Kraj

Tożsamość

2 minuty czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Jestem już w takim wieku, że płeć nie robi na mnie wrażenia. Nawet własna. Tym bardziej płeć ministra czy premiera.

Dlatego gdy Jarosław Gowin ogłosił, że Ewa Kopacz będzie złym szefem rządu, bo nie jest stabilna emocjonalnie (czytaj: bo jest kobietą), przed oczami pojawiły mi się tabuny emocjonalnie stabilnych polityków zaliczanych do mężczyzn. Z Gowinem na czele, którego zdrowy racjonalizm objawia się najmocniej, gdy wymachuje krzyżem i chciałby – w imię kościelnych dogmatów – zabronić ludziom decydowania o sobie.

Odnowiony skład Rady Ministrów zauważył też inny chłodny i stonowany. Jarosław Kaczyński, z właściwą sobie chirurgiczną precyzją, wystrzelił, że to nie żaden rząd, tylko kpiny koalicji ze społeczeństwa i wypowiedzenie wojny. Komu? PiS-owi. Ech, jak on się lubi naparzać, obojętnie z kim, byle z Sikorskim, który myślał, że jak się schowa w Sejmie, to go Kaczyński nie dorwie. Szef Klubu Parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak próbował zapobiec błędnym decyzjom personalnym Kopacz i wypichcił do niej list, by nie ważyła się wziąć ponownie Marka Sawickiego na ministra rolnictwa. To bardzo nowatorski ruch opozycji. Właściwie Błaszczak mógłby jeszcze kazać prezydentowi Komorowskiemu, by zmienił decyzję i misję tworzenia rządu powierzył właśnie jemu. Same asy by do niego weszły. Byłby to pewnie rząd na uchodźstwie w Budapeszcie lub Ankarze (a najlepiej i tu, i tam), bo tylko wtedy znalazłby koalicjanta.

Nie powiem przy tym, by uroczystość ogłoszenia drużyny Ewy Kopacz na Politechnice Warszawskiej mnie zachwyciła. Dowiedzieliśmy się, że minister finansów nie śpi, tylko całymi nocami liczy pieniądze, minister sprawiedliwości to uczciwy człowiek i przyjaciel, a inny znowu kocha ludzi i ma dobre serce. Było cieplutko jak na rozpoczęciu roku szkolnego. Wszyscy się uśmiechali, część pewnie nawet szczerze. Nie lubię wróżyć z fusów, więc nie przyłączę się ani do potężnego chóru krytyków nowo powstałego rządu, ani do laurek wyśpiewywanych przez chórek Adama Szejnfelda.

Polityka 39.2014 (2977) z dnia 23.09.2014; Felietony; s. 104

Maksimum treści, minimum reklam

Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!

Kup dostęp
Reklama