Neonazista wśród kumpli Nawrockiego? To już nie „problem wizerunkowy”, to katastrofa
Co rusz dowiadujemy się o kolejnym gangsterze „zakumplowanym” z kandydatem PiS na urząd prezydenta Karolem Nawrockim. I jak w każdym poprzednim przypadku rewelacjom towarzyszy wypieranie się kompromitujących znajomości za pomocą krótkonogich kłamstw.
Karol Nawrocki i jego kumple
Tym razem chodzi o postać szczególnie niebezpieczną, a w kategoriach politycznych wręcz groźną. Jak dowiadujemy się z artykułu Jacka Harłukowicza opublikowanego w poniedziałek na Onecie, kolegą Nawrockiego, obok Patryka Masiaka (Wielkiego Bu) i Olgierda L. (Olo), jest Grzegorz Horodko, noszący wdzięczny pseudonim „Śledziu”. Różni się od pospolitych narodowców z „żylety” stadionu Lechii Gdańsk, którzy sobie czasem przypną kogoś do kaloryfera albo załatwią małe nieporozumienie pięściami, pod jednym zasadniczym względem: nie jest jakimś tam „neocośtam”, lecz regularnym nazistą wielbiącym Hitlera i SS, czemu daje dowody zgniłozielono na białym w postaci stosownych tatuaży.
Jak uprzejmie donosi Onet.pl, są wśród nich swastyki oraz portrecik samego Adolfa H. Trzeba przyznać, że typ jest przynajmniej szczery i niczego nie udaje. A Nawrockiego zna, lubi i szanuje. I to do tego stopnia, że pochwalił w mediach społecznościowych desygnowanie go przez PiS w wyborach prezydenckich („Brwo Karol!!!”).
A jak mu się odpłacił Pan Doktor? Znów się wypiera i udaje, że nie zna. Podobno zetknął się z nim podczas prelekcji w gdańskim więzieniu. Niestety, areszt śledczy w Gdańsku zaprzecza, aby w latach 2011–17 przedstawiciele IPN gościli tam z prelekcjami. Sam Śledziu utrzymuje, że zna Nawrockiego słabo, ale za to tak ze 12 lat.
Rzeczniczka Nawrockiego zaprzecza, aby znajomość miała charakter prywatny, ale na jednym oddechu zaprzecza również, aby pełniąc funkcję dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, udzielił zgody na zrealizowanie na terenie Westerplatte teledysku do utworu neonazistowskiego zespołu Obłęd. Tylko że pani Wierzbicka mija się z prawdą, a jej wiarygodność w każdej innej sprawie jest przez to wysoce problematyczna. Teledysk ukazał się w 2019 r., a Nawrocki był dyrektorem Muzeum II WŚ w latach 2017–21. Taką zgodę musiał więc wydać.
Prawy sierpowy w prezesa PiS
Możemy się śmiać z tego marnego gangsterskiego serialu z Nawrockim w roli głównej. Możemy się też cieszyć, że w tej sytuacji szanse Nawrockiego na prezydenturę są już bliskie zeru. Nawet wyborcy PiS nie chcą mieć za prezydenta kumpla kryminalistów. Jednak zapowiadający się upadek „obywatelskiego kandydata” będzie miał daleko idące, choć w szczegółach trudne do przewidzenia następstwa. I to następstwa z kategorii „polityczne trzęsienie ziemi”.
Przede wszystkim coraz bardziej „memiczny”, czyli żałosny i śmieszny Nawrocki może w ogóle nie wejść do drugiej tury. A nawet jeśli uda mu się zachować przewagę nad Sławomirem Mentzenem i jakoś się do tej drugiej tury doczołgać, to tam czekać go będzie zapewne sromotna porażka. W obu wariantach będzie to porażka nie tyle PiS, ile Jarosława Kaczyńskiego osobiście. Jeśli dodać do tego przybierającą coraz bardziej tragiczne rysy sprawę odmowy zapłacenia Geraldowi Birgfellnerowi za wykonane przez niego prace, połączonej z żądaniem pieniędzy na łapówkę dla księdza Rafała Sawicza z fundacji zarządzającej spółką Srebrna, to rysuje się obraz upadku jedynowładztwa prezesa PiS po prawej stronie sceny politycznej.
Próba politycznego wykorzystania śmierci Barbary Skrzypek, którą machlojki Kaczyńskiego naraziły na niemiłe z natury przesłuchanie w prokuraturze, budzi obrzydzenie nawet w samym PiS. Bo co za dużo, to niezdrowo. Jednakże nawet jeśli żadne szalbierstwo nie jest w stanie Kaczyńskiego ostatecznie pogrążyć w oczach jego własnego środowiska i wyborców, to jedna rzecz jest niewybaczalna.
Tą rzeczą jest nieskuteczność i błąd polityczny. Jeśli Nawrocki nie został dostatecznie sprawdzony i z tego powodu PiS poniesie klęskę w wyborach, partia nie będzie mogła mu tego wybaczyć. Choćby dlatego, że słaby wynik dramatycznie utrudni zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2027 r.
Pogrążony Nawrocki, mocniejszy Mentzen
Doraźnie, z punktu widzenia PiS, katastrofa Nawrockiego znaczy jednakże coś o wiele gorszego niż upadek prezesa i oddalenie się wizji odzyskania władzy. Oznacza bowiem, że prezydentem będzie Rafał Trzaskowski, który z pewnością nie zamierza ułaskawiać skazanych przez sądy przestępców z poselskich i rządowych ław PiS. Prokuratorzy nabiorą wigoru, a sędziowie odwagi. Zaczną się sypać wyroki, i to takie nie papierowe, nie na niby, ale z prawdziwą odsiadką.
Dla KO i samego Trzaskowskiego wiadomości o kolejnych zaprzyjaźnionych gangsterach Nawrockiego też są kłopotem. Wzmacniają bowiem Mentzena, a z nim w drugiej turze znacznie trudniej będzie prezydentowi Warszawy wygrać niż z nieporadnym i po wielokroć skompromitowanym Nawrockim. Można się domyślać, że w sztabie Trzaskowskiego trwają dyskusje, czy warto „grzać” temat gangsterów Nawrockiego, czy może jednak nie wzmacniać Mentzena poprzez pogrążanie kandydata PiS.
Dyskusje to zresztą raczej akademickiej natury, bo Nawrocki po prostu załamuje się pod własnym ciężarem i nie da się już tego powstrzymać. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że napisał pod pseudonimem Tadeusz Batyr książkę o gangsterze Nikosiu (Nikodemie Skotarczaku), po czym promował ją już pod własnym nazwiskiem. To jakieś błazeństwo, i to bardzo podejrzane. Poważni ludzie nie piszą takich rzeczy pod pseudonimami, nie mówiąc już o tym, aby puszczali oko do publiczności, dając do zrozumienia, kto się za pseudonimem ukrywa. Dziś dowiadujemy się o znajomości z Horodką. A co będzie jutro? Ten serial z pewnością się jeszcze nie skończył.
Zapewne Kaczyński zdaje już sobie sprawę z tego, że Śledziu nie jest pierwszy i nie jest ostatni. Musi wobec tego podjąć kryzysową decyzję: albo odsunąć się od Nawrockiego i udawać, że „nie zna tego pana”, albo przeciwnie – iść na całość celem zminimalizowania rozmiarów klęski. Najbliższe tygodnie przyniosą rozstrzygnięcie.