Ludzie i style

Za jakie grzechy?! Czyli legenda o stworzeniu Kaszub

4 minuty czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Legenda o powstaniu Kaszub Legenda o powstaniu Kaszub Marek Maruszczak/AI / •
Bogu, choć srogi był, to sprawiedliwy, a poza tym lubił dramaty.

Dawno temu Pan Bóg w wersji brodacz na chmurce wziął się za tworzenie Ziemi. Wiecie, góry, jeziora i z jakiegoś powodu flamingi. Boski plan budowy egzoplanet jest dość standardowy: sześć dni na projekcie, a niedziela duchem świętym do góry. Zanim jednak stwórca wziął się za odpoczywanie, zebrał wszystkie anioły i zagrzmiał z góry, z dołu i dookoła aniołów. W końcu wszechobecność wiąże się z pewnymi przywilejami.

Anioła świerzbi ręka

– Słuchajcie, anioły, jest inspekcja do przeprowadzenia. Co prawda jestem nieomylny, ale wiecie, jak to jest, nie chciałbym potem robić testów na produkcji, bo jeszcze skończyłoby się jakimś masowym wymieraniem. Dlatego macie tutaj po mapce w kształcie kulki. Kiedyś ludzie będą ją nazywali globusem i dręczyli przy jego pomocy swoje młode w szkole. No więc każdemu z was zaznaczyłem na globusie obszar do sprawdzenia. Lećcie tam i zobaczcie, czy wszystko jest OK, i czy mogą tam mieszkać ludzie.

Na to jeden z aniołów, który stał najbliżej szefa, mówi:

– A co to są ludzie? A komu to potrzebne? – I bam, gościu wylądował w znacznie cieplejszym klimacie z wilczym biletem do nieba.

Pozostałe anioły, nauczone doświadczeniem, pokiwały, aż im się anielskie włosie zwichrowało, po czym na wyścigi wyruszyły sprawdzać nowy projekt pod tytułem „Ziemia”. Motywację do pracy miały solidną, więc testy szły sprawnie i wkrótce jeden po drugim zaczęły wracać z raportami.

– Szefie, jest cudownie. Te góry – pierwsza klasa. Mieszkają w nim takie śmieszne rogate pieski. Aż człowieka, to znaczy anioła, świerzbi ręka, żeby je wydoić i zrobić z tego, co z nich wyleci, jakiś śmierdzący produkt mleczny.

– Panie Boże, te morza... naprawdę: rewelacja. Patrząc na ich wybrzeża, oczyma wyobraźni widzę budy z goframi. Ludzie będą wniebowzięci. To znaczy tylko ci, którzy zasłużą, bo reszta, wiadomo, do kotła ze smołą.

– Te lasy... – zachwyca się kolejny skrzydlaty inspektor – cudowne, pachnące, a ile można z nich tanich mebli na eksport wydłubać.

Czytaj też: Łaska tłumu na pstrym kocie jeździ, czyli legenda o lwach gdańskich

Jak u lucyfera w domu

Bogu siedzi, patrzy na anioły i kiwa z aprobatą wszystkimi trzema osobami. Ale co to, nagle kątem Syna Bożego widzi, że jeden z aniołów o imieniu Kaszub trzyma się trochę na uboczu i w ogóle ma minę, jakby mu gołąb na aureolę nafajdał. Zafrasował się Bóg i woła anioła do siebie:

– No, Kaszub, a z tobą co jest grane?

Kaszub nie przepadał za przypiekaniem żywym ogniem i byciem zsyłanym na wieczne potępienie, więc opanował się trochę i mówi:

– Nie no, faaaajnie jest. Ten piasek w mojej krainie – pierwsza klasa. Czyściutki, suchutki, zero zanieczyszczeń organicznych. Jeżeli ktoś lubi robić babki, to będzie zachwycony. Tylko musi przynieść własną wodę, bo jest sucho jak u lucyfera w d…omu. Ale poza tym: rewelacja – wyrzucił z siebie jednym tchem, po czym zamilkł i kręci anielską ciżmą dołki w chmurce.

– Oj, Kaszub, chyba mi czegoś nie mówisz – wykazał się przenikliwością Wszechwiedzący.

Kaszub na to spuścił wzrok jeszcze bardziej, nos mu zaczął drżeć, potem broda, w końcu cały anioł, no i się rozkleił. Zaczął ryczeć. Jak dzieciak, który poprosił starych o coś słodkiego, a ci mu przynieśli jogurt naturalny.

– Paaaanie, daj coś tej ziemi! Ja wiem, że może nie zasłużyła, że pewnie jacyś wyjątkowi zwyrole tam będą mieszkać, ale daj jej szansę! Nie chcę być Aniołem Pustyni!

Na to Bogu uśmiecha się pod wąsem, bo choć srogi był, to sprawiedliwy, a poza tym lubił dramaty.

– No dobra, Kaszub, wytrzyj anielski kinol i weź tę sakiewkę z magicznym pyłem. Rozsyp ją nad pustynią, a z każdego ziarnka wyrośnie coś fajnego. Tylko jak ci się po drodze wysypie do kanalizy, to potem tego nie używaj, bo znowu wyjdzie Las Vegas.

Kaszub smarknął donośnie, pokiwał głową, otarł twarz skrajem szaty i ruszył z magicznym pyłem w stronę swojego kawałka planety. Wkrótce wszędzie, gdzie przeleciał, wyrastały gęste lasy, żyzne ziemie, a i trafiło się parę pagórków, żeby nie było nudno i płasko. Anioł skończył. Złapał się pod boki i mówi:

– Dobra robota. Aż szkoda by było, gdyby nikt nie wiedział, kto za nią odpowiada. Słyszysz mnie, Ziemio? Od tej pory, jakby ktoś pytał, to zdobił cię Kaszub – Oznajmił anioł, bo nikt jeszcze wtedy nie pomyślał o tabliczkach z informacjami o dofinansowaniach unijnych.

No i faktycznie, wszystko, co wyrosło z magicznej posypki, nawijało bez przerwy: „Kaszub to i Kaszub tamto”, zupełnie zapominając o producencie proszku. To jeszcze było przed rebrandingiem w Nowym Testamencie, więc Bogu się zeźlił i postanowił trochę wyrównać rachunki z tak hojnie obdarzoną, a niewdzięczną ziemią. W ten sposób powstali Kaszubi.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Jan Englert dla „Polityki”: Już nie ma Polski. Przynajmniej takiej, o jakiej myśli PiS

Już nie ma Polski. Przynajmniej takiej, o jakiej myśli PiS. Nie robimy wszystkiego dla ojczyzny – mówi Jan Englert, aktor i reżyser, wieloletni dyrektor artystyczny Teatru Narodowego.

Janusz Wróblewski
29.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną