Kraj

Marsz, marsz, Nawrocki! Fanzinowa impreza dla tych, co mają w sercu Polskę i prezesa

6 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Impreza nosiła kilka nazw. Między innymi „Wielki Marsz” oraz „Marsz Tysiąclecia”. Wokół uwijała się TV Republika. 12 kwietnia 2025 r. Impreza nosiła kilka nazw. Między innymi „Wielki Marsz” oraz „Marsz Tysiąclecia”. Wokół uwijała się TV Republika. 12 kwietnia 2025 r. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
To będzie „wiosna Polaków”, agitował tłum na okoliczność swojego startu w wyborach kandydat obywatelski. Cóż, wierzymy, że prezydent Karol Nawrocki będzie godnym następcą Bolesława. Zobaczymy, którego.

W sobotę 12 kwietnia w południe na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie ponad tysiąc par tańczyło poloneza, bijąc rekord Guinessa w tej zacnej konkurencji. Razem z nimi kilkadziesiąt tysięcy zwolenników PiS, członków Solidarności i Klubów Gazety Polskiej maszerowało ku pl. Zamkowemu, niosąc polskie flagi oraz hasła i transparenty antyniemieckie, tudzież „antytuskowe”.

Czytaj także: Po debacie w Końskich. Trzaskowski ominął rafę, Nawrocki zabuksował. To był wieczór Hołowni

TV Republika, potężna amatorszczyzna

Impreza nosiła kilka nazw. Między innymi „Wielki Marsz” oraz „Marsz Tysiąclecia”. Wokół uwijała się TV Republika, pytając, kogo się tylko dało, o to samo: „Dlaczego Tusk chce odebrać koncesję TV Republika?”. Prawidłowa odpowiedź: „Boi się prawdy”. Odpowiedź alternatywna: „Tak mu kazali Niemcy”.

Siermiężność i cyniczna łopatologia propagandy TV Republika podczas transmisji tej imprezy to zjawisko iście demoniczne. Warto było raz to zobaczyć, choć „odzobaczyć” się tego już nie da. A do tego jakimś cudem sygnał się urwał akurat w połowie przemówienia Karola Nawrockiego. W pewnym momencie w tle słychać było jakieś kłótnie pracowników. TV Republika to amatorszczyzna, lecz potężna brakiem jakichkolwiek hamulców w robieniu ludziom wody z mózgu.

To dobrze, że PiS i KO postanowiły zmierzyć się w „kryterium ulicznym”, w którym wygrywa ten, kto zorganizuje większy marsz. PiS niby to podjął wyzwanie, ale nie do końca, bo jednak wierchuszka partyjna, choć była obecna na marszu, to jednak milczała. Przemawiał, zresztą kuriozalnie, jedynie Patryk Jaki, faktyczny organizator imprezy. Koalicji Obywatelskiej nietrudno będzie w niedzielę pomiędzy dwiema turami wyborów prezydenckich zebrać więcej ludzi i uzyskać większy efekt polityczny. Marsz Tysiąclecia był „fanzinową” imprezą dla tych, co mają w sercu Polskę i prezesa. Marsz Patriotów 25 maja ma natomiast szansę zgromadzić kilkakrotnie większą liczbę uczestników i zmobilizować steki tysięcy ludzi, aby pofatygowali się do lokali wyborczych tydzień później.

Czytaj także: TV Republika bajdurzy o debacie. Wszyscy są równi, ale jeden mniej

Kaczyński słowem nie zaszczycił

O powodzeniu marszów i wszelkich demonstracji ulicznych decydują trzy czynniki: pogoda, frekwencja i przemówienia. W kwietniową sobotę pogoda była ładna, ale frekwencja taka sobie. Ratusz podaje: 20 tys., organizatorzy widzieli na ulicach pięć razy więcej. Za to przemówienia mało znaczące. Uczestników nie zechciał bowiem zaszczycić swoim słowem prezes Kaczyński, czym z pewnością sprawił zawód swoim zwolennikom, a także komentatorom. Wprawdzie pokazał się na imprezie, ale to wszystko.

A była ona dziwną mieszanką dwóch składników: wiecu wyborczego Karola Nawrockiego oraz benefisu TV Republika, „nasładzającej się” (wybaczcie rusycyzm) w tych dniach decyzją Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który uchylił jako łamiącą procedury ekspresową decyzję PiS-owskiej KRRiTV o przyznaniu ogólnopolskiej koncesji TV Republika oraz wPolsce24. Zapewne ani jeden, ani drugi składnik prezesowi nie za bardzo smakuje.

Trzeba jednakże kilka rzeczy uściślić. Tak jak Karol Nawrocki podobno nie jest kandydatem PiS, lecz kandydatem obywatelskim, tak sobotnia impreza upamiętniająca tysiąclecie koronacji Bolesława Chrobrego w Gnieźnie oraz pięćsetlecie pierwszego hołdu pruskiego w Krakowie to żadna tam masówka PiS, lecz patriotyczny obywatelski zryw. Bo też i marsz, który przeszedł 12 kwietnia spod pomnika Kopernika na pl. Zamkowy, zwołany został nie przez partię, lecz przez komitet organizacyjny, którego gwiazdami byli Patryk Jaki, Marek Jurek oraz Andrzej Nowak.

Ten ostatni przypadkiem przewodniczył również obywatelskiemu komitetowi, który przedłożył Jarosławowi Kaczyńskiemu kandydaturę Karola Nawrockiego na prezydenta. Kaczyński, jak pamiętamy, był bardzo zaskoczony pomysłem obywateli, aczkolwiek również szczerze nim uradowany, skutkiem czego inicjatywę prof. Nowaka i jego komitetu ochoczo poparł. Marsz 12 kwietnia również.

Nie ujmując wagi koronacjom wczesnych Piastów oraz hołdom lennym składanym przez następców pruskich krzyżaków, wspólną cechą tych wydarzeń była chwilowa bądź trwalsza słabość Kościoła katolickiego. Bolesław koronował się raczej samowolnie, bo bez zgody papieża, który akurat umarł, i bez wyraźnej zgody cesarza, który akurat dopiero zaczynał urzędowanie. Natomiast, cóż, hołdy pruskie były możliwe dzięki porzuceniu przez pruskich zakonników religii katolickiej. Historię mamy taką, jaką mamy, więc i nasi arcykatoliccy organizatorzy musieli zadowolić się tym, co jest. Watykan może i Polski nie kochał, ale Pan Bóg owszem i to On włożył koronę na głowę krewkiego księcia. Natomiast zeświecczony protestant klękający przed katolickim bądź co bądź polskim królem to obrazek jakże miły wiernemu katolickiemu sercu. W sumie więc jest co świętować.

Czytaj też: Sprawdźmy: suwerenność i bezpieczeństwo według PiS i Konfy

Androny i duby smalone Jakiego

Nie można całkiem zignorować treści dwóch przemówień, jakie wygłoszono na pl. Zamkowym. Karol Nawrocki zaoferował typową pompatyczną sieczkę narodową, strojąc przy tym miny przywodzące na myśl groźną acz groteskową facjatę pewnego Włocha. Zapędził się aż do haseł, by tak rzec, wielkopolskich: „Musimy myśleć o Rzeczpospolitej za kolejne 1000 lat!” oraz „Chcemy Polski wielkiej!”. No, strach się bać. Co mówił dalej, nie wiem, bo sygnał się popsuł. Natomiast później Nawrocki powrócił jeszcze na scenę poagitować przez chwilę na okoliczność swojego startu w wyborach prezydenckich. To będzie „wiosna Polaków”, mówił do tłumu zapewniającego, że kocha Polskę, która właśnie jest tu, a nie gdzie indziej. Cóż, wierzymy, że prezydent Karol Nawrocki będzie godnym następcą Bolesława! Zobaczymy, którego.

O wiele ciekawsze było przemówienie Patryka Jakiego, w którym wyłożył nam osobliwą mitologię historyczną swojego obozu politycznego, który nazwać możemy neoendecją. Warto by napisać o tym jakiś doktorat. Androny i duby smalone, jakie prawił Jaki, zaiste wołały o pomstę do nieba. Narodowa megalomania sięgała nie szczytów, lecz chyba samych gwiazd, a pomieszanie z poplątaniem dało efekt iście fantastyczny.

Nie dość, że Polska zawsze była dla innych państw, a zwłaszcza dla Zachodu, wzorem moralności i szacunku dla ludzkiej wolności, moralnym państwem moralnej władzy, to – uwaga – przeciwstawiła się bizantyjskiej tradycji autokracji, której kontynuacją było cesarstwo niemieckie. A Bolesław Chrobry, koronując się na króla, powiedział „nie” temu niemieckiemu Bizancjum. Jeśli zaś Polska upadła, to z powodu nadmiernej tolerancji dla zdrajców, takich jak ci współcześni, co biorą odznaczenia od Niemców. A lud na to zawołał: „Ryża wrona orła nie pokona!” (dla niewtajemniczonych: rudowłosy agent niemiecko-rosyjskiego kondominium i pogrobowiec Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego gen. Jaruzelskiego Donald Tusk nie złamie ducha suwerennej, katolickiej polskości, symbolizowanej przez orła w koronie).

Mieszanina głupoty, ciemnoty, pychy i mitomanii jest podglebiem, z którego wyrasta cyniczny populizm, żerujący na zbiorowych egoizmach, narodowych kompleksach, lękach i frustracjach. To polityka ohydy, bezwstydu, ideologicznej pornografii. Pogarda, oszczerstwa, łgarstwo i poniewieranie ludźmi to polityki tej narzędzia. Jak łomy, wytrychy i noże są nimi dla przestępców. Oglądanie i relacjonowanie marszów PiS to doprawdy praca w warunkach szkodliwych dla zdrowia. Tym bardziej dziękuję za lekturę!

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Diabeł i raj Katarzyny Gärtner. Jak słynna autorka „Małgośki” straciła dorobek życia

83-letnia dziś Katarzyna Gärtner, słynna kompozytorka „Małgośki” i wielu innych przebojów, tuła się po domach przyjaciół i stara odzyskać dom, studio oraz swój dorobek artystyczny.

Violetta Krasnowska
06.04.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną