„Dojrzewanie”, koszmar rodzica i nie tylko. Dlaczego ten serial tak wstrząsnął widzami
Wymyślone przez brytyjskiego aktora Stephena Grahama „Dojrzewanie” to perfekcyjne rzemiosło. Każdy z czterech epizodów przedstawia inny moment śledztwa w sprawie zabójstwa nastoletniej dziewczyny, o które zostaje oskarżony trzynastoletni Jamie. Każdy odcinek został nakręcony jednym, nieprzerwanym ujęciem i rozgrywa się w czasie rzeczywistym – reżyser serialu Philip Barantni miał już na koncie podobne techniczne osiągnięcia, m.in. film „Punkt wrzenia” (główną rolę grał w nim Stephen Graham). Dołóżmy świetnie napisane dialogi, mistrzowskie aktorstwo (aż trudno uwierzyć, że grający Jamiego Owen Cooper to debiutant), a otrzymamy dramat psychologiczny z najwyższej półki.
Ale to wciąż za mało, by wytłumaczyć gorące dyskusje, jakie towarzyszyły premierze serialu. „Dojrzewanie” uruchamia emocje, kanalizuje nasze lęki, pokazuje rzeczywistość, w której pokolenia dzieli przepaść. Bez wątpienia najmocniej przemawia do tych widzów, którzy sami mają dzieci w wieku szkolnym, lecz także osoby bezdzietne odnajdują w nim często odbicie własnych problemów, obserwacji, a nawet wspomnień z młodości.