biznes, w którym nie ma kopalń, nie ma tysięcy miejsc pracy, nie ma podatków i tego całego zawracania głowy. Nie ma intratnego eksportu węgla koksowego. Jest zysk.

I są groźby premiera Tuska, że ktoś z poprzedniej ekipy za taki biznes zapłaci. Albo przynajmniej beknie. W realu.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ranking najlepszych galerii według „Polityki”. Są spadki i wzloty. Korona zostaje w stolicy

W naszym publikowanym co dwa lata rankingu najlepszych muzeów i galerii sporo zmian. Są wzloty, ale jeszcze częściej gwałtowne pikowania.

Piotr Sarzyński
11.03.2025
Reklama