Petrodutki
Petrodutki, czyli przyjeżdżają Arabowie do górali. Zakopane już nie może się bez nich obejść
Kocham Zakopane – deklaruje Muhammad z Dubaju. Ma 33 lata, żonę i czwórkę dzieci, które podczas rozmowy przyglądają się reporterowi POLITYKI z ciekawością. – Trzeci raz tu jestem. Za pierwszym razem przyjechałem z kolegą, rok temu zabrałem rodzinę i oni też się zakochali. Żona potakuje głową, dzieciaki – najmłodsze w wózku – dalej bacznie przyglądają się obcemu, który zaczepił ich podczas spaceru po Krupówkach. – W tym roku po raz pierwszy poszliśmy w góry – przyznaje z dumą.
Sto metrów dalej parkuje dorożka. Jan, 54-letni fiakier, wiózł przed chwilą trzyosobową, ciemnoskórą rodzinę. – Nie wiem, skąd byli, co mnie to obchodzi, ważne, że zapłacili – odpowiada z pewną niechęcią. Do wożenia Arabów się przyzwyczaił, to już praktycznie połowa jego dniówki. – Nie robią problemów, czasem trochę się targują, ale ja się nie daję – nadyma się. Złego słowa na nich nie powie, ważne, że dutki się zgadzają.
Inny Arab
Maksimum treści, minimum reklam
Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!
Kup dostęp