Coraz trudniej dziś straszyć dzieci Konfederacją, zwłaszcza że akurat w tej grupie wiekowej Konfederacja radzi sobie znakomicie. Jeśli zaś chodzi o Donalda Trumpa, to Konfederacja chyba najbardziej przypomina jego polską mutację – pisowcy brzmią jak lokaje Trumpa, konfederaci jak Trump.
Ciekawa, acz niszowa (choć może nie do końca) wiadomość z zeszłego tygodnia: czwartym kandydatem na prezydenta, który dostarczył do PKW wymagane 100 tys. podpisów, jest Artur Bartoszewicz. Dołączył do Sławomira Mentzena, Grzegorza Brauna i Rafała Trzaskowskiego.
Jakim cudem mówiący dziwne rzeczy i nieznany szerszej publiczności ekonomista z SGH, pozbawiony wsparcia partyjnych struktur, zdołał skłonić co najmniej 100 tys. Polaków do poparcia jego kandydatury, gdy znacznie bogatszy w internetowe zasięgi Krzysztof Stanowski kilka dni temu mówił, że dopiero przekroczył 40 tys. podpisów?
Bartoszewicz, jak wynika z jego licznych wystąpień oraz opublikowanego w internecie programu, jest kandydatem trudnym do zaszufladkowania; wypowiada się niejasno, nieskładnie i trochę obok rzeczywistości.
Ubolewa, że Polska nie zażądała od Szwecji zwrotu dóbr zagrabionych w czasie potopu (bo przecież mieliśmy świetną okazję, gdy Szwedzi pukali do NATO), postuluje, by wszystkie przedszkolaki zaczynały dzień od przyrzeczenia wierności RP na flagę i godło, a także chce zastąpić Mazurek Dąbrowskiego „Rotą” Marii Konopnickiej. Poza tym w programie kandydata mamy znajome obietnice odpartyjnienia państwa, referendów i łatwego dostępu do broni.
Idea, by trzylatki recytowały codziennie o 8 przyrzeczenie wierności państwu, jest niecodzienna i niekoniecznie trafi w gust wszystkich rodziców, ale z jakichś powodów Bartoszewicza całkiem poważnie traktują „Sieci” czy „Do Rzeczy”, które przeprowadziły z nim wywiady („Polaków okrada się w bały dzień”, „Trzeba osuszyć to bagno” to highlighty tych niezapomnianych rozmów). Kandydat ten nawiedza też czasem Radio Maryja.
Człowiek skłonny do ulegania teoriom spiskowym mógłby wręcz pomyśleć, że komuś zależy, by wyhodować paroprocentowego kandydata, który konfederacko-kukizowymi hasłami podebrałby trochę głosów Mentzenowi i ułatwił życie Karolowi Nawrockiemu.