W sobotę 22 lutego „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, adwokatka i szefowa kampanii Andrzeja Dudy, ugryzła w rękę Krzysztofa Umiastowskiego z Milanówka. Do zdarzenia doszło w nocy z 2 na 3 listopada 2018 r., tuż przed drugą turą wyborów samorządowych. Jak zwykle gdy wybucha afera w PiS, TVP spieszy na ratunek.
„Szybko okazało się, że mężczyzna, który zaatakował Turczynowicz-Kieryłło, to jej hejter skazany prawomocnym wyrokiem sądu” – oświadczył reporter w sobotnich „Wiadomościach”. Tyle że Umiastowski nie ma na koncie żadnego wyroku. W poniedziałek 24 lutego uzyskał na to zaświadczenie: „Nie figuruje w kartotece karnej krajowego rejestru karnego”. Na dokumencie widać pieczątkę resortu sprawiedliwości. Reporter „Wiadomości” twierdził, że rewelacje „GW” na temat szefowej sztabu Dudy wyglądają na klasyczny fake news. A chwilę później sam mówił nieprawdę, dyskredytując Umiastowskiego.
„Wiadomości” i PiS próbują wykreować rzeczywistość, w której Turczynowicz-Kieryłło stała się ofiarą damskiego boksera, ugryzionego w obronie jej dziecka. Pogryzienie człowieka samo w sobie szokuje, ale istotne w tej sprawie jest i to, że dzisiejsza szefowa sztabu prezydenta w ciszę wyborczą roznosiła ulotki szkalujące kandydata na burmistrza Milanówka. Jako adwokatka powinna wiedzieć, że to zakazana agitacja.
Agitacja Turczynowicz-Kieryłło
Fakty stoją za Krzysztofem Umiastowskim. W noc przedwyborczą zauważył kobietę z dwoma mężczyznami, którzy wkładali broszury do skrzynek pocztowych. Trwała cisza wyborcza, więc zawiadomił straż miejską.