Ludzie i style

Legenda o powstaniu Wisły oraz kogo należy winić za powstanie Sopotu

4 minuty czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Legenda o powstaniu Wisły Legenda o powstaniu Wisły AI / Polityka
Zanim fala popłynęła w dół Polski, księżniczki nakazały jej rozejrzeć się tylko szybko i wrócić z wiadomościami o północy. Zapomniały jednak sprecyzować, o którą północ im chodzi.

Kojarzycie rzekę Wisłę? Tę, do której prezydenci chadzają na piechotę? No więc okazuje się, że Wisła wcale nie powstała z łez warszawiaków łupionych przez górali na opłatach parkingowych. Powstała w ramach postępowania spadkowego, ale po kolei.

Nikt nie dostanie gór!

Dawno temu wysoko w górach był sobie zamek, a w tym zamku mieszkał król Beskid. Beskid, jak to legendarny władca, miał żonę, dzieci oraz był umierający. No co zrobić, prawa narracji są nieubłagane. Kiedy nadszedł dzień, w którym Beskid powiedział sprawom doczesnym sajonara, jego żona Borana zwołała rodzinną naradę. Na naradzie miało dojść do podziału łupów, tzn. spadku po zmarłym. Borana była królową lasów. Taką, wiecie, dwie wiewiórki w kieszeni, paprocie we włosach potargał wiatr, a jak papier toaletowy, to tylko z recyklingu i drapiący między wichrowymi wzgórzami.

Kiedy już dzieci zebrały się nad stygnącym Beskidem, matka chrząknęła, poprawiła liście w tapirze i mówi:

– Nikt nie dostanie gór! Zrozumiano? – z tych dwóch zdań powstali górale.

Później królowa trochę się opanowała i zaczęła faktycznie rozdawać srebra rodowe. Na pierwszy ogień poszły pola, które dostał Lan, jedyny syn królowej i króla nieboszczyka. Lan powiedział tylko „Fajnie” i poszedł wypełniać wniosek o dopłaty.

Później przyszła pora na dwie królewskie córki. To znaczy Białkę – ADHD na dwóch nogach – oraz Czarnochę, pierwszą księżniczkę emo.

– Wy, dziewczynki, dostaniecie... – Borana zajrzała do worka ze spadkiem. Drzewa, wiadomo, że zostawiła dla siebie, przynajmniej do czasu powstania lobbystów meblarskich. Góry też były zaklepane, została więc tylko woda, bo powietrza z okolic Krakowa i tak by nikt nie chciał. – Proszę, tylko nie wydajcie wszystkiego na głupoty! – zdecydowała królowa matka i przelała młodym po 30 mld m sześc. słodkiej wody na głowę. Tyle mniej więcej wynoszą zasoby odnawialne w Polsce.

Czytaj też: Kto wykopał Zakopane i dlaczego małe frytki kosztują tyle, co metr kawalerki na Żoliborzu

Rozbicie dzielnicowe

Dziewczęta ucieszyły się z podarku. To znaczy Białka ucieszyła się bardzo i zbiegła szybko w dolinę, pozostawiając po sobie wartką strugę, a Czarnocha ucieszyła się bezobjawowo i zaczęła schodzić ostrożnie po skałach, przeczuwając, że za chwilę wszystko się… skomplikuje.

Po jakimś czasie królewskie córy spotkały się na dole i ustaliły, że w dalszą drogę wyruszają razem ze względów teologiczno-medycznych, czyli diabli wiedzą po jaką cholerę. Ambitne plany pokrzyżował im kamień. Ale nie taki zwykły, tylko wielki, legendarny kamulec pilnowany przez samego Czantora. Czantor był rycerzem i zdecydowanym przeciwnikiem tego, żeby się królewski ród rozłaził po Polsce. No nie chciał gość za bardzo przesunąć kamienia. Bał się, że jak księżniczki pójdą w tango, to czeka nas rozpicie i rozbicie dzielnicowe.

– Słuchajcie, Wasze Wilgotne Moście. Nie wiadomo, co tam w dole siedzi, może nawet Ślązacy. Lepiej nie iść w ciemno. Poślijcie przodem falę na zwiady – oznajmił rycerz i postukał się palcem w bok nosa.

Dziewczęta pokiwały mokrymi główkami i wypuściły na północ pierwszą falę, którą nazwały „Wyszła”, bo nie miały za dużo wyobraźni. Zanim fala popłynęła w dół Polski, księżniczki nakazały jej rozejrzeć się tylko szybko i wrócić z wiadomościami o północy. Zapomniały jednak sprecyzować, o którą północ im chodzi. O fizyce, która zwykle utrudnia wodzie płynięcie pod górę, nie zapomniały, bo to było, jeszcze zanim Newton oberwał kosztelą po głowie i wymyślił tę całą powszechną uciążliwość.

Czytaj też: Bazyliszek i niezadowoleni warszawscy deweloperzy. Kto go załatwił?

Gdzie morświny mówią dobranoc

No więc płynie sobie Wyszła przez Polskę, ogląda farbiarnie i zakłady chemiczne i powoli zapomina, po co wyruszyła w drogę. Nie żebym sugerował, że wspomniane podmioty mają coś wspólnego z demencją fali założycielskiej. Nie ma głupich.

W końcu Wyszła poczuła sól, ale inną niż z elektrociepłowni. Oto przed nią rozpostarł się Bałtyk, a z jego powierzchni zaczęły do niej machać słone kuzynki. Morskie fale porwały królewską wysłanniczkę i zaciągnęły, hen, daleko, gdzie morświny mówią dobranoc. Na próżno czekały księżniczki na jej powrót. Nie zraziły się jednak, bo władza rzadko uczy się na błędach i po dziś dzień raz za razem wypuszczają kolejne fale. W ten sposób wymyślono tereny zalewowe.

Siostry tak długo lały wodę, że w końcu nazwano je Białą i Czarną Wisełką. Ślad nakreślony przez pierwszą falę nazywamy natomiast Wisłą, bo na starość księżniczki zaczęły seplenić.

PS Żadna z wodnych wysłanniczek nigdy nie wróciła, uznając, że balety na wybrzeżu są lepsze od tych w Zakopanem, co ostatecznie i niestety doprowadziło do założenia Sopotu.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ranking najlepszych galerii według „Polityki”. Są spadki i wzloty. Korona zostaje w stolicy

W naszym publikowanym co dwa lata rankingu najlepszych muzeów i galerii sporo zmian. Są wzloty, ale jeszcze częściej gwałtowne pikowania.

Piotr Sarzyński
11.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną