Nie ma takiej skali, by odmierzyć pustkę osierocenia dziennikarskiego, jakiej doznała nasza redakcja. Powinniśmy jako tytuł zgłosić się na grupowe warsztaty psychologiczne.
Przeczytałam gęstą biografię Tadeusza Borowskiego „Nieocalony” pióra Marty Byczkowskiej-Nowak i jak to bywa z historiami o ludziach, którzy uczyli się w liceach przedwojennej stolicy, uderza bezgraniczne wręcz oddanie i poświęcenie ówczesnych belfrów w symbiozie z nienasyconą żądzą wiedzy uczniów. Mimo skromnych warunków w domu, a wręcz biedy, w jakiej dorastał Borowski, udało się jego cudem ocalałym po Syberii rodzicom posłać go do znakomitego liceum im. Tadeusza Czackiego w Warszawie. Byczkowska-Nowak poświęca kilkadziesiąt stron na to, co Tadek w szkole czytał, do jakich kół intelektualnych chłopcy należeli, jaką poezją się wymieniali, co sobie czytali na głos i jakie pomysły na ich wiedzę mieli konkretni poloniści.
Polityka
9.2025
(3504) z dnia 25.02.2025;
Felietony;
s. 97