Rynek

Dłużnik dłużnikowi nierówny

Dłużnik dłużnikowi nierówny. Niektórzy Polacy z unikania wierzycieli uczynili sposób na życie

7 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Problemy ze spłatą należności wynikają często z naszej wciąż niewystarczającej wiedzy finansowej. 2 Problemy ze spłatą należności wynikają często z naszej wciąż niewystarczającej wiedzy finansowej. Lisavetta / Shutterstock
Niektórzy nie spłacają zobowiązań, bo wpadli w kłopoty nie ze swojej winy. Są jednak i tacy, którzy z unikania wierzycieli uczynili sposób na życie. Taką postawę większość Polaków ocenia jednoznacznie negatywnie.
Czasem jedynym wyjściem okazuje się ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Popularność tego rozwiązania rośnie od 2020 r.Jakub Krechowicz/PantherMedia Czasem jedynym wyjściem okazuje się ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Popularność tego rozwiązania rośnie od 2020 r.

W ubiegłym tygodniu (17 listopada) obchodzono symboliczny Dzień bez Długów. Trudno go nazwać świętem – jest raczej chwilą refleksji nad naszą kondycją finansową. A ta w ostatnich latach została wystawiona na bardzo poważną próbę. Najpierw pandemia pogorszyła zwłaszcza sytuację tych osób, które praktycznie z dnia na dzień straciły możliwości zarobkowania, a rekompensaty ze strony państwa tylko w pewnym stopniu wyrównały ich straty. Gdy covidowe ograniczenia zaczęły znikać, gwałtownie wzrosła inflacja. Poprzedniej zimy osiągnęła ona poziom ponad 18 proc. rocznie, dotykając wszystkich Polaków bez wyjątku, bo przecież drożyzna zaatakowała każdą branżę gospodarki. Nic dziwnego, że wiele osób ma problemy z regulowaniem swoich zobowiązań.

Według najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów zaległości Polaków wynoszą już ok. 45 mld zł. To o prawie 3 mld zł więcej niż rok wcześniej. – Niestety najbliższe miesiące nie przyniosą poprawy. Gospodarka odbije najwcześniej dopiero w pierwszej połowie przyszłego roku. Inflacja jest nadal spora i nie należy się spodziewać, że szybko zejdzie do poziomu 2,5 proc., do tego ceny paliw zaczynają być realne, czyli wysokie. Nie wiadomo, czy podatek VAT na żywność od 1 stycznia zostanie utrzymany na poziomie 0 proc. Nie wiadomo też, o ile zdrożeją po Nowym Roku prąd i gaz. A wszystkie te elementy mają wpływ na to, ile osób wpadnie w długi – ocenia Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów.

Łącznie dłużnikami jest ok. 2,3 mln Polaków. To osoby, które zalegają z ratami kredytów i pożyczek czy też nie regulują na czas rachunków – na przykład za telefon, internet, telewizję, prąd, gaz czy mieszkanie. Warto podkreślić, że samo posiadanie kredytów nie czyni z nas automatycznie dłużników. Tym słowem określa się dopiero tych, którzy spóźniają się w spłacie kolejnych rat. Przeciętny dłużnik ma łączne zaległości na kwotę ponad 19 tys. zł. Oznacza to, że ich spłata pochłonęłaby prawie cztery przeciętne miesięczne pensje. Blisko połowa łącznego zadłużenia Polaków, według danych Krajowego Rejestru Długów, należy do osób zwanych multidłużnikami. To ci, którzy mają niezapłacone zobowiązania u co najmniej trzech wierzycieli. Wpadają oni w spiralę zadłużenia, z której bardzo ciężko się wydostać. W takiej sytuacji jest około miliona Polaków, których łączne zaległości przekroczyły 20 mld zł. Rekordzista w tej grupie doszedł już do 190 zobowiązań wartych w sumie 2,2 mln zł.

Kwestia zadłużenia wywołuje spore emocje w naszym społeczeństwie. Według najnowszych badań przeprowadzonych przez Krajowy Rejestr Długów aż 44 proc. ankietowanych wolałoby w swoim najbliższym otoczeniu unikać osób, które są zadłużone, mimo że mają pieniądze na spłatę swoich zobowiązań. Co czwarty pytany uzależnia swoją reakcję w takiej sytuacji od przyczyn zadłużenia. Tylko 13 proc. twierdzi, że nie przeszkadza im, gdy osoby bliskie nie spłacają długów, chociaż mają na to środki. Co ciekawe, najbardziej krytyczni wobec dłużników są młodzi Polacy z grupy wiekowej 18–24 lata. Prawie połowa ankietowanych uważa, że zalegający z płatnościami, którzy mają wolne środki finansowe, to osoby nieodpowiedzialne, a ponad 40 proc. nazywa je wprost nieuczciwymi. Zaledwie 13 proc. uczestników badania nazywa takich dłużników ludźmi sprytnymi, a tylko 3 proc. – zaradnymi życiowo.

Taka postawa ma istotny wpływ na resztę społeczeństwa. W badaniu Krajowego Rejestru Długów 44 proc. pytanych przekonuje, że dłużnicy niespłacający swoich zobowiązań z wyboru, a nie z konieczności, dają zły przykład innym, przez to poszerza się grono osób nieuczciwych. Jedna trzecia ankietowanych zwraca uwagę na fakt, że taka postawa może prowadzić do wyższych kosztów ponoszonych przez innych konsumentów, bo wzrośnie na przykład oprocentowanie kredytów. To solidni klienci będą musieli niejako zrekompensować straty spowodowane przez tych nieuczciwych. Tylko 15 proc. badanych nie obawia się negatywnego wpływu i uważa, że osoby uczciwe takimi pozostaną bez względu na zachowanie ich otoczenia.

Ciekawe wnioski przynosi pytanie o to, która grupa wiekowa jest najbardziej niesolidna w terminowym regulowaniu swoich zobowiązań. 45 proc. pytanych twierdzi, że problem dłużników nie ma podłoża pokoleniowego, ale aż 55 proc. jest innego zdania. Jednak na tym jednomyślność się kończy. Część ankietowanych uważa bowiem, że to młodsze pokolenie jest nieroztropne, pożycza pochopnie, a potem nie spłaca zobowiązań (20 proc. odpowiedzi), ma inne priorytety oraz łatwiej znajduje na to usprawiedliwienie (po 15 proc. wskazań). Są jednak i tacy, którzy wskazują raczej na starsze pokolenie jako bardziej skłonne do takich negatywnych zachowań.

Tymczasem poważne konsekwencje zadłużenia można odczuć w każdym wieku. Czasem jedynym wyjściem okazuje się ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Popularność tego rozwiązania rośnie od 2020 r., gdy zmieniły się przepisy. Wcześniej upadłość mogła nastąpić tylko, jeśli dramatyczna sytuacja finansowa nie mogła być w żadnym stopniu zawiniona przez dłużnika. Jednak tego warunku w przepisach już nie ma. W pierwszym półroczu liczba osób, w przypadku których sądy ogłosiły taką upadłość, przekroczyła 10 tys. Według analiz Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej liczba upadłości w tym roku może dojść do 20 tys., co byłoby nowym rekordem. Dla porównania w ubiegłym roku z upadłości skorzystało nieco ponad 15 tys. osób. Wiele dziś ogłaszanych bankructw ma swoje źródło jeszcze w okresie pandemii, a sytuację dodatkowo pogorszył długi okres bolesnej inflacji, zdecydowanie przewyższającej podwyżki wynagrodzeń.

Warto jednak pamiętać, że upadłość to rozwiązanie ostateczne, a nie prosty sposób na pozbycie się długów. Orzeka ją wyłącznie sąd, który równocześnie określa plan spłaty zobowiązań dłużnika – może on potrwać nawet siedem lat. Oczywiście upadłość oznacza utratę całego majątku łącznie z mieszkaniem czy domem. Osoby, których przeterminowane zobowiązania rosną, powinny najpierw negocjować z wierzycielami. Tymczasem wiele z nich unika kontaktu, mając złudną nadzieję, że w ten sposób ich zobowiązania w cudowny sposób znikną. Wypracowanie sensownego planu spłat jest najczęściej dużo korzystniejszym rozwiązaniem niż dążenie do upadłości konsumenckiej. Zwłaszcza że sąd jej nie orzeknie, jeśli stwierdzi złą wolę dłużnika, który na przykład ukrywa część swojego majątku albo celowo nie reguluje zobowiązań.

Problemy ze spłatą należności wynikają często z naszej wciąż niewystarczającej wiedzy finansowej. Zwłaszcza osoby ze starszego pokolenia w czasie swojej młodości nie otrzymały żadnej edukacji ekonomicznej, która pojawiła się w programach szkolnych dopiero niedawno i wciąż w formie niewystarczającej. Wśród osób ankietowanych przez firmę KRUK SA 45 proc. stwierdziło w tym roku, że popadanie w długi w dużej mierze spowodowane jest słabą edukacją finansową w naszym kraju, a zdaniem kolejnych 39 proc. to przynajmniej w części powód kłopotów z niespłacanymi zobowiązaniami. Tylko 16 proc. badanych nie widzi żadnego związku między długami a deficytami wiedzy ekonomicznej Polaków.

Co ciekawe, raczej wystawiamy sobie niezłe stopnie w tym zakresie. 39 proc. ankietowanych dobrze ocenia swoje możliwości zarządzania finansami domowymi, a kolejne 53 proc. uważa je za średnie. Tylko 8 proc. przyznaje się do istotnych deficytów. Czy zatem nie ma powodów do zmartwień? Niekoniecznie. Jedna trzecia badanych zdecydowanie chciałaby poszerzyć swoją wiedzę, wykorzystywaną do skutecznego zarządzania domowymi finansami, a kolejne 30 proc. widzi taką potrzebę przynajmniej w pewnym stopniu. Niezmiennie największą rolę w pogłębianiu edukacji ekonomicznej widzimy… u samych siebie (aż 56 proc. wskazań). Jednak zdaniem połowy ankietowanych takie zadanie muszą wziąć na siebie szkoły średnie, a ponad jedna trzecia oczekuje pomocy ze strony szkół podstawowych oraz własnej rodziny.

A jak wypadamy na tle europejskim? Problem długów i dłużników dotyczy oczywiście wszystkich krajów. Według ubiegłorocznych badań European Consumer Payment Report, przeprowadzonych przez firmę Intrum, aż 37 proc. Polaków przyznało się do niezapłacenia w terminie w ciągu poprzednich 12 miesięcy przynajmniej jednego rachunku. Średnia dla wszystkich krajów europejskich to 29 proc. Gorszy niż u nas wynik tego pytania był tylko w Grecji, Rumunii, Szwajcarii, Finlandii i Norwegii. Aż 70 proc. ankietowanych Polaków przyznało, że obawy o to, czy będą w stanie regulować wszystkie zobowiązania, wpływają na ich samopoczucie. To również wynik znacznie powyżej średniej europejskiej (58 proc.). Gwałtowny wzrost stóp procentowych wpłynął mocno na naszą gotowość do zaciągania kolejnych kredytów i pożyczek – aż 71 proc. pytanych boi się tego bardziej niż przed podniesieniem stóp. Badanie obnażyło też naszą rzeczywistą wiedzę ekonomiczną. Co prawda 59 proc. ankietowanych Polaków uznało ją za bardzo lub wystarczająco dobrą, ale równocześnie 58 proc. źle odpowiedziało na testowe pytanie, dotyczące wpływu inflacji na wysokość rachunku za prąd.

Dzień bez Długów nie ma na celu stygmatyzowania ani ośmieszania. Przeciwnie, jego celem powinno być uświadomienie nam wszystkim, że problem zaległości finansowych może dotknąć każdego, bez względu na wiek, wykształcenie czy miejsce zamieszkania. Często w spiralę długów wpada się nie z własnej winy, ale z powodu okoliczności życiowych jak choroba, utrata bliskiej osoby czy oszustwo. Niestety są też tacy, którzy w niespłacaniu zobowiązań widzą po prostu metodę życia na koszt innych. Odpowiednie przepisy i działania organów państwa powinny mieć na uwadze to rozróżnienie dłużników – pomagać tym pierwszym wydostać się ze spirali długów i bezwzględnie karać tych drugich, którzy spełnianie swoich zachcianek przedkładają nad uczciwe życie.

Polityka 48.2023 (3441) z dnia 21.11.2023; Dzień bez długów; s. 46
Oryginalny tytuł tekstu: "Dłużnik dłużnikowi nierówny"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Nauka

Patologie psychobiznesu, czyli jak celebryci z sieci „kształcą” terapeutów. Tu chodzi o kasę

Od dziesięcioleci trwają znojne prace nad ustawą dotyczącą usług psychoterapeutycznych w Polsce. Dlaczego się nie udaje? Bo chodzi o pieniądze.

Wojciech Kulesza
05.04.2025
Reklama