Minionej soboty ponad tysiąc osób pożegnało w Zdzieszowicach (Opolszczyzna) burmistrza – działacza mniejszości niemieckiej i najdłużej urzędującego samorządowca w kraju. Dieter Przewdzing został zamordowany w domu, we wtorek 18 lutego. Śledczy mówią o zabójstwie szczególnie brutalnym – zginął od ciosów zadanych w szyję ostrym narzędziem. Późnym wieczorem znalazł go w kałuży krwi znajomy, z którym umówił się na spotkanie. Ks. Józef Jureczek w emocjonalnym kazaniu mówił, że w sprawach gminy i mieszkańców można było przyjść do burmistrza o każdej porze dnia i nocy. Że jeszcze rano, w dniu śmierci, odwiedził go na probostwie, żeby dograć szczegóły świętowania 70 urodzin, które przypadały niecały tydzień później. Z urzędu wyszedł tuż po 15 – jak zwykle rzucił: cześć dziewczyny! Potem wpadł jeszcze na chwilę do mieszkającej po sąsiedzku Sybili Zimerman, wiceburmistrz Zdzieszowic. Znał zabójcę – a może zabójców? Może zaskoczył włamywacza? Mówi się, że nic wartościowego z domu nie zginęło i że nie stwierdzono śladów walki.
Maksimum treści, minimum reklam
Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!
Kup dostęp