Ludzie i style

Legenda o Wandzie, co „raus!” Niemcowi powiedziała. XOXO albo Blitzkrieg

4 minuty czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Legenda o Wandzie Legenda o Wandzie Marek Maruszczak/AI / •
Wanda myślała i w końcu wymyśliła. Najbardziej pasywno-agresywną odpowiedź, jaką kobieta może dać mężczyźnie: rzuciła się z wysokości do Wisły.

Pamiętacie króla Kraka, czyli szewczyka Dratewkę po rebrandingu? No więc gość miał córkę o imieniu Wanda. Wanda nie dość, że była piękna, to jeszcze mądra i lepiła świetne ruskie pierogi. Potrójnie podejrzane jak na realia wczesnego średniowiecza. Wanda poza tym, że była super, to rządziła Polską od czasu, kiedy jej tata poszedł dręczyć smoki za tęczowym mostem, to znaczy wyciągnął kopyta.

Czytaj też: Za jakie grzechy?! Czyli legenda o stworzeniu Kaszub

Sztywna jak publiczność Radia Maryja

Wanda rządziła dobrze i sprawiedliwie. Prawdopodobnie właśnie dzięki umiejętnościom pierogotwórczym, bo sklejenie potrawy bogów z ochłapu ciasta i garści twarogu z kartoflami to nie są proste rzeczy. No więc pewnego pięknego dnia Wanda siedzi jak zwykle w sali tronowej i lepi pieroga na plecach szambelana, gdy nagle słychać pukanie.

To był listonosz. Chyba się nie spodziewaliście, że tytułowy Niemiec będzie czekał, aż ktoś go wpuści? No więc Stasiek, bo tak listonoszowi dała mama na imię, podchodzi do tronu, robi pokłon z przydygiem i zaczyna wyciągać z torby korespondencję. Głównie oferty czyszczenia kominów i plastyki żywopłotowej – tanio oraz jako tako. Aż nagle jego strudzone dłonie wyjmują na wierzch wielgaśną kopertę z brzydką, czarną wroną na froncie.

Koperta była sztywna jak publiczność Radia Maryja i miała adres wypisany nagrobnym fontem. Nieomylny znak, że mamy do czynienia z niemieckim listem miłosnym. Wanda westchnęła ciężko, ale że była piękna i świetnie lepiła pierogi, co równoważyło wadę w postaci inteligencji, to przywykła do takich przesyłek.

No dobra, czytajcie panie szambelan, co ma der amant do zaoferowania – rzekła królowa.

Szambelan wyprostował się, ale bardzo ostrożnie, bo musiał jednocześnie łapać pierogi, wziął kopertę od listonosza, no i czyta:

Wanda, mein Herzchen,
Ja – Ty Große Liebe!
XOXO
Albo Blitzkrieg.

Podpisano: Rytgier von Zbroja.

Mówiąc w języku, który nie brzmi jak toster wrzucony do zgniatarki odpadów: Rytgier, niemiecki książę, żądał eksterytorialnego korytarza do serca Wandy – pod groźbą wojny.

Czytaj też: Legenda o Panu Twardowskim i piekielnej geografii

Wieczne wodowanie nad umizgi Niemca

Wanda długo myślała, co ma zrobić. Z jednej strony chciała odpisać: „Spadaj pan na bambus ze swoim kleine wurste, czy tam große hertze”. W końcu miała już i Państwo, i jednego socjopatycznego mordercę pod opieką, to znaczy kota Adolfa. Z drugiej znała swoich sąsiadów i wiedziała, że za każde „nein” biorą „neun”, ale województw.

No i w końcu wymyśliła. Najbardziej pasywno-agresywną odpowiedź, jaką kobieta może dać mężczyźnie: rzuciła się z wysokości do Wisły. Królowa polskich rzek przyjęła królową Polski z otwartymi falami, aby już nigdy jej ze spienionych objęć nie wypuścić. Wanda przepadła jak Wanda w wodę.

No i teraz najlepsze – to faktycznie zadziałało. Bo wyobraźcie sobie, że jesteście niemieckim ważniakiem. Dobra, już starczy, bo jeszcze zażądacie zwrotu Wrocławia. Prosicie o rękę pięknej Polki, a ona, zamiast wam odpisać albo chociaż udawać, że was nie słyszała, robi plum i ląduje dziobem w rzecznych odmętach. No może to człowiekowi siąść na psychę.

Rytgier podobno tak się zdołował, że wybranka wybrała wieczne wodowanie nad jego umizgi, że też ze sobą skończył, chociaż tutaj okoliczności nie są jasne. Jedni mówią, że rzucił się do Renu, ale że Niemcy muszą we wszystkim być lepsi, to wymyślił, że skoczy z większej wysokości, i w ten sposób powstały sterowce. Inni twierdzą, że zapił się na śmierć sznapsem miętowym, ale wcześniej założył na cześć Wandy firmę produkującą wanny, która potem przekształciła się w markę Mercedes ze względu na zbliżone właściwości jezdne.

Najbardziej poszkodowany w tej całej historii był jednak Adolf. Bo umrzeć? Tego się nie robi kotu. No a że ten był nie tylko wredny jak to kot, ale jeszcze magiczny, bo z legendy, to wrócił w 1939 i trochę się zasiedział.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Diabeł i raj Katarzyny Gärtner. Jak słynna autorka „Małgośki” straciła dorobek życia

83-letnia dziś Katarzyna Gärtner, słynna kompozytorka „Małgośki” i wielu innych przebojów, tuła się po domach przyjaciół i stara odzyskać dom, studio oraz swój dorobek artystyczny.

Violetta Krasnowska
06.04.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną