TV Republika bajdurzy o debacie. Wszyscy są równi, ale jeden mniej
Telewizja Republika zamierza zorganizować debatę prezydencką. Uzasadnia to tym, że jest największą telewizją informacyjną w kraju i ma wręcz społeczny obowiązek zaproszenia kandydatów na urząd prezydenta RP do dyskusji programowej. Na jej oficjalnej stronie czytamy: „TV Republika to stacja telewizyjna, która łączy tradycyjne wartości z nowoczesnym spojrzeniem na otaczającą nas rzeczywistość. Naszym celem jest dostarczanie widzom rzetelnych informacji, inspirujących programów publicystycznych oraz dynamicznych debat. Jesteśmy miejscem, gdzie różnorodne opinie i idee spotykają się w duchu wzajemnego szacunku i dialogu”.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że Republika, jak sama głosi, serwuje prawdziwe polskie wiadomości, jest domem wolnego słowa, a telewidz aktywujący republikancką TV włącza prawdę. Jeszcze raz wyjaśniam przymiotnik „republikancki”. Oto fragment z Wikipedii: „Republikanci – antyrosyjsko nastawione stronnictwo polityczne epoki saskiej działające w opozycji do dworu królewskiego i Familii, a opowiadające się za zniesieniem władzy królewskiej i wzmocnieniem federalnego ustroju Rzeczypospolitej z zachowaniem odrębności politycznych i neutralności i w stosunkach zewnętrznych. Przywódcami stronnictwa byli Jan Klemens Branicki, Franciszek Salezy Potocki i Karol Radziwiłł”. Od Sejmu konwokacyjnego w 1764 r. stronnictwo Czartoryskich (Familia) i król Stanisław August Poniatowski próbowali reformować państwo polskie. Usiłowania te torpedowali m.in. republikanci. Telewizja Republika jest główną tubą propagandową przeciwną reformom III RP. Chociaż trudno porównywać p. Sakiewicza, szefa Republiki, z Branickim, Potockim czy Radziwiłłem, to odgrywa on podobnie negatywną rolę, co wspomniani magnaci. Do republikantów znakomicie pasuje myśl Leca: „Ja jestem piękny, ja jestem silny, ja jestem mądry, ja jestem dobry. I ja to wszystko odkryłem!”. To oni sami wynaleźli, że dostarczają rzetelne informacje i dbają o to, że różnorodne opinie i idee spotykają się w duchu wzajemnego szacunku i dialogu.
Czytaj też: Sprawdźmy: suwerenność i bezpieczeństwo według PiS i Konfy
Kaczyński vs niejaki Giertych
Jak to jest w praktyce? 2 kwietnia miało miejsce sejmowe spięcie p. Kaczyńskiego z p. Giertychem. Obaj panowie od pewnego czasu nie pałają do siebie sympatią. Pierwszy został premierem w 2005 r., chociaż obiecywał, że nim nie zostanie, o ile jego brat wygra wybory prezydenckie. Słowa nie dotrzymał, oczywiście dla dobra ludzkości. Z kolei p. Giertych robił ze swoimi posłami za tzw. przystawkę (to samo było udziałem p. Leppera i jego klubu parlamentarnego), która umożliwiła p. Kaczyńskiemu utrzymanie większości. Jego Ekscelencja nie był zadowolony z istniejącego stanu rzeczy i próbował przekabacić przystawki na swoją stronę. Nie udało się, PiS stracił władzę, a potem przegrał wybory.
Sytuacja ta sprawiła, że p. Kaczyński był wysoce niezadowolony: nie udało mu się zrealizować projektu jedynowładzy, a p. Giertych żywił podobne uczucie, ponieważ zrozumiał, że został instrumentalnie wykorzystany przez wodza PiS.
Przebieg wydarzeń 2 kwietnia był następujący: Jego Ekscelencja wygłosił mowę w Sejmie. Na koniec powiedział: „mamy tutaj na sali, można powiedzieć, głównego sadystę, Giertycha, niejakiego Giertycha”. Po chwili prowadzący obrady udzielił głosu p. Giertychowi, który zaczął od słów: „Zostałem nazwany sadystą przez posła Kaczyńskiego”. Wtedy na mównicę znów wszedł Kaczyński (bez trybu, jak często mawia). Giertych radził: „Jarku, siadaj, uspokój się”. Na to Prezes the Best: „Nie jestem z tobą na ty, łobuzie!”. Giertych zareplikował: „Nie jestem z panem, panie Kaczyński, po imieniu, tylko badacze genealogii wykazali, że jestem wujkiem pana Kaczyńskiego. Mów mi wuju, Jarku”. Przy mównicy zebrała się grupa dobrozmiennych posłów i zaczęła wykrzykiwać „morderca!” pod adresem p. Giertycha.
Kolejność wydarzeń: (a) wystąpienie p. Kaczyńskiego zakończone słowami o głównym sadyście; (b) otrzymanie głosu przez p. Giertycha; (c) początek wystąpienia p. Giertycha; (d) wejście na mównicę p. Kaczyńskiego poza trybem; (e) dwugłos Kaczyński-Giertych. Łatwo zauważyć, kto naruszył regulamin sejmowy. Jak to skomentowała Republika? Pan Kłeczek uruchomił zasoby „Domu Wolnego Słowa”, włączył „prawdę” i wyszło mu, że całe zajście było prowokacją ze strony p. Giertycha. Trzeba przyznać, że to „prawdziwie rzetelna” informacja, zważywszy że sam p. Kaczyński przyznał, że sprowokował cały incydent.
Czytaj też: Jak PiS straszył „ulicą i zagranicą”, a dziś sam z tej metody korzysta
Miód dla wschodnich służb
Oto trzy inne przykłady republikanckiej rzetelności. W 2010 r. p. Cyba zamordował p. Rosiaka, działacza PiS. Wedle świadków nie ukrywał swej niechęci do tej partii, ale planował też zamachy na polityków PO i SLD. Za swój czyn otrzymał karę dożywotniego więzienia. W marcu 2025 zawieszono wykonanie kary z uwagi na problemy psychiczne p. Cyby. Został przewieziony do domu dla osób w kryzysie bezdomności. Zachowywał się agresywnie, więc przeniesiono go na oddział zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Ministerstwo Sprawiedliwości nie ukrywa, że umieszczenie p. Cyby w domu dla osób w kryzysie bezdomności było błędem.
Sprawą bardzo szybko zajęli się republikanci. Ich przekaz był taki, że p. Cyba wręcz znalazł się na wolności, a stało się to z powodów politycznych. To, że autor tego materiału nie odróżnia zawieszenia wykonania kary więzienia od wyjścia na wolność skazanego, można uznać za wynik marnej orientacji w subtelnościach penitencjarnych, ale teza, że traktowanie p. Cyby w związku z jego stanem psychicznym ma walor polityczny, jest nadużyciem typowym dla „Domu Wolnego Słowa”.
Kolejny przykład dotyczy ujawnienia cyberataku hakerów wschodnich, tj. rosyjskich lub/i białoruskich, na biura parlamentarzystów PO. Dobrozmieńcy wynajęli p. Żaryna, niegdyś współpracownika p. Kamińskiego, a obecnie doradcę p. Dudy, do skomentowania sprawy – uczynił to w internecie, a Republika zaprezentowała fragmenty. Pan Żaryn uznał rządowe doniesienia o cyberataku za totalną hucpę i dodał: „Rosną bowiem podejrzenia, że rządzący będą chcieli używać podobnych propagandowych chwytów do destabilizacji debaty publicznej i manipulowania opinią publiczną poprzez stwarzanie wrażenia, że Rosja w sposób nieznany do tej pory atakuje Polskę i partię rządzącą”.
Trudno zaprzeczyć, że tego rodzaju oświadczenia to miód dla „wschodnich” służb specjalnych i przejaw szczególnej troski otoczenia p. Dudy o bezpieczeństwo państwa. Wygląda na to, że współcześni republikanci są równie efektywnie antyrosyjscy jak ci z XVIII w. i z podobnych politycznie powodów.
Trzeci przykład jest chyba najlepszy. Jeden z republikanckich asów zapodał, że Niemcy i Francja wywołały wojnę celną z USA, aby wypchnąć Amerykanów z Europy. Tylko czekać, aż p. Rachoń ogłosi, że Grenlandia wypowiedziała wojnę Trumpowi w celu zajęcia Alaski.
Czytaj też: Nie tylko o wybory prezydenckie chodzi. Oto najnowsza myśl polityczna PiS
Nadchodzą czołowi kandydaci
Na oficjalnej stronie Republiki czytamy: „Telewizja Republika postanowiła zorganizować własną debatę prezydencką. Wydarzenie ma się odbyć ponad miesiąc przed pierwszą turą wyborów – 14 kwietnia (poniedziałek) – i będzie transmitowane zarówno w telewizji, jak i internecie”. W debacie wezmą udział „czołowi kandydaci na urząd prezydenta RP”, a spotkanie to „będzie kluczową okazją, by poznać programy rywali oraz ich stanowiska w sprawach istotnych dla przyszłości kraju. Wynik tego wydarzenia może mieć duży wpływ na nadchodzące wybory”.
Jak zwykle telewizja Republika przesadza w samochwalstwie, bajdurząc, że jej rezultat „może mieć duży wpływ na nadchodzące wybory” (niżej pokażę, że ten wpływ ma dotyczyć tylko jednego kierunku). Zwieńczeniem tej propagandy jest hasło „»Dom Wolnego Słowa« gwarantem uczciwych wyborów”, będące specyfikacją wspomnianej litanii republikanckiego narcyzmu propagandowego.
Do debaty zaproszono (to wiadomość spoza Republiki, ale z kół zbliżonych; stan rzeczy na 5 kwietnia) Rafała Trzaskowskiego (Koalicja Obywatelska), Karola Nawrockiego (Prawo i Sprawiedliwość; to chyba pomyłka, boć to kandydat obywatelski), Sławomira Mentzena (Konfederacja), Szymona Hołownię (Polska 2050), Grzegorza Brauna (Konfederacja Korony Polskiej), Magdalenę Biejat (Lewica), Adriana Zandberga (Partia Razem) i Marka Jakubiaka (Wolni Republikanie). To nawet dość zabawne, zważywszy wyniki sondaży, że osoby wymienione po p. Mentzenie zostały uznane za czołowych pretendentów do urzędu, ale to tylko potwierdza osobliwości języka analizy politycznej w wydaniu republikanckim. Dla jasności: wszyscy zarejestrowani kandydaci powinni być zapraszani do debat w mediach, ale nazywanie każdego z nich „czołowym” jest przejawem braku realizmu.
Wiele wskazuje, że republikancki wynik debaty jest już przesądzony. Przypuszczalne podium jest takie: 1. Nawrocki, 2. Mentzen, 3. Trzaskowski, ale jego pozycja nie jest pewna, bo może go zastąpić Hołownia lub Zandberg (ten ostatni cieszy się sporym uznaniem republikantów z uwagi na krytykę p. Tuska i jego rządu). Chociaż debata w Republice jest zaplanowana na 14 kwietnia, zaczęła się jakieś dziesięć dni wcześniej, i to w jednoznacznie określonej tonacji. Stacja przygotowała spot, w którym zatrudniła p. Jakubiaka (niegdyś dyszlowego p. Kukiza, obecnie jego następcę) i p. Wójcika (jednego z głównych dyszlowych p. Zbyszka, tj. Ziobry). Obaj aktorzy spotowego teatrzyku (a właściwie kabareciku) wyborczego skierowali swoje występy przede wszystkim przeciwko p. Trzaskowskiemu, zarzucając mu, że jest niezdolny do jakiejkolwiek debaty, i przeciwko p. Hołowni.
I to pokazuje prawdziwy cel debaty mającej się odbyć w Republice. Chodzi o zdyskredytowanie kandydata KO i przekonanie wyborców p. Hołowni, aby nie głosowali w drugiej turze na p. Trzaskowskiego. Przy okazji warto dodać, że występ p. Jakubiaka w republikanckim spocie propagandowym jest prawdziwym skandalem, zważywszy że został zaproszony do udziału w debacie i zgodził się w niej uczestniczyć. Ma oczywiście prawo atakować rywala we wspólnej dyskusji lub nawet poza nią, ale nie w takiej formie.
Czytaj też: PiS robi dobrą minę do nie najlepszej gry
Nawrocki z Batyrem
Debata prezydencka w Republice nie jest jedyną planowaną. Trudno oczekiwać, aby jakakolwiek była w pełni bezstronna. To jednak, co serwuje TV Republika, przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Być może republikanci mają nadzieję, że p. Trzaskowski odmówi udziału w imprezie planowanej na 14 kwietnia, a wtedy p. Kłeczek et consortes będą mogli trąbić, że stchórzył. Jeśli zaś przyjdzie, zostanie zasypany gradem pytań przez prowadzącego, Nawrockiego (wspólnie z p. Batyrem), Mentzena, Brauna, Zandberga i Jakubiaka, a po tym wszystkim p. Sakiewicz dumnie ogłosi, że podium zostało obsadzone, jak wyżej zasugerowałem.
Uważam, że p. Trzaskowski, p. Hołownia, p. Biejat i p. Zandberg (może to zrozumie) powinni odmówić udziału w debacie Republiki z uwagi na to, że stacja nie spełnia elementarnych warunków rzetelności. Koszt w postaci zarzutów tchórzostwa jest niewielki. Niech p. Nawrocki (ewentualnie wspomagany przez p. Batyra), p. Mentzen, p. Braun i p. Jakubiak dyskutują we własnym gronie. Kiedyś w kabarecie Pod Egidą Jonasz Kofta wyjaśnił, że ci, którzy nie różnią się w poglądach, mogą podyskutować o tym, że się zgadzają. Podaj dalej.