Minister zdrowia Ewa Kopacz nie zgadza się na przyjęcie unijnej dyrektywy „Pacjenci bez granic”. Czy ma rację? Argumenty za i przeciw mają ten sam ciężar gatunkowy.
Kończąca w grudniu unijne przewodnictwo Szwecja postanowiła ulżyć europejskim pacjentom i otworzyć przed nimi granice. Oznaczałoby to, że wszyscy otrzymaliby możliwość leczenia w każdej placówce – w kraju i zagranicą – a płatnik (w naszym przypadku NFZ) pokrywałby koszty tych świadczeń do wysokości obowiązującej we własnym kraju (różnicę musiałby dopłacić pacjent z prywatnej kieszeni). Trudno nie dostrzec wielu zalet takiego pomysłu. Każdy obywatel Unii miałby wolny wybór, gdzie chce się leczyć – a to, choć w wielu wypadkach nierealne (choćby z powodu barier językowych), przynajmniej miłe dla ucha. Oczywiście zyskałyby na tym placówki, które leczą szybko i dobrze, cieszące się międzynarodową renomą (mamy takie również w Polsce).
Dyrektywa oznaczałaby przyznanie pacjentom prawa, które dziś muszą wywalczyć sobie sądownie w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości. Sędziowie Trybunału już nie raz stawali po stronie chorych, którzy leczyli się w innych krajach, a ich macierzyste ubezpieczalnie odmawiały uregulowania rachunków. Swobody obywatelskie, w tym także prawo do leczenia, ma obowiązywać wszystkich członków Unii – twierdzą autorzy dyrektywy (dziś w Polsce ustawowe prawo do leczenia za granicą można otrzymać tylko po udzieleniu zgody przez prezesa NFZ, obwarowanej wieloma warunkami).
Wobec tylu przekonujących i demokratycznych argumentów, powinniśmy poprzeć wejście w życie nowej dyrektywy. Skąd więc tyle kontrowersji? Ano życie pokazuje, że choć pacjenci powinni mieć jednakowe prawa, to systemy ochrony zdrowia w każdym kraju urządzono inaczej. Polski NFZ nie jest przygotowany na to, by rekompensować świadczenia za granicą wszystkim, którzy tego zapragną. Sytuację skomplikowałby ponadto fakt, że nowe regulacje – dające prawo wyboru placówki w całej Unii, a więc także w kraju zamieszkania – nałożyłyby na NFZ obowiązek rozliczania wszystkich rachunków za leczenie, nawet w tych placówkach, które nie mają u nas podpisanego kontraktu.