Kraj

Ostatni z lewej

Resztki Razem właśnie wymaszerowały na margines. O co jeszcze chodzi Zandbergowi?

11 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Adrian Zandberg 2 Adrian Zandberg Filip Miller / Fotonova
Pięć lat temu miał szanse, ale się nie odważył. Startując na prezydenta w tym roku, Adrian Zandberg już tylko walczy o przetrwanie swojego środowiska. Czy to finał Partii Razem, która na własne życzenie wymaszerowała na polityczny margines?

Równo pięć lat temu przed Adrianem Zandbergiem otworzyła się szansa wykonania skoku w nadprzestrzeń. Wystarczyło ulec presji otoczenia i wystartować w wyborach prezydenckich. Z nominacją nie, jak dzisiaj, ułamkowej Partii Razem, tylko wielokrotnie silniejszego lewicowego bloku, który jesienią 2019 r. zadebiutował w wyborach parlamentarnych z obiecującym wynikiem 12,5 proc. i perspektywą dalszych zwyżek. Otwierający warszawską listę Zandberg zdobył ponad 100 tys. głosów, co było trzecim wynikiem w stolicy i szóstym w Polsce. A chwilę później osiągnął szczyt popularności, gdy debiutując na sejmowej mównicy, błyskotliwie „zaorał” premiera Mateusza Morawieckiego.

Polityk na ugorze

Kibicował mu cały internet – od Tatr do Bałtyku. Nagle awansował z żarliwego ideowca na pełnokrwistego politycznego lidera. Respekt przekraczał ideowe bańki. Za to prezydencka stawka prezentowała się kiepsko, zwłaszcza jeśli chodzi o antypisowską opozycję. Koalicja Obywatelska mocno kulała, co zniechęciło do kandydowania najbardziej obiecującego z jej liderów Rafała Trzaskowskiego, więc rekomendacja przypadła Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. Wystawiającego się samodzielnie Szymona Hołowni nikt jeszcze nie kojarzył z polityką; nie pobudzał też wyobraźni Władysław Kosiniak-Kamysz. Na tym ugorze można się było wybić. Taką okazję polityk na dorobku zazwyczaj dostaje tylko raz.

Jednak Zandberg postanowił zaczekać na kolejny obrót koła fortuny i oparł się presji. Podobno nie miał ochoty brnąć w trywialne kampanijne formaty, ale chyba jeszcze więcej było w tym strachu przed podjęciem wyzwania. Z braku alternatywy Lewica postawiła na Roberta Biedronia, z ostatecznym rezultatem wręcz tragicznym. I nigdy już nie zdołała wrócić do obiecującego trendu z przełomu 2019/20.

Polityka 3.2025 (3498) z dnia 14.01.2025; Polityka; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Ostatni z lewej"

Oferta powitalna

4 zł za tydzień
przez miesiąc rok

Płatność 16 zł co 4 tygodnie przez pierwszy rok.
Później 24 zł co 4 tygodnie.

Kup dostęp
Rezygnujesz, kiedy chcesz
Oferta dla nowych subskrybentów
Zobacz inne oferty
Reklama