Zapiski kampanijne, część 2. Jazda obowiązkowa Magdaleny Biejat. Zamiast uderzyć, Lewica idzie w obłość
4 lutego 2025
4 minuty czytania
Lewica udział w kampanii prezydenckiej traktuje jak przykrą konieczność; najchętniej by się z tych wyborów wypisała, bo rzecz jest kosztowna, a wynik wielkiej chluby nie przyniesie. Magdalena Biejat łatwego zadania nie ma.
Scenografia jak z trzeciorzędnego teleturnieju i niezapadające w pamięć przemówienie – tak mniej więcej wyglądała konwencja otwierająca oficjalną kampanię Magdaleny Biejat. Jeśli Lewica wyciągnęła wnioski z prawicowienia nastrojów społecznych, to inne, niż można by się po niej spodziewać. Zamiast skorzystać z okazji, zaatakować Rafała Trzaskowskiego i próbować konkurować z nim o tzw. progresywną część elektoratu, zamiast budować małą polaryzację z kandydatem Konfederacji, Biejat przedstawiła się jako przeciwniczka Donalda Trumpa, co zabrzmiało trochę romantycznie, ale jednak bardziej groteskowo.