Kondycja zaprawionego podróżnika, malowniczego włóczęgi i żałosnego turysty w koszuli w palemki niczym się nie różni od kondycji autochtona, aborygena, „lokalsa” i wszelkiego tubylca.
Sezon na kupowanie biletów lotniczych 2025 uważam za otwarty! Niechaj się nam sypią bilety tanie, okazyjne, przez Sztokholm do Kairu i przez Madryt do Tokio! Tylko pamiętajcie o wymiarach bagażu podręcznego!
Gdy kapryśne przypływy światowej gospodarki zaleją Europę bądź inne miłe Bogu miejsce nadmiarem bogactwa, człowiek rusza w drogę sprawdzić, czy aby gdzieś tam nie czeka na niego szczęście i czy aby nic ważnego go nie ominęło. Niby chce się oderwać, odpocząć, a przy tym zdobyć uznanie znajomych, lecz w istocie rzeczy podróżowanie to fuga – wieczna ucieczka przed zobowiązaniem, którym jesteśmy sami dla siebie, jakoż i od brzemienia własnej egzystencji. A do tego ciąży nad nami imperatyw wydawania nadmiaru pieniędzy. Bo magia pieniądza narzuca nam wiarę, że kto nie wydaje, ten nie zasługuje na to, aby dalej zarabiać.
Tak to z maniackim uporem, sprawdzamy, czy nie ma nas tam, gdzie nas jeszcze nie ma, i czy na pewno wszędzie dobrze, lecz w domu najlepiej. Uciążliwy ten i kosztowny przymus w ciągu minionego półwiecza odmienił ludzkość nie do poznania. Dla setek milionów globalnych włóczęgów świat stał się dużym globusem, mierzonym miarą uciążliwych godzin w samolocie. Jako że jednak wszędzie można się dostać w jeden dzień (jak kiedyś z dworku do stacji kolei żelaznej i nią dalej do miasta), to w konsekwencji wszystko jest już okolicą, topiką miejsc dostępnych.
I tak to włóczymy się po tej planecie niczym mrówki po jabłku, pokornie poddając się powtarzalnym i podobnym w całym świecie reżimom kontroli, regulacji i normalizacji. Wszystko, co niezwykłe, cudowne i niepowtarzalne, staje się kolejnym upalnym placem z kolejką do kasy, zatłoczonym punktem widokowym do robienia zdjęć, rutynowym przedstawieniem odgrywanym ku pozornej uciesze gości przez zawodowych zabawiaczy, zaszczutym artefaktem w wiecznie oblężonym muzeum, tak że nawet klienci private tours i innych boutique services łatwo się przekonują, że dziesięciokrotnie wyższa cena nie uwalnia człowieka od rutyn i trybów turystycznej maszynerii.
Polityka
14.2025
(3509) z dnia 01.04.2025;
Felietony;
s. 99