Kameruński filozof Achille Mbembe wprowadził termin „nekropolityka” na oznaczenie podporządkowania życia władzy śmierci. Mnie interesuje w tym felietonie przypadek szczególny, mianowicie wykorzystywanie czyjejś śmierci dla doraźnych celów politycznych. Chodzi o panią BS (będę posługiwał się tylko inicjałami), bliskiej współpracowniczki p. Kaczyńskiego, przesłuchiwanej w sprawie tzw. dwóch wież. Przesłuchanie miało miejsce 12 marca, a śmierć p. BS nastąpiła trzy dni później z powodu, jak ustaliła sekcja zwłok, rozległego zawału serca.
Telewizja Republika (zmieniła nazwę z TV Republika) poinformowała, że p. BS zmarła po wielogodzinnym przesłuchaniu w prokuraturze. Wszelako intencja tego komunikatu, potwierdzona licznymi innymi audycjami, była taka, że rzeczony zgon nastąpił w wyniku przesłuchania.
Podobnie zapatruje się na tę sprawę p. Kaczyński, który oświadczył: „Śmierć Pani [BS] ma więc bezpośredni związek (...) z tym przesłuchaniem”. Inaczej mówiąc, to pierwsze zdarzenie było przyczyną drugiego. Trudno abstrahować od politycznego kontekstu sprawy i tej kwestii poświęcone są (prawie) wszystkie komentarze publicystyczne i oficjalne. I ja nie zamierzam stronić od szerszego tła sprawy, ale chcę dodać do tego uwagi logiczno-metodologiczne, ponieważ sądzę, że oświetlają interesujący wątek problemu.
Czytaj też: Pani Basia, strażniczka Prezesa
Zajście A i zajście B
Pora na wyjaśnienie łacińskiej części tytułu. Podana fraza znaczy: „po tym, a więc wskutek tego”, a słowo „więc” sugeruje regułę rozumowania. Załóżmy, że mamy zdarzenie A i zdarzenie B takie, że drugie jest późniejsze od pierwszego. Reguła „post hoc, ergo propter hoc” ma legitymować wniosek, że A jest przyczyną B na podstawie przesłanki, że B jest późniejsze od A.
Rzecz była wielokrotnie dyskutowana przez filozofów, m.in. Davida Hume’a, jednego z najwybitniejszych myślicieli czasów nowożytnych. Argumentował, że to, co można empirycznie stwierdzić, to jedynie czasowe następstwo (B jest późniejsze od A), a nie istnienie jakiegoś związku sprawczego czy koniecznego między zajściem A i zajściem B.
Stanowisko Hume’a nie jest powszechnie akceptowane, np. sprzeciwiają mu się prawnicy. Jak powiadają, odpowiedzialność karna zakłada, że sprawca przestępstwa spowodował skutek swoim działaniem, a nie tylko że skutek nastąpił po tym działaniu. Tak czy inaczej, jeśli ktoś twierdzi, że A jest przyczyną B, to nie wystarczy do tego ustalenie, że to drugie zdarzenie jest późniejsze od pierwszego. Przykładem są tzw. pozorne zależności przyczynowe, np. nie można przyjąć, że skoro wskazania barometru zapowiadają zmianę pogody, to są przyczyną tego, że pogoda uległa zmianie.
Niezależnie od filozoficznych sporów na temat natury związku przyczynowego reguła „post hoc, ergo propter hoc” jest uznawana za paralogizm, tj. taką, która od prawdziwych przesłanek o zachodzeniu temporalnej relacji poprzedzania w czasie prowadzi do fałszywych wniosków o tym, że to, co wcześniejsze, wywołuje (powoduje, stwarza, generuje itd.) to, co późniejsze. Z powyższego nie wynika, że skoro B jest późniejsze od A, to nie zachodzi związek przyczynowy między A i B, a tylko tyle, że ustalenie relacji temporalnej nie wystarcza dla stwierdzenia, że B jest skutkiem A.
Czytaj też: Co się dzieje w kwaterze głównej PiS
Po przesłuchaniu
Rozpatrzmy jeszcze raz sprawę p. BS. Mamy zdanie (1) „BS zmarła po wielogodzinnym przesłuchaniu w prokuraturze”. Jest prawdziwe, ponieważ notuje, zgodnie z faktami, że jedno zdarzenie wystąpiło po drugim. Kiedy mówimy, że zdarzenie B nastąpiło po zdarzeniu A, to z reguły mamy na myśli, że pierwsze wydarzyło się w bezpośrednim następstwie drugiego, np. powiadając, że po wykładzie poszedłem na kawę, stwierdzam, że zdarzyło się to zaraz po zakończeniu wykładania, a nie np. na drugi dzień. Niemniej jeśli miałem wykład np. w czwartek, a poszedłem na kawę w piątek, to drugie zdarzyło się po pierwszym.
Inaczej mówiąc, jeśli zdarzenie B bezpośrednio wystąpiło po zdarzeniu A, to każde zdarzenie mające miejsce po B wystąpiło także po A. Horyzont czasowy użycia słowa „po” zawsze wymaga stosownego dookreślenia zależnego od danej narracji. Gdy np. historyk powiada, że konflikt zbrojny wybuchł po nieudanych negocjacjach, może być tak, że wojna zaczęła się parę miesięcy po fiasku rokowań, ale gdy „po” temporalnie łączy wykład i pójście na kawę, odległość czasowa jest notowana kontekstem „zaraz po”.
(1) jest pod tym względem niejasne. Może znaczyć, że zgon nastąpił zaraz po wielogodzinnym przesłuchaniu, ale również że w jakimś odstępie czasowym, np. trzech dni. Intencją (1) jest takie przedstawienie ciągu wydarzeń, że wielogodzinne przesłuchanie w prokuraturze spowodowało przedmiotową śmierć. Aby bronić (1), trzeba przyjąć, że wielogodzinne przesłuchanie było przyczyną pojawienia się zespołu czynników prowadzących do gwałtownej choroby serca.
Mamy ciąg zdarzeń A (wielogodzinne przesłuchanie), B (zawał serca), C (śmierć) taki, że A jest przyczyną B, B jest przyczyną C, a autor (1) wnioskuje, że A jest przyczyną C. Do uprawomocnienia tego rozumowania nie wystarczy ustalenie czasowego następstwa, potrzebne jest wykazanie zachodzenia stosownych związków przyczynowo-skutkowych.
Czytaj też: PiS wykorzystuje śmierć Barbary Skrzypek. Jak daleko się posunie? Smutne to i podłe
Co prawo na to
Byłbym niesprawiedliwy, gdybym twierdził, że wszyscy dobrozmieńcy ograniczają się do zastosowania reguły „post hoc, ergo propter hoc”. W samej rzeczy podają argumenty za tym, że „po” jest stowarzyszone z „z powodu”. Niektórzy utrzymują, że nie można wykluczyć związku przyczynowego między przesłuchaniem p. BS a jej zgonem. To prawda, ale nie można również wykluczyć, że coś zdarzyło się przed przesłuchaniem lub między 12 a 15 marca, co spowodowało (współspowodowało) śmierć p. BS.
Główny argument za trafnością (1) polega na wskazaniu, że prokuratorka Wrzosek prowadząca śledztwo w sprawie dwóch wież i przesłuchująca p. BS jako świadka nie zezwoliła na obecność pełnomocnika osoby przesłuchiwanej. Ten wnosił o dopuszczenie go do udziału w czynnościach procesowych, motywując to złym stanem zdrowia swojej klientki i jej słabym wzrokiem.
Oto art. 87 kodeksu postępowania karnego: §1. Strona inna niż oskarżony może ustanowić pełnomocnika. §2. Osoba niebędąca stroną może ustanowić pełnomocnika, jeżeli wymagają tego jej interesy w toczącym się postępowaniu. §3. Sąd, a w postępowaniu przygotowawczym prokurator, może odmówić dopuszczenia do udziału w postępowaniu pełnomocnika, o którym mowa w §2, jeżeli uzna, że nie wymaga tego obrona interesów osoby niebędącej stroną.
Pani BS ustanowiła swojego pełnomocnika, ale prokuratorka odmówiła dopuszczenia go do postępowania zgodnie z art. 87 §3, a więc zgodnie z prawem. Można uważać, że p. Wrzosek zachowała się nierozważnie (także decydując o nienagrywaniu przesłuchania), gdyż mogła się spodziewać, że p. Kaczyński i jego akolici wykorzystają każdą okazję do zakwestionowania poprawności toku czynności podjętych w sprawie dwóch wież, również przy pomocy demagogicznych argumentów z dodatkiem zdobnictwa p. Ozdoby („ja ją pchnę, (...) niech sp...la”).
Czytaj też: Jarosław, Wielki Szu i „landlord”. Od tych czterech adresów się zaczęło
Za zamkniętymi drzwiami
Tok dobrozmiennej argumentacji w sprawie p. BS został dobrze podsumowany przez p. Witek głoszącą w Sejmie: „jak to się stało, że podczas przesłuchania starszej, schorowanej osoby nie było jej pełnomocnika, dlaczego nie było protokolanta, kto sporządzał protokół, dlaczego inne osoby pytane w tej sprawie mogły korzystać z pomocy adwokata, a pani Barbara nie? (...) Nie wiemy, co się wydarzyło za zamkniętymi drzwiami, ale wiemy, że pani Barbara była tam sama ze swoim strachem. Naprzeciwko niej było trzech upolitycznionych przedstawicieli prokuratury”.
Pani Witek, znana specjalistka od reasumpcji uchwał („trzeba anulować, bo przegramy”), myli się, ponieważ „naprzeciwko” była prok. Wrzosek i dwóch adwokatów, pełnomocników p. Birgfellnera, austriackiego businessmana, a więc nie reprezentantów prokuratury.
Protokolanta rzeczywiście nie było, ale często bywa tak, że protokół jest sporządzany przez prokuratora. Pani BS zapoznała się z protokołem, nie zgłosiła zastrzeżeń i podpisała dokument, a to jest argument za tym, że jednak wiadomo, „co się wydarzyło za zamkniętymi drzwiami”. Pani Witek mąci, bo jedna z osób pytana w sprawie dwóch wież rzeczywiście korzystała z adwokata, ale była w sytuacji możliwej zmiany statusu na podejrzaną. Miał zastosowanie art. 87 §2. Nie jest prawdą, jak twierdzą dobrozmieńcy, że udział pełnomocnika świadka jest regułą, gdyż praktyka jest inna. Argumentacja à la p. Witek jest skierowana na wykazanie, że okoliczności przesłuchania zostały celowo skonstruowane tak, aby przesłuchiwana pozostała sama bez pomocy w stresującej ją sytuacji.
Chociaż nie twierdzi się, że rzeczona prokuratorka świadomie dążyła do spowodowania śmierci p. BS, to jednak tenor całej argumentacji ma wskazywać, że przesłuchiwana zmarła po wielogodzinnym przesłuchaniu, bo została zaszczuta i znalazła się w sytuacji powodującej kryzys zdrowotny. Logiczny rozbiór tej argumentacji wskazuje, że zakłada ona to, co trzeba dopiero wykazać, tj. obciążona jest błędem zwanym petitio principi.
Czytaj też: Taśmy Kaczyńskiego, czyli jak pokrzywdzony stał się ściganym
Ciekawość Dudy
Pani Wrzosek powiedziała w 2024 r.: „Żyjemy w czasach powojennych, gdzie po lasach grasują bandy, a państwo jest zagrożone”. Pan Rachoń, republikancki as od wszystkiego i jeszcze trochę, uznał, że te słowa są samoidentyfikacją ich autorki z rządami komunistycznymi polującymi na tzw. żołnierzy wyklętych. W ten sposób p. BS staje się ofiarą reżimu Tuska i bodnarowców, krwawo represjonujących przeciwników politycznych, wedle metod z wiadomych czasów.
Do tej kampanii ochoczo dołączył p. Duda. Wysłał list do p. Tuska, w którym sformułował siedem pytań: (a) Dlaczego p. Wrzosek została wyznaczona do prowadzenia śledztwa w sprawie dwóch wież? (b) Jakie było uzasadnienie dla niedopuszczenia pełnomocnika p. BS do przesłuchania? (c) Czy innym świadkom też odmówiono udziału ich pełnomocników w przesłuchaniu? (d) Ile trwało przesłuchanie, czy były przerwy, czy była odmowa zarządzenia przerwy? (e) Czy przesłuchanie było nagrywane? (f) Kto sporządził protokół? (g) Czy p. BS samodzielnie odczytała protokół?
Ciekawość p. Dudy robi spore wrażenie, ale jeszcze większe to, że nie ma jakichkolwiek kompetencji (czy prerogatyw, jeśli ktoś woli) do zadawania powyższych pytań, ponieważ jest to bezpodstawna ingerencja w tok postępowania karnego. W szczególności oficjalne odpowiedzi (a nie domniemania) mogą być wykorzystane przez strony, dokładniej przez jedną z nich.
Nie ma wątpliwości, że p. Duda stanął po stronie dobrozmieńców uprawiających nekropolitykę. Troska p. Dudy o detale związane ze śmiercią p. BS jest zaiste wzruszająca, ale nasuwa się pytanie, gdzie był Główny Lokator Pałacu Namiestnikowskiego, gdy 15-letni Mikołaj Filiks, syn działaczki PO, popełnił samobójstwo z powodu plugawego artykułu, w którego publikacji maczał palce p. Matecki, wówczas poseł Solidarnej Polski, a obecnie PiS. Jakoś nie zadawał wtedy pytań, nie żądał wyjaśnienia sprawy, nie perorował o braku praworządności itd. Czyżby dlatego, że p. Matecki był (i jest) jego kumplem politycznym? Cóż, najwyraźniej punkt prezydenckiego wzruszenia zależy od punktu siedzenia.
Obywatelu RP! Jeśli nie chcesz mieć Dudy bis na stanowisku prezydenta RP, nie głosuj na p. Nawrockiego lub p. Mentzena. Podaj dalej.