Miasto zwrócone ku rzece
Bydgoszcz oczami Roberta Koniecznego. To miasto zwrócone ku rzece
Bydgoszcz nie jest oczywistym kierunkiem turystycznym. W Polsce znana jest raczej ze swojego konfliktu z Toruniem. Animozje sięgają I rozbioru, gdy Bydgoszcz znalazła się w Królestwie Prus – przemianowana została wówczas na Bromberg. Fryderyk II miał ambitny plan, by małe miasteczko na wschodnich rubieżach przemienić w silny ośrodek handlowy z portem rzecznym. Miał działać w kontrze do wciąż polskich i bogatych miast nad Wisłą – Torunia i Gdańska. Niechęć do miasta pierników ma więc podłoże w królewskich dekretach sprzed 250 lat. To dzięki Fryderykowi II zbudowano w ekspresowym tempie Kanał Bydgoski. Uruchomiony w 1774 roku, stworzył drogę wodną łączącą Wisłę z Odrą, wykorzystujący do tego też Brdę. Uniezależnił Bydgoszcz od trasy wiślanej i portu w Gdańsku i był impulsem do jego dynamicznego rozwoju w XIX wieku.
Robert Konieczny po odwiedzeniu Bydgoszczy podzielił się swoją pierwszą refleksją: – Jak blisko rzeki żyje to miasto! Naprawdę korzysta z walorów topografii. Brda pięknie meandruje przez śródmieście, a skala bulwarów jest bardziej kameralna niż w Krakowie czy we Wrocławiu.
Mimo chłodnej soboty na bulwarach mijamy całe rodziny. Nie zawsze tak było. W okresie PRL nad rzeką w samym centrum powstawały zakłady przemysłowe, np. Bydgoska Fabryka Narzędzi „Befana”, leżąca rzut kamieniem od słynnego dziś gmachu Opera Nova. Przemysł odcinał miasto od wody, nabrzeża powoli niszczały.
Dziś to już na szczęście przeszłość. Sercem miasta jest nie malowniczy i zadbany Rynek – bije ono 200 metrów na zachód, na Wyspie Młyńskiej. Ten zielony teren odcięty wodami Brdy i jej odnogi Młynówki stał się w ostatnich latach kultowym miejscem rekreacji. Konieczny docenia, że miasto nie poszło drogą komercji. – Taki teren to łakomy kąsek dla deweloperów, a włodarze wykupili budynki na wyspie i adaptowali je na obiekty kulturalne i usługowe, dzięki czemu w środku miasta jest zielona łąka, a za nią zadbane, zabytkowe Młyny Rothera.
20 lat temu na porośniętej dziką zielenią Wyspie Młyńskiej królowały dzikie parkingi. Niszczejące młyny miasto przejęło od dewelopera i w zrewitalizowanym zespole zamiast hotelu są przestrzenie wystawowe i knajpki, a wokół młynów tarasy z ogródkami kawiarnianymi.
Symbioza miasta z rzeką to efekt lat pracy. Anna Rembowicz-Dziekciowska, dyrektorka Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, wspomina: – Pod koniec lat 90. postanowiliśmy przywracać sukcesywnie Brdę miastu. Stan rzeki wcale nie zachęcał wówczas do korzystania z nabrzeży. Woda była brudna, walory zapachowe co najmniej wątpliwe. Założyliśmy działanie wielotorowe: od poprawy klasy czystości rzeki po tworzenie nowych przestrzeni publicznych nad Brdą.
Spacerując bulwarami Brdy, co rusz napotykamy ikoniczne budynki. Naprzeciw monumentalnej, późnomodernistycznej opery przycumowano nowoczesne, pływające domy – widomy znak, że rzeka żyje i ludzie chcą na niej nawet mieszkać. Obok budynek na kształt drewnianego pomostu wypiętrzonego w falę – Miejska Przystań. Niegdysiejszy klubowy pomost miasto oddało wszystkim mieszkańcom. Latem rojno tu od kajaków i jachtów.
Wyspę Młyńską odcina od południa Młynówka i ten fragment miasta nazywany bywa bydgoską Wenecją. Może lekko na wyrost, bo są tu głównie chaotyczne zabudowania oficyn i podwórek kamienic. Jednak budynki prawie wyrastają znad wody, a nad samą Młynówką przerzucono kilka malowniczych mostków. – Nie zawsze super architektura gwarantuje, że miejsce żyje. Czasem wystarczy coś, co tworzy przyjemny i niepowtarzalny klimat, tak rodzi się kultowość – konkluduje Konieczny. Faktycznie, miejsce jest urokliwe, nic więc dziwnego, że tę namiastkę Wenecji upatrzyli sobie zakochani. Barierki jednej z kładek zapełniają kłódki z inicjałami par.
W starym porcie majaczą nad wodą kolebki BRE Banku. – Kiedyś Bydgoszcz kojarzyła mi się wyłącznie z siedzibą tego banku. Budynek projektu Bulanda Mucha Architekci do dziś jest dla mnie jednym z najlepszych współczesnych budynków w Polsce po 1989 roku. To architektura kontekstualna, wynika z genius loci Bydgoszczy – mówi Robert Konieczny.
Spacer kończymy na terenach dawnej stoczni rzecznej i zakładach Leopolda Zobla, potem „Befany”, dziś Nowego Portu, kwartału mieszkaniowego z usługami w parterach (proj. warszawska pracownia BBGK Architekci). Oprowadza nas współwłaścicielka firmy deweloperskiej. – Chcieliśmy przywrócić to miejsce bydgoszczanom, wypełnić je życiem. Miastotwórcza przestrzeń Nowego Portu współgra z historycznym otoczeniem, i zwraca się ku rzece – mówi Anna Wydrzyńska, wiceprezes zarządu AWZ Deweloper.
Spójność zabudowy robi wrażenie na Koniecznym. – Dobrze, że nad Brdą najpierw powstały publiczne inwestycje, a teraz deweloperzy odkrywają walory rzeki. Bydgoszcz powinna być wzorem dla innych miast, jak mądrze zagospodarowywać tereny nad rzeką.