Jedni widzą we fluorze sprzymierzeńca w walce z próchnicą, inni – wroga, który ogłupia dzieci. Co o nim myśleć?
Kiedy dr Tomasz Piekarczyk, stomatolog dziecięcy z Krakowa, podzielił się w mediach społecznościowych radą, by czyścić pierwszy ząb niemowlaka pastą z fluorem, nie spodziewał się, że wywoła lawinę hejtu godną średniowiecznej inkwizycji. Oto jej próbka: „Sam sobie truj własne dzieci”, „Fluor zabija szyszynkę”, a nawet złowieszcze: „Zróbmy sąd i karzmy tych, co wciskają neurotoksyny dzieciom”. Jeśli wierzyć internetowym mędrcom, dr Piekarczyk nie tylko igra z ogniem, ale wręcz podpala przyszłość ludzkości.
Fluor – niepozorny pierwiastek zaliczany do grupy mikroelementów, a więc występujący w organizmach w śladowych ilościach – budzi takie emocje od lat. Jest jak dentystyczna wersja Dr. Jekylla i Mr. Hyde’a: wychwalany jako zbawca szkliwa i demonizowany jako cichy truciciel. Pytanie brzmi: które oblicze jest prawdziwe?
Nauka kontra emocje
Przyjrzyjmy się faktom. Fluor jest obecny w postaci związków zwanych fluorkami w skorupie ziemskiej, wodzie, glebie, a także w kościach i zębach. – W małych dawkach wzmacnia szkliwo, hamuje demineralizację i utrudnia życie bakteriom próchnicotwórczym, takim jak Streptococcus mutans – wyjaśnia dr Agnieszka Ruchała-Tyszler, stomatolożka ze Szczecina. Jej zdaniem fluor korzystnie wpływa na zęby zarówno u dzieci, jak i dorosłych, jednak kluczowe jest jego stosowanie w odpowiednich ilościach, gdyż nadmiar nie przekłada się na wzrost korzyści, a może zaszkodzić. Pogląd ten jest zgodny ze stanowiskiem Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego, które rekomenduje stosowanie past do zębów z odpowiednią zawartością fluoru jako fundament profilaktyki próchnicy.
– Unikanie częstego spożywania węglowodanów oraz regularne usuwanie płytki nazębnej, czyli właściwa, idealna higiena, byłyby wystarczające w jej zapobieganiu – uzupełnia dr Ruchała-Tyszler.
Polityka
12.2025
(3507) z dnia 18.03.2025;
Nauka ProjektPulsar.pl;
s. 101
Oryginalny tytuł tekstu: "Coś na ząb"