Recenzja spektaklu: „Ziemia jest płaska”, reż. Julian Hetzel
Rozbuchane jak warstwa wizualna przedstawienia ambicje twórców zaowocowały spektaklem płaskim jak Ziemia z jego tytułu.
Rozbuchane jak warstwa wizualna przedstawienia ambicje twórców zaowocowały spektaklem płaskim jak Ziemia z jego tytułu.
Rzecz zdecydowanie powinni zobaczyć fani „Gry o tron”, mocno zresztą inspirowanej Szekspirem.
Część scen rozgrywa się na ołtarzu: tu ksiądz Grandier (Przemysław Kosiński) udziela sobie ślubu z Magdaleną, z którą wkrótce będzie miał dziecko.
Z przedstawienia wychodzi się oniemiałym i ze ściśniętym gardłem.
Bywa groteskowo, bywa dramatycznie, bywa krindżowo i odważnie, a najważniejsze, że całość, sądząc z reakcji podczas spektaklu, trafia do młodej widowni.
Przez trzy i pół godziny, oglądamy zrealizowane z rozmachem streszczenie dzieła Sienkiewicza.
Porywająca, zrealizowana z perfekcją, niepozbawiona humoru opowieść o uwolnieniu od wstydu i walce o własne miejsce w kraju, w sztuce, w historii.
Szczerość czyni ten spektakl niezwykle poruszającym.
Zaczyna się zaskakująco i obiecująco.
Trudno uznać „Metodę na serce” za dzieło w pełni udane.
Są wiejskie zaśpiewy, tańce i jest dziewczęcy pocałunek na tle rozkwitającej przyrody.
Temperaturę spektaklu podnosiła muzyczna interpretacja Yaroslava Shemeta.
Spektakl zostanie pokazany w lipcu gościnnie w Operze Bałtyckiej w ramach Baltic Opera Festival.
Ogląda się to czterogodzinne meandrowanie, z falującym, a czasem zawieszonym zainteresowaniem.
Hertmans przenosi Sofoklesa w realia arabskiej dzielnicy Brukseli.
Wierność reżysera frazie hrabiego Fredry zadowoli tradycjonalistów, współczesna inscenizacja – progresywistów, a Maciej Stuhr, świetny w roli Papkina bardziej melancholijnego niż groteskowego – jednych i drugich.
Całość przyciąga zarówno ucho, jak i oko.
Peszkowie nieraz udowadniali, że nie ma dla nich tematów tabu, a miłość rymuje się ze słowem „szczerość”.
Tu wszystko jest na sto procent: śpiew, taniec i metafizyka.
Po postać Agnieszki, zaangażowanej społecznie reżyserki z filmów Andrzeja Wajdy, 14 lat temu sięgnął duet Demirski-Strzępka w zrealizowanym w wałbrzyskim Szaniawskim, brawurowym „Był sobie Andrzej Andrzej Andrzej i Andrzej”, teraz wraca do niej Jakub Skrzywanek we wrocławsko-warszawskiej produkcji „Człowiek z papieru.