Niewiele jest na świecie ulic i pomników Sokratesa. Bo też jest postacią tyleż wielką, co niekoturnową.
Sokrates miał powiedzieć „wiem, że nic nie wiem”. Może tak powiedział, a może Platon sobie to wymyślił. W każdym razie od kiedy platońska „Obrona Sokratesa” ujrzała światło dzienne, filozofia reklamuje się światu cnotą powściągliwości, a skromność stała się jej znakiem firmowym.
Niestety, w rzeczywistości nie był skromy ani Sokrates, ani jego następcy. Skromność filozofów często jest fałszywa. Ma równoważyć złe wrażenie, jakie robi na ludziach perorujący bufon, a jednocześnie nieco zmniejszyć odpowiedzialność swobodnie i ryzykownie dywagującego filozofa. „Co złego to nie ja”, mówi możnym tego świata i kapłanom ten, co to „nic nie wie”. Niestety, taktyczne samoumniejszenie Sokratesowi nie pomogło. Doczekał się oskarżenia (jak to w polityce: o bezbożność i psucie młodzieży), a w czasie swego procesu zachowywał się wystarczająco dumnie i hardo, by sprowokować swych współobywateli, średnio biorąc prawie trzy razy od siebie młodszych, do wydania wyroku śmierci. Głosowanie było tajne i większość biorących w nim udział nie przypuszczała, że głosując „na postrach”, przyczyni się do zbrodni sądowej. Potem próbowano to naprawić, lecz Sokrates nie chciał uciekać z więzienia. Można powiedzieć, że umarł śmiercią polityka, oddając życie za ideał praworządności. I dopiero męczeńska śmierć uczyniła z tego sowizdrzała i gawędziarza postać poważną i wpływową.
Trudno powiedzieć, jakie Sokrates miał tak naprawdę poglądy, natomiast bez wątpienia z pomocą Platona stał się wzorcem filozofa. A ma ten wzorzec wyraźne rysy sceptyczne, typowe zresztą dla kryzysowego pokolenia Ateńczyków, do którego należał Sokrates. Utarło się więc, że prawdziwy mędrzec niczego nie twierdzi definitywnie, będąc dialektykiem rozważającym różne „za” i „przeciw”.
Polityka
36.2023
(3429) z dnia 29.08.2023;
Felietony;
s. 89